Ambasador Chin mówił, że "państwa poradzieckie nie mają statusu". Chińskie MSZ reaguje

Chińskie MSZ stara się załagodzić sytuację po wypowiedzi swego ambasadora we Francji, który kwestionował suwerenność krajów, które w przeszłości wchodziły w skład ZSRR. Rzeczniczka resortu oświadczyła, że władze w Pekinie szanują niepodległość tych państw.

Rzeczniczka chińskiego MSZ została zapytana o to, czy wypowiedź Lu Shaye o postradzieckich państwach jest zbieżna z oficjalnym stanowiskiem Pekinu. - Chiny szanują status byłych państw członkowskich Związku Radzieckiego jako suwerennych narodów - zapewniła Mao Ning. Jak dodała, to jej oświadczenia reprezentują oficjalne stanowisko chińskiego rządu. Przedstawicielka resortu stwierdziła też, że Chiny są "obiektywne i bezstronne" w kwestiach suwerenności.

Zobacz wideo Komisja ds. wpływów rosyjskich? "Pomysł rodem z cywilizacji wschodniej, jak rosyjska czy białoruska"

Państwa bałtyckie reagują na słowa chińskiego dyplomaty

W piątek ambasador Chin w Paryżu Lu Shaye w wywiadzie dla francuskiej telewizji stwierdził, że suwerenność państw powstałych po rozpadzie Związku Radzieckiego, takich jak Ukraina, de facto nie ma umocowania w prawie międzynarodowym. - Państwa poradzieckie nie mają określonego statusu, ponieważ nie ma żadnych umów międzynarodowych potwierdzających ich suwerenność - powiedział. Ta wypowiedź wywołała krytyczne reakcje w Unii Europejskiej, a przede wszystkim w stolicach państw, których dotyczyła. Szczególnie oburzone są władze państw bałtyckich.

Minister spraw zagranicznych Łotwy Edgars Rinkevics nazwał je "niedopuszczalnymi" i poinformował, że chargé d'affaires Chin w Rydze został wezwany, aby złożył wyjaśnienie w tej sprawie. "Komentarze chińskiego przedstawiciela na temat niepodległych i suwerennych państw są fałszywe i stanowią błędną interpretację historii. Państwa bałtyckie na mocy prawa międzynarodowego są suwerenne od 1918 roku, ale przez 50 lat były okupowane" - zaznaczył Margus Tsahkna, szef MSZ Estonii. "Jeśli ktoś się jeszcze zastanawia, dlaczego kraje bałtyckie nie ufają Chinom, by 'pośredniczyły w pokoju w Ukrainie', oto chiński ambasador argumentujący, że Krym jest rosyjski, a granice naszych państw nie mają podstaw prawnych"- podkreślił z kolei minister spraw zagranicznych Litwy Gabrielius Landsbergis.

Od początku wojny Chiny krytykowane są za niejednoznaczny stosunek wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Pekin w ostatnim czasie rozwija współpracę wojskową z Rosją, a jednocześnie próbuje być postrzegany jako stolica działająca na rzecz zakończenia konfliktu. Opracował nam plan pokojowy dla Ukrainy, na który negatywnie zareagowała sama Ukraina. Sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ołeksij Daniłow przekazał w odpowiedzi, jakie warunki muszą zostać spełnione przez Rosję, żeby chiński plan pokojowy mógł być rozważany: Rosjanie powinni przede wszystkim skapitulować lub wycofać swoje wojska z terenów Ukrainy - byłby to pierwszy krok w kierunku przywrócenia suwerenności, niepodległości i integralności terytorialnej. Z kolei szef komisji spraw zagranicznych Rady Najwyższej Ołeksandr Mereżko stwierdził, że Ukraina ma plan sprawiedliwego pokoju i nie potrzebuje innego, w tym chińskiego.

***

Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu:

Więcej o: