Jak informuje "Dziennik Wschodni", ogień pojawił się w autokarze podczas wycieczki polskich turystów po Teneryfie. Podróżni wracali do miejscowości Costa Adeje, po wyjeździe na wulkan Teide, kiedy z komory silnika zaczął wydobywać się dym. Początkowo kierowca pojazdu próbował ugasić pożar wodą, bo, jak podaje dziennik, "gaśnica była pusta". Mimo prób ogień szybko się rozprzestrzenił i zajął cały pojazd.
Podczas incydentu w autobusie przebywało około 40 podróżnych, na szczęście wszystkim udało się opuścić pojazd, nim całkowicie spłonął. Wycieczkowicze mogą mówić o szczęściu w nieszczęściu, ponieważ im się nic nie stało, ale w pożarze stracili dokumenty, bagaże i inne rzeczy, które zostawili, opuszczając autokar w pośpiechu.
Jak dodaje Onet, wśród podróżnych była kobieta z cukrzycą, która zostawiła w pojeździe glukometr oraz swoje leki. Część turystów miała wbiegać do płonącego autokaru, aby ratować swoje rzeczy. Ze wstępnych ustaleń wynika, że nikt nie został ranny, a lokalni policjanci prowadzą czynności, które mają ustalić dokładną przyczynę powstania ognia.