To prawdopodobnie bomby rurowe. Policjanci znaleźli je na cmentarzu w republikańskiej dzielnicy Derry albo Londonderry - jak nazywają miasto lojaliści. W poniedziałek w okolicy doszło do niewielkich zamieszek. Około trzydziestu zamaskowanych demonstrantów zaatakowało policjantów, którzy znajdowali się w opancerzonym radiowozie - obrzucili ich między innymi butelkami z benzyną. Z koszy na śmieci powstała barykada. Nad protestującymi powiewała flaga republiki. "Niedokończona rewolucja" - to napis z jednego z transparentów. Nikt nie ucierpiał. Monitorujący demonstrację policjanci znajdowali się w opancerzonym samochodzie. Nikomu nic się nie stało.
Pod koniec marca brytyjski wywiad podniósł alarm antyterrorystyczny do czwartego z pięciu możliwych poziomów, co według klasyfikacji MI5 (Służby Bezpieczeństwa Wielkiej Brytanii) oznacza, że "atak jest wysoce prawdopodobny". W tym rejonie jest to jednak norma, nie wyjątek. Nieco ponad rok temu alarm obniżono do poziomu trzeciego, ale przez poprzednie dwanaście lat znajdował się na poziomie czwartym. Derry/Londonderry to miejsce, gdzie mieszka wielu republikanów, marzących o wyrzuceniu Brytyjczyków z Zielonej Wyspy. Działają też ugrupowania, które nie zrezygnowały z przemocy. Okres wielkanocny to w Irlandii Północnej czas parad, szczególnie republikanów, upamiętniających antybrytyjskie Powstanie Wielkanocne z 1916 roku. W tym roku mija 25 lat od podpisania Porozumienia Wielkopiątkowego, które uspokoiło sytuację w regionie. I z tej właśnie okazji do Belfastu przylatuje prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden.
***
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: