Jak informują szwedzkie media, lód na Kebnekaise roztopił się szybciej niż zazwyczaj. Spowodowało to wezbranie potoków, a także zalanie wodą dużych obszarów. Pracownik stacji na szczycie Carl-Johan Ingeström podkreślił, że winny jest temu ciepły wiatr. - Bagna, które były ścięte lodem, podniosły się. Powstały jeziora, miejscami głębokie na pół metra - powiedział.
Warunki pogodowe sprawiły, że około 60 osób utknęło w schronisku na Kebnekaise - najwyższym szczycie Szwecji (ponad 2000 m n.p.m.). Turyści nie mogą ani zejść, ani zjechać na nartach. - Wiatr wieje około 30 metrów na sekundę, więc zdecydowaliśmy, że nie chcemy, aby ludzie w ogóle wychodzili w góry lub sami schodzili - zaznaczył Carl-Johan Ingeström. Sprowadzić uwięzionych na dół można jedynie z pomocą śmigłowców. Te jednak nie mogą wystartować ze względu na silny wiatr. Synoptycy przewidują, że warunki poprawią się dopiero w weekend. Pracownik stacji dopytywany, czy taka pogoda jest normalna, odparł, że nie. - Nie o tej porze. W każdym razie od dziesięciu lat nie było czegoś takiego - zauważył.
Media podkreślają, że mimo tego atmosfera w schronisku jest bardzo dobra. - Wszyscy jedziemy na tym samym wózku - podkreślił Ingeström i dodał, że jedzenia nie zabraknie. - Zaopatrzyliśmy się na całe lato, więc jedzenia mamy sporo. Mamy tu wszystko, czego potrzebujemy, więc jest spokojnie - powiedział. Wśród turystów jest też były szwedzki minister ds. Unii Europejskiej Hans Dahlgren, który Kebnekaise odwiedza od lat. - To cudownie miłe miejsce. (...) Byłem tu wiele razy. Trzeba brać pogodę taką, jaka jest a jest kapryśna - zaznaczył.
***
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: