Tajemnicze znalezisko jest bardzo blisko wyjątkowego lotniska. Latają tam samoloty, od których może coś takiego odpaść

Podbydgoska wieś Zamość, opodal której w lesie znaleziono niezidentyfikowany obiekt wojskowego pochodzenia, jest idealnie na przedłużeniu osi pasa lotniska Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2. Jest możliwe, że ów obiekt po prostu odpadł od lądującego/startującego samolotu.

Oficjalnie na temat niecodziennego znaleziska wiadomo tyle, że to "powietrzny obiekt wojskowy". Tyle napisał minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Dodatkowo nieoficjalnie RMF FM twierdzi, że to jakiegoś rodzaju pocisk powietrze-ziemia z napisami po rosyjsku.

Zobacz wideo

Nieplanowany zrzut

Należy się jednak wstrzymać ze spekulacjami w rodzaju "Rosjanie zbombardowali". Spojrzenie na mapę podpowiada znacznie prostsze, a co za tym idzie bardziej prawdopodobne wytłumaczenie. Wieś Zamość znajduje się niemal idealnie na przedłużeniu osi pasa startowego przylegającego do Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2 położonych na obrzeżach Bydgoszczy. Około 10 kilometrów od jego progu. Czyli samoloty startujące i lądujące z lotniska WZL 2 muszą przelatywać nad wsią i jej okolicami.

Jakimi maszynami zajmuje się tenże zakład? Otóż głównie pochodzenia radzieckiego. Owszem w ostatnich latach rozszerza działalność na takie z USA, dokładniej F-16 i C-130, ale od dekad podstawą jego działalności są MiG-29 i Su-22. Takie maszyny są na uzbrojeniu polskich Sił Powietrznych. Choć już w niewielkich ilościach i latające coraz rzadziej, to są. Ich serwis i obsługa odbywa się właśnie w Bydgoszczy. Na nich i na podczepianym do nich uzbrojeniu oraz wyposażeniu można znaleźć wiele napisów wykonanych w cyrylicy.

Do zakładów w Bydgoszczy mogły też zawitać samoloty produkcji radzieckiej z innych państw. WZL 2 to obecnie już jedno z bardzo nielicznych miejsc poza Rosją, które ma kompetencje do zajmowania się takim sprzętem. Zwłaszcza wobec zniknięcia z rynku z powodu wojny firm ukraińskich. Gdyby ktoś chciał teraz naprawiać czy na szybko modernizować maszyny pochodzenia radzieckiego, to Bydgoszcz byłaby bardzo dobrym wyborem.

Odpadanie różnych obiektów od samolotów nie jest natomiast czymś nadzwyczajnym. Potrafią odpaść źle zamocowane panele z kadłuba, albo elementy podwieszane. Na przykład belki na uzbrojenie, czyli podłużne obiekty montowane do skrzydła, do których zaczepia się następnie rakiety, bomby czy zbiorniki na paliwo. Samo uzbrojenie też potrafi czasem odpaść, jeśli zostanie źle podwieszone, albo dojdzie do jakiejś awarii systemów elektrycznych i dojdzie do zrzutu nieuzbrojonej broni. Taka spadnie na ziemię, ale z dużym prawdopodobieństwem nie wybuchnie.

Do poligonów daleko

Jeśli przyjąć za fakt twierdzenia RMF FM o pocisku powietrze-ziemia, to pasowałyby Ch-25 i Ch-29, w które mogą być uzbrojone polskie Su-22. To bardzo stary sprzęt i na granicy wycofania ze służby, ale teoretycznie nadal na uzbrojeniu. Alternatywnie rakietę powietrze-ziemia może przypominać cel pozorny SRCP-WR, który jest polską przeróbką starych radzieckich rakiet powietrze-powietrze. Używa się ich do imitowania celów dla przeciwlotników. Su-22 wystrzeliwują je nad poligonem, a te lecąc dalej samodzielnie, udają obiekt do zestrzelenia przy pomocy rakiet ziemia-powietrze. Nie mają żadnej głowicy.

Chociaż gdyby to był jeden z powyższych pocisków/celów to trudno sobie wyobrazić, aby jego zgubienie zostało przegapione. Nawet jeśli pilot nie zauważyłby tego w locie, to po wylądowaniu na pewno brak zostałby dostrzeżony. Wówczas zarządza się poszukiwania, a wojsko zazwyczaj informuje publicznie o możliwości zalegania gdzieś potencjalnie niebezpiecznej zguby. Oczywiście zawsze jest możliwość jakichś błędów oraz opóźnień w komunikacji. Zwłaszcza gdyby właścicielem zguby było inne państwo.

W pobliżu Bydgoszczy nie ma też poligonów lotniczych, gdzie ewentualnie mogłoby dojść do pomyłki i wylecenia jakiejś rakiety poza jego strefę. Najbliższy jest obok Torunia, 50 kilometrów dalej, ale to poligon artyleryjski gdzie nie używa się uzbrojenia lotniczego. Lotnicy trenują 100 kilometrów w drugą stronę, na północny zachód, na poligonie Nadarzyce, albo jeszcze dalej, bo 180 kilometrów na północ w rejonie Ustki. Oba obiekty są zdecydowanie za daleko, aby doleciały z nich pod Bydgoszcz znane polskie pociski powietrze-ziemia pochodzenia radzieckiego, czyli Ch-25 i Ch-29. Oba mają zasięg rzędu 10 kilometrów.

Natomiast prawdopodobieństwo spadnięcia na podbydgoskie lasy jakiejś zaginionej rakiety wystrzelonej czy to przez Rosjan w Obwodzie Kaliningradzkim, czy to w ramach wojny w Ukrainie, należy uznać za bardzo małe. To nie jest wieś tuż przy granicy, ale setki kilometrów w głąb kraju. Musiałaby to być duża rakieta manewrująca, bo mniejsze rakiety powietrze-ziemia nie mają odpowiedniego zasięgu. Co więcej, biorąc pod uwagę niemal stałą obecność nad Polską latających radarów NATO, oraz rozbudowaną sieć lądowych posterunków radarowych, to nie dostrzeżenie takiego intruza byłoby blamażem na ogromną skalę i jest mało prawdopodobne.

Więcej o: