Przez "coś wielkiego" należy rozumieć, że zaczną swoją od dawien dawna zapowiadaną ofensywę. Ta mogłaby zmusić Rosjan do szybkiej reakcji i zabrania sił z Bachmutu celem rzucenia ich na zagrożone odcinki. Zdobycie miasta straciłoby na znaczeniu w sytuacji ryzyka zawalenia się frontu gdzie indziej.
Na razie ukraińska ofensywa pozostaje jednak w sferze domysłów i wydarzeń możliwych, ale nie przesądzonych, i nie wiadomo kiedy mogących nastąpić. Krwawe i zacięte walki o Bachmut są natomiast faktem. Tak samo jak kolejne sukcesy Rosjan w tej bitwie. Od ostatniego raportu, czyli w ciągu niecałego tygodnia, udało im się pójść kilka przecznic naprzód. Oceny co do przebiegu linii frontu są aktualnie niejednolite w zależności od źródła. Portal Militarymaps, z którego map korzystam zazwyczaj, ze względu na brak pewności nie zaznacza ostatnich domniemanych dużych rosyjskich postępów na odcinku północnym. Jednak zazwyczaj bardzo konserwatywne i ostrożne proukraińskie DeepStateMAP już tak. Podobnie Artur Micek, Polak robiący dobre mapy wojenne. Różnicę widać na poniższych obrazach.
Sytuacja w Bachmucie. Tu jeszcze bez domniemanych ostatnich rosyjskich postępów Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Mapa tego samego obszaru według DeepStateMAP. Widać, że Rosjanie są tutaj dalej Fot. DeepStateMAP.live
Mapa w większej rozdzielczości
Większość źródeł jest niestety zgodna co do tego, że Ukraińcy bronią się obecnie w ostatnim skupisku wysokich bloków na zachodnim skraju Bachmutu. Za nimi jest jeszcze trochę domów jednorodzinnych, ale generalnie to już koniec miasta. Dalej rozciągają się pola. Jako że nie mają zupełnie tak zwanej głębi obrony, czyli dogodnego terenu do poruszania się za linią walk, Ukraińcy nie będą w stanie się długo bronić. Zwłaszcza że Rosjanie są obecnie bardzo blisko dotarcia do południowych krańców wspomnianych pól. Jakby nie patrzeć na sytuację, to mamy do czynienia z ostatnimi dniami walk o Bachmut. Ukraińcy i tak bronili się zdecydowanie dłużej, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać, ale nadchodzi koniec.
Pytanie, jak dużo kosztują Rosjan te sukcesy. W połowie tygodnia szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożin po raz kolejny wpadł w nastrój pesymistyczny (nieustannie w swoich wypowiedziach waha się od pesymizmu do optymizmu) i stwierdził między innymi, że w walkach ginie pięciu jego ludzi na jednego Ukraińca. Słowa tak zwanego kucharza Putina trzeba brać jednak ostrożnie. Prigożyn toczy walkę o wpływy na Kremlu ze środowiskiem między innymi wojskowych. Regularnie oskarża ich o brak odpowiedniego wsparcia jego organizacji, co ma prowadzić do wysokich strat grupy Wagnera i zaprzepaszczać szanse na istotne sukcesy. Może więc wyolbrzymiać problemy, aby jakoś uzasadnić to, jak długo trwają walki o Bachmut. Dodatkowo w mieście od miesięcy nie walczą już sami wagnerowcy. Teraz jest tam też wielu żołnierzy regularnego rosyjskiego wojska.
Nagranie przedstawiające najprawdopodobniej użycie dostarczonych przez USA bomb naprowadzanych JDAM. Celem miał być rosyjski skład amunicji w północnej części Bachmutu.
Wyższe straty Rosjan, choć niekoniecznie 5:1, są właściwie nieuniknione. Cudów nie ma. To zacięte walki miejskie, gdzie strona atakująca ma trudne zadanie. Rosjanie wyrównują swoje szanse siłą ognia. Kolejne ukraińskie punkty oporu są po prostu ostrzeliwane i bombardowane tak długo, aż budynek się zawali albo będzie wypalonym szkieletem. W trakcie takich walk Bachmut zamienia się w gruzowisko. Ukraińcy nieustannie twierdzą, że taki jest plan: zmuszenie Rosjan do okupienia zdobycia miasta ogromną daniną krwi. Miasta, które ma ogromne znaczenie polityczne dla Kremla, co może skłaniać do podejmowania decyzji nieracjonalnych z punktu widzenia całego wysiłku wojennego. Putin kazał zdobyć przed obchodami 9 maja? To straty i zużycie sprzętu nieważne. Że może ich zabraknąć kilka tygodni później, kiedy Ukraińcy zaatakują? No cóż. Przynajmniej taka jest optymistyczna interpretacja ciągłej upartej obrony Bachmutu przez ukraińskie wojsko. Pesymistyczna jest taka, że źle oceniają sytuację i są uparci.
Kiedy już miasto ostatecznie upadnie, Ukraińcy najpewniej odskoczą o kilka kilometrów na zachód, gdzie zaczyna się pasmo wzgórz oferujące dogodne pozycje obronne. Ukraińskie oddziały walczące w Bachmucie nie zostaną zniszczone, bo Rosjanie nie są w stanie okrążyć miasta i odciąć im drogi odwrotu. Trochę próbują, ale Ukraińcy twardo się bronią na flankach miasta. W ciągu ostatnich tygodni umocnienia w pobliżu wsi Chromowe na północny zachód od Bachmutu kilka razy przechodziły z rąk do rąk w trakcie zaciętych ataków i kontrataków. Niezależnie od tego Ukraińcy dalej mają jak się wycofać. Oznacza to, że nie będzie żadnej natychmiastowej katastrofy i załamania frontu po upadku Bachmutu. Rosjanie będą mieli duży sukces propagandowy i zabezpieczoną bazę do dalszego ataku na północ w kierunku Siewierska i na zachód w kierunku Kramatorska oraz Słowiańska. Rzecz zła, ale nie katastrofa. Ot, pozycje wyjściowe do kolejnego mozolnego wbijania się w ukraińskie linie obronne.
Gdzie indziej na linii frontu jest stabilnie. Rosjanie w ciągu minionego tygodnia zdołali się przesunąć odrobinę naprzód w rejonie wsi Spirne (na północ od Bachmutu w rejonie Siewierska) i Nowelskie (na zachód od Doniecka, pomiędzy Awdijiwką a Marinką). Mowa jednak o sukcesach z kategorii przesunięcia linii styczności o kilometr czy dwa naprzód w ramach ograniczonych lokalnych działań, a nie jakiejś większej ofensywy. Obie strony generalnie pozostają w defensywie. Tak jak zawsze warto jednak pamiętać, że nawet stabilna linia frontu nie oznacza, że panuje na nim cisza i spokój. Wzajemne ostrzały, nękanie się dronami i niewielkie wypady na pozycje wroga to codzienność. Na całym froncie oznacza to kilkaset zabitych i rannych dziennie, nawet dziesiątki sztuk zniszczonego ciężkiego sprzętu i wiele ton zużytej amunicji.
Rejon Doniecka i Awdijiwki. Ostatnie drobne rosyjskie postępy miały miejsce w rejonie dolnej czerwonej strzałki widocznej na mapie Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Wydarzeniem, które może zmienić wszystko, jest początek spodziewanej dużej ukraińskiej ofensywy. Ukraińcy od miesięcy sugerują zamiar jej przeprowadzenia i przekonują, że gromadzą do niej siły. To, że kiedyś ona nastąpi, jest bardzo prawdopodobne, jednak kiedy i gdzie - pozostaje tajemnicą. Warunki do jej rozpoczęcia mają być jeszcze nieoptymalne, ponieważ na wschodzie Ukrainy ciągle jest mokro i drogi gruntowe w wielu miejscach przypominają trzęsawiska. Z drugiej strony korzystne propagandowo dla Ukraińców byłoby rozpoczęcie przed rosyjskimi obchodami 9 maja (najważniejsze święto państwowe w Rosji, dzień zwycięstwa w II wojnie światowej) albo zanim Bachmut ostatecznie upadnie. Możemy być więc bardzo blisko godziny 0, jednak w tej kwestii nie ma nic pewnego.
Interesująco na ten temat wypowiedział w się w tym tygodniu przed Kongresem generał Christopher Cavoli, dowódca sił USA i NATO w Europie. Jego zdaniem w Ukrainie jest już 98 procent sprzętu zachodniego, niezbędnego do rozpoczęcia ukraińskiej ofensywy. Zaopatrywanie Ukraińców ma trwać i iść dobrze. - Zgodnie z bardzo dokładnymi symulacjami, które wspólnie przeprowadziliśmy, ukraińskie wojsko jest w dobrej sytuacji. Choć oczywiście mają pewne słabe ogniwa, o których wolałbym nie mówić publicznie. Jednak jesteśmy spokojni, jeśli chodzi o czynnik zaskoczenia i tym podobne kwestie. Oczywiście współpracowaliśmy z nimi przy tym wszystkim - mówił ogólnikowo amerykański wojskowy. Przestrzegał jednocześnie przed lekceważeniem Rosjan. Ich wojska lądowe mają być "zdegenerowane" rokiem konfliktu, są jednak większe, niż były na początku. Lotnictwo straciło natomiast mniej niż setkę maszyn spośród około tysiąca dostępnych.
Pozostaje więc tylko czekać i trzymać kciuki. Ukraińska ofensywa wiosenna będzie miała ogromne znaczenie dla dalszego przebiegu wojny. Jeśli skończy się klapą, to na kolejną może już nie być sił oraz woli. Jeśli skończy się dużym sukcesem, to może skłonić Kreml do rozmów na korzystnych dla Kijowa warunkach.