Kathleen Corradi to pierwsza w historii miasta "caryca szczurów", jak urząd miasta nazwał to stanowisko. W ostatnim czasie w ramach walki z populacją gryzoni wprowadzono zarządzenie, według którego mieszkańcy miasta mogą wystawiać śmieci na zewnątrz dopiero po godzinie 20, by szczury miały mniej czasu na żerowanie. Śmieciarki w Nowym Jorku worki sprzed budynków zabierają rano.
Corradi ma współpracować z ekspertami od gryzoni, departamentem sanitarnym i osobami zajmującymi się zwalczaniem szkodników. Wraz z zatrudnieniem ekspertki, która ma skoordynować wysiłki tych grup, Nowy Jork przeznaczy 3,5 mln dolarów na łapki na szczury, suchy lód, który umieszcza się w norach, i maszyny do fumigacji. W ogłoszeniu o pracę dla "cara szczurów" podano, że odpowiedni kandydat musi mieć "instynkt zabójcy".
"Ale żeby car szczurów odniósł sukces, nie wystarczy po prostu zabijać szczurów, czy lekko zmienić sposób zarządzaniem odpadami. Trzeba zmienić ludzi" - pisze na łamach Slate.com Bethany Brookshire, autorka książki "Szkodniki: Jak ludzie stworzyli zwierzęcych złoczyńców".
Brookshire wyjaśnia w artykule, że szczury nie przenoszą chorób tak często, jak wielu się wydaje. Inne zwierzęta - m.in. świstaki - są w tej kwestii dużo większym zagrożeniem. "Na szczurach ciąży inne brzemię. Za obrzydzeniem idzie strach i wstyd. Szczury są oznaką chaosu, nieporządku, miasta, które jest paskudne i brudne. Ponieważ uważamy szczury za obrzydliwe i straszne, życie z nimi jest obciążeniem psychicznym" - pisze dziennikarka.
Jak dodaje, prawdziwy problem życia ze szczurami dotyka osób, które żyją w najbiedniejszych domach lub są bezdomne i mierzą się z atakami gryzoni.
Jak tłumaczy Brookshire, szczury potrzebują do życia trzech rzeczy - jedzenia, wody i schronienia. Na wodę miasto nie ma wpływu, schronienie można im ograniczyć przez wycinkę krzewów i zatykanie wszelkich możliwych dziur w budynkach, natomiast kluczowa pozostaje kwestia śmieci. Dla szczurów worek na śmieci nie stanowi żadnej przeszkody, w mieście musiałyby zostać ustawione zamykane metalowe kontenery. Metodę sprawdzano w jednej z dzielnic i - poza sytuacjami, kiedy mieszkańcy nie przestrzegali zasad i zostawiali worki obok kontenerów - przyniosło to dużą poprawę. Kontenery są jednak duże i zajmują miejsca parkingowe. Jak wnioskuje autorka, właśnie to było główną przyczyną, by testowego programu nie przedłużać.
"Nie da się pozbyć szczurów bez sprawiania kłopotu ludziom. Może kontenery to zbyt dużo, ale miasto mogłoby chociaż nie wystawiać śmieci na noc, tworząc bufet dla szczurów, ludzie mogliby wynosić śmieci rano. To duża zmiana przyzwyczajeń. Ale to zmiana, na którą wszyscy zasługują, szczególnie najbardziej narażeni mieszkańcy miasta. Każdy zasługuje, by żyć w miejscu z działającymi kontenerami, gdzie śmieci są odbierane regularnie i zabezpieczone przed szczurami i gdzie ściany nie są pełne dziur zrobionych przez szczury. To są zmiany, które nie wszystkim będą się podobać. Nikt nie lubi wstawać rano, by wynieść śmieci. Nikt nie chce, żeby było mniej miejsc parkingowych. Ludziom nie spodoba się płacenie wyższych podatków na śmieciarki i pracowników sanitarnych do opróżniania kubłów na śmieci. Ale albo to, albo szczury" - podsumowuje Brookshire.