Rosja chce wskrzesić Smiersz. Za złe nastawienie skazywano na 15 lat łagru. Alternatywą była śmierć

Deputowany Dumy Państwowej domaga się od władz Rosji przywrócenia organizacji Smiersz, która za czasów Józefa Stalina zajmowała się wyszukiwaniem "szpiegów" wśród społeczeństwa. Karą dla tych osób była zsyłka do łagru, a nawet śmierć. Powodem reaktywacji "śmierci szpiegom" ma być ostatni atak dronów na Kreml.

- Po ukraińskiej próbie zamachu na prezydenta Rosji Władimira Putina konieczne jest wskrzeszenie Smierszu - powiedział Andriej Gurulew, deputowany Dumy Państwowej. Gurulew jest generałem i byłym dowódcą jednego z rosyjskich okrętów wojskowych. Obecnie jest "przewodniczącym" grupy polityków, którzy domagają się ukarania "wrogów ludu", którzy wysłali drony na Kreml.

Rosja o ten "atak" oskarżyła Ukrainę (która jednak zdecydowanie zaprzecza), a potem także Stany Zjednoczone. Eksperci wojskowi są natomiast przekonani, że była to rosyjska inscenizacja, która ma doprowadzić m.in. do zwiększenia mobilizacji do wojska. Propaganda używa też terminu "zamach na Putina", chociaż prezydent Rosji nie był nawet na Kremlu, gdy doszło do "ataku".

Zobacz wideo Prof. Legucka: Putin wywołał wojnę, żeby dać efekt "Krym nasz", ogłosić sukces

Rosja chce reaktywować służbę za czasów stalinowskich. Czym był Smiersz? 

"Niemożliwe jest, aby nasz kraj działał jako struktura pokojowa w czasie wojny. Potrzebujemy Smierszu, bez niego nigdzie nie ruszymy. Dziś wiadomo, że nasz kontrwywiad zbiera sabotażystów tylko na Krymie. Potrzebujemy zaostrzenia elementarnego porządku, czujności w całej populacji. Stwórzmy ochotnicze oddziały do tej pracy" - napisał Andriej Gurulew w poście na Telegramie.

Swoje tezy Gurulew głosi także w lokalnych mediach. W jednym z wywiadów stwierdził, że na Terytorium Zabajkalskim, który graniczy z Chinami i znajduje się daleko od Ukrainy, rzekomo odnotowano "obecność ukraińskich grup dywersyjnych", a 14 osób zostało skazanych za zdradę. Warto pamiętać, że wypowiedzi rosyjskich polityków mają charakter propagandowy i bardzo często mijają się z prawdą. 

Wspominany przez Gurulewa Smiersz to organizacja kontrwywiadu wojskowego powołana za czasów Józefa Stalina. Nazwa powstała jako skrót hasła "śmierć szpiegom". Kontrwywiadem zajmowali się funkcjonariusze, nie żołnierze, a ich celem było wykrywanie i unieszkodliwianie szpiegów służb wywiadowczych III Rzeszy (ale tylko początkowo) na ziemiach, na które wkraczała Armia Czerwona. W rzeczywistości Smiersz zajmował się utrzymywaniem dyscypliny i przestrzeganiem tajemnicy w wojsku, wykrywaniem "zdrajców" i "maruderów". Smiersz zwalczał też konspiracyjne struktury - m.in. w Polsce, które po zakończeniu II wojny światowej nie akceptowały proradzieckich rządów. Smiersz zaaresztował w Polsce ok. 20 tys. osób, które zostały wywiezione do łagrów i najczęściej tam też umierały. 

Poza wojskiem Smiersz tropił też często wyimaginowanych szpiegów w zakładach pracy i instytucjach państwowych. Uznanym za agenta mógł zostać dyrektor zakładu, który nie wykonał "normy produkcyjnej", robotnik niezgadzający się z zarządem, pracownik, który pomylił się w rozliczeniach czy rolnik, który nie dostarczył produktów żywnościowych. Karą był 15-letni pobyt w łagrze lub wyrok śmierci poprzez rozstrzelanie. 

Opozycyjne rosyjskie media piszą o nieudolnej inscenizacji ataku na Kreml

Nie wszystkie media w Rosji podają propagandowe brednie Kremla. Opozycyjny, rosyjskojęzyczny serwis InformNapalm określił zdarzenia z 3 maja "żałosną rekonstrukcję zamachu" nakręconą przez "scenarzystów z Federalnej Służby Bezpieczeństwa". Powołując się na przecieki z administracji rządowej, na czas wiosna-lato 2023 r. służby planują kolejne "ataki", których zadaniem jest umocnienie decyzji Władimira Putina odnośnie wojny w Ukrainie, a także umocnienie jego władzy w kraju. 

InformNapalm uważa, że "atak na Kreml" jest przejawem "paranoicznego usposobienia Putina" i utworzy mu drogę do przeprowadzenia "porządków" wśród współpracowników, którzy coraz mniej popierają rosyjskiego dyktatora. Zauważono, że propagandowe media od tego czasu skupiają się na materiałach, które mają wyjaśnić widzom konieczność wprowadzenia "kontroli nad społeczeństwem", by ograniczyć ryzyko ataków w przyszłości. Mogłoby to skutkować np. inwigilacją lub zakazami przemieszczania się na danym terenie.

Portal przypomniał także rzekome zamachy w 1999 roku w Moskwie, gdy wysadzono w powietrze kilka bloków mieszkalnych. Wówczas służby miały trafić na "czeczeński ślad". W kampanii wyborczej wykorzystał to wówczas Władimir Putin, który dzięki temu "utorował sobie" drogę do prezydentury.

Więcej o: