Dzień Zwycięstwa obchodzony 9 maja jest najważniejszym świętem państwowym Federacji Rosyjskiej. Upamiętnia koniec Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (1941-1945, część II wojny światowej, w której brał udział ZSRR). Ubiegłoroczne obchody święta odbyły się w warunkach trwającej w Ukrainie wojny. Teraz stoją pod znakiem zapytania.
"Władze Republiki Krymu i bohaterskiego miasta Sewastopol podjęły wspólną decyzję o odwołaniu uroczystych demonstracji z okazji 1 maja oraz o rezygnacji z organizacji przemarszów i defilad wojskowych 9 maja. Decyzja ta podyktowana jest względami bezpieczeństwa" - napisał w 12 kwietnia na Telegramie Siergiej Aksionow, okupacyjny szef republiki krymskiej. Jednocześnie podkreślił, że weterani nie zostaną pominięci. Przedstawiciele władz zamierzają ich odwiedzić i pogratulować.
"Wiadomość ta może budzić coraz większy niepokój u wielu Rosjan, którzy dostają natychmiastowy wgląd w źle zarządzaną i nieudaną kampanię w Ukrainie" - ocenił brytyjski wywiad.
Okazuje się, że obchody "ulubionego święta Putina", czyli dnia zwycięstwa ZSRR nad nazistowskimi Niemcami, odwołały także władze Kurska i Biełgorodu. Oficjalną przyczyną są kwestie bezpieczeństwa. Media jednak spekulują, że podczas uroczystości mogłoby wyjść na jaw, jak wielu Rosjan zginęło na froncie.
Choć - jak przyjmują Rosjanie - 9 maja 1945 roku Niemcy skapitulowały (akt wszedł w życie 8 maja o godzinie 23:01, według czasu moskiewskiego był to już kolejny dzień), parada z okazji Dnia Zwycięstwa w ZSRR odbyła się zaledwie trzy razy (w 1965, 1985 i 1990 r.). "Po upadku komunizmu zaczęła być organizowana co roku, ale dopiero za czasów Putina stała się kluczowym wydarzeniem mającym dowodzić potencjału rosyjskiej armii, a jednocześnie oddającym hołd żołnierzom poległym w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Putin wykreował się w ten sposób jako strażnik rosyjskiej historii" - czytamy na stronie Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Przypomnijmy, 16 marca 2014 r. na terytorium Autonomicznej Republiki Krymu oraz miasta wydzielonego Sewastopola odbyło się nielegalne referendum w sprawie przyłączenia obydwu podmiotów do Federacji Rosyjskiej. Według oficjalnych wyników wzięło w nim udział 83,1 proc. uprawnionych, z czego 96,8 proc. opowiedziało się za aneksją. Nie ma to jednak żadnego znaczenia. Podczas głosowana doszło do wielu nadużyć, a decyzja odebrania Ukrainie ziem i tak została już wcześniej podjęta przez Kreml.
"Dla Ukrainy utrata Krymu, oprócz jego znaczenia geopolitycznego i militarnego, a także wpływu na wewnętrzną scenę polityczną (...), wiąże się z konsekwencjami ekonomicznymi wynikającymi z utraty własności państwowej zlokalizowanej na półwyspie, w tym m.in. w sektorze energetycznym i wydobywczym oraz znaczącej dla ukraińskich eksporterów infrastruktury portowej" - tłumaczył Ośrodek Studiów Wschodnich.