We wtorek 18 kwietnia doszło do próby wtargnięcia na teren Białego Domu w Waszyngtonie w USA. Reakcja agentów Secret Service po uruchomieniu się systemów bezpieczeństwa była natychmiastowa. Jak się okazało, "włamywaczem" było małe dziecko. Funkcjonariusze byli zaskoczeni sprytem ciekawskiego malucha.
Funkcjonariusze odnaleźli źródło uruchomienia alarmu wzdłuż północnego ogrodzenia Białego Domu. Maluch spacerował tam po przeciśnięciu się przez metalowe ogrodzenie. Zadanie ułatwił mu niewielki rozmiar, którego nie doceniono przy sporządzaniu planów bezpieczeństwa. Mężczyźni zaopiekowali się dzieckiem do czasu przybycia jego rodziców.
Kiedy opiekunowie pojawili się, aby odebrać malucha, zostali przesłuchani przez funkcjonariuszy. Odpowiedzi na pytania były niezbędne, aby rodzice mogli odebrać dziecko. Zgodnie z procedurami dostęp do kompleksu został ograniczony na czas działań agentów. O zdarzeniu poinformował amerykański nadawca NPR.
Kilka lat temu podwojono wysokość ogrodzenia Białego Domu do prawie czterech metrów. Podniesienie stopnia zabezpieczeń było spowodowane serią naruszeń bezpieczeństwa, do których dochodziło w tamtym czasie. Nowe ogrodzenie posiada jeden mankament, który umożliwił dziecku przedostanie się na strzeżony teren. Jest nim dodatkowy cal przestrzeni między słupkami, który sprawia, że szczelina wynosi w sumie 12,7 centymetra. Taka przeszkoda nie stanowi wyzwania dla maluchów, którzy chcą zobaczyć z bliska Biały Dom. Jak czytamy na stronie NPR, starszym dzieciom zdarzało się w przeszłości utknąć między słupkami, a podczas demonstracji do ogrodzenia przykuwali się protestujący.