22-letnia Marianna pochodzi z Mariupola, czyli miasta, którego mieszkańcy dotkliwie odczuwają skutki działań wojennych. W rozmowie z PAP kobieta opowiedziała swoją historię, która zaczęła się od namowy znajomych, którzy przekonali ją do wyjazdu na zachód Ukrainy po tym, jak Rosjanie napadli na sąsiedni kraju. Niestety, w mieście postanowili zostać jej rodzice. Swoją decyzję przypłacili życiem.
- W maju nasz budynek został ostrzelany i moi rodzice, którzy na kilka minut weszli do mieszkania, by wziąć do piwnicy jakieś potrzebne im rzeczy, zginęli - relacjonowała Marianna, którą za PAP cytuje Onet. Kobieta dodała, że o śmierci rodziców dowiedziała się, gdy sama była już na zachodzie Ukrainy. Po otrzymaniu tragicznych wieści "była jakby zamrożona".
Marianna przyznała, że zwłaszcza zbliżające się święta wielkanocne to dla niej najtrudniejszy okres, ponieważ w tym czasie zawsze była z rodziną. 16 kwietnia, gdy wyznawcy prawosławia będą obchodzić Niedzielę Wielkanocną, Marianna po raz drugi spędzi Wielkanoc bez rodziców.
Wielu innych mieszkańców Mariupola, tak jak rodzice Marianny, zginęło wskutek działań wojennych, o czym możemy przeczytać na stronie bbc.com. Trudno oszacować dokładną liczbę ofiar, jednak ukraińskie władze twierdzą, że w wyniku rosyjskiej inwazji życie straciło ponad 20 tys. mieszkających tam ludzi. Dane ONZ pokazują także, że wojna niemal doszczętnie zniszczyła miasto. Organizacja szacuje, że 90 proc. budynków mieszkalnych w Mariupolu zostało uszkodzonych lub zniszczonych. Ponadto 350 tysięcy osób zostało zmuszonych do wyjazdu z miasta.