Rosyjskie władze przekazały w środę, że w nocy miało dojść do próby ataku dwóch dronów na Kreml. Oba drony zostały zastrzelone. O rzekomą próbę ataku została oskarżona przez Rosjan Ukraina. W internecie opublikowano również nagranie, mające pokazywać, jak jeden z bezzałogowców wybucha nad jedną z kopuł Kremla. Służby prasowe Kremla nie wykluczyły działań odwetowych "tam, gdzie i kiedy Rosja uzna to za stosowne".
Władze w Kijowie uznały rzekomą próbę zamachu za upozorowaną. - Nie zaatakowaliśmy Putina ani Moskwy. Nie mamy do tego wystarczająco uzbrojenia - stwierdził prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Z kolei doradca szefa prezydenckiej kancelarii Mychajło Podolak napisał na Twitterze, że "Rosja wyraźnie przygotowuje atak terrorystyczny na dużą skalę". "Ukraina prowadzi wojnę wyłącznie obronną i nie atakuje celów na terytorium Federacji Rosyjskiej. Po co? To nie rozwiązuje żadnego problemu militarnego. Ale to daje Rosji podstawy do usprawiedliwiania swoich ataków na ludność cywilną" - stwierdził.
Głos w sprawie zabrał też wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, były rosyjski prezydent i premier Dmitrij Miedwiediw. Stwierdził, że po środowym "ataku terrorystycznym" "nie ma już innych opcji poza fizyczną eliminacją Zełenskiego i jego kliki". "Nie trzeba nawet podpisywać aktu bezwarunkowej kapitulacji. Hitler, jak wiadomo, również go nie podpisał. Zawsze znajdzie się jakiś zastępca, jak admirał Dönitz" - dodał, nawiązując do Karla Dönitza, który był ostatnim naczelnym dowódcą Wehrmachtu i prezydentem Rzeszy.
"Istnieje genialny fiński komentarz do każdej groźby wystosowanej przez typowego rosyjskiego osobnika "Miedwiediewa", zwłaszcza na temat "fizycznej eliminacji" - zareagował na Twitterze Mychajło Podolak. Powiedzenie, o którym wspomniał ukraiński urzędnik, to "Tyhjät tynnyrit kolisevat eniten", czyli "Najbardziej brzęczą puste beczki".