Rozmowę z Emmanuelem Macronem dziennikarze Politico.eu i "Les Echos" odbyli przy okazji powrotu polityka z Chin. W ubiegłym tygodniu francuski prezydent przebywał tam z trzydniową wizytą, podczas której spotkał się m.in. z przewodniczącym Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpingiem. Tematami rozmów była m.in. wojna w Ukrainie i sytuacja na Tajwanie.
Rząd w Pekinie uznaje Tajwan za część terytorium Chińskiej Republiki Ludowej, jednakże de facto nie sprawuje nad nim żadnej kontroli. W ostatnich miesiącach wokół wyspy swą aktywność zwiększyła chińska armia, która podejmuje coraz intensywniejsze patrole zwiadowcze i manewry morskie.
- Pytanie, na które Europejczycy muszą odpowiedzieć… czy w naszym interesie jest przyspieszenie [kryzysu - red.] na Tajwanie? Nie. Najgorsze byłoby myślenie, że my, Europejczycy, musimy stać się naśladowcami w tym temacie i brać przykład z agendy USA i chińskiej przesadnej reakcji - mówił Macron.
- Jeśli napięcia między dwoma supermocarstwami się zaostrzą… nie będziemy mieli czasu ani środków na sfinansowanie naszej strategicznej autonomii i staniemy się wasalami, podczas gdy moglibyśmy stać się trzecim biegunem [w porządku światowym - red.], jeśli mielibyśmy kilka lat na rozwój - dodał.
Według portalu Politico.eu Pałac Elizejski usunął niektóre fragmenty wywiadu, w których Emmanuel Macron mówił "jeszcze bardziej szczerze" o kwestiach dotyczących Tajwanu i strategicznej autonomii Europy.
Prezydent Francji cytowany przez "Les Echos" mówił także, że "my, Europejczycy, musimy się obudzić". - Naszym priorytetem nie jest dostosowywanie się do agend innych państw we wszystkich regionach świata - przekonywał. Według Macrona pułapką dla Europy byłoby "wpadnięcie w kryzysy, które nie byłyby naszymi kryzysami".
- Kluczem do zmniejszenia uzależnienia od Amerykanów jest przede wszystkim wzmocnienie naszego przemysłu obronnego, uzgodnienie wspólnych standardów. Wszyscy inwestujemy dużo pieniędzy, ale nie możemy mieć 10 razy więcej standardów niż Amerykanie! Następnie konieczne jest przyspieszenie walki o energetykę jądrową i odnawialne źródła energii w Europie - wskazywał francuski prezydent.
Emmanuel Macron zaznaczył, że "autonomia strategiczna oznacza założenie, że mamy podobne poglądy ze Stanami Zjednoczonymi, ale przyjmujemy strategię europejską, jeśli chodzi o Ukrainę, relacje z Chinami czy sankcje".
Wypowiedzi Emmanuela Macrona spotkały się z krytyką zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Europie. Amerykański dziennik "The Wall Street Journal" określił słowa francuskiego prezydenta "jako mało pomocne" i jednocześnie osłabiające amerykańskie i japońskie środki odstraszania wobec Chin na zachodnim Pacyfiku.
Według "WSJ" komentarze Macrona mogą też być wodą na młyn dla tych polityków w USA, którzy oczekują mniejszego zaangażowania Ameryki w sprawy europejskie. "Jeśli prezydent Biden nie śpi, powinien zadzwonić do pana Macrona i zapytać, czy próbuje dokonać ponownego wyboru Donalda Trumpa" - skomentowano.
Antoine Bondaz z Fundacji Badań Strategicznych w Paryżu wskazał z kolei na Twitterze, że Macron dokonał "błędu analitycznego", przyjmując, że to Stany Zjednoczone, a nie Chiny, są odpowiedzialne za napięcia. Podkreślił, że to Chiny chcą przejąć kontrolę nad Tajwanem.
Według Bondaza krytyka Stanów Zjednoczonych to "wzmacnianie wątpliwości partnerów" co do charakteru relacji Paryża z Pekinem i Waszyngtonem. "Macron gra w grę Pekinu, sugerując, że Francja pozostanie neutralna i odrębna w scenariuszu kryzysu w Cieśninie Tajwańskiej" - napisał.
"Macron wprowadza jedynie niekonsekwencję i niejasność do swojej polityki zagranicznej, osłabiając w ten sposób współpracę z naszymi partnerami" - podsumował ekspert. Zaznaczył, że konsekwencje tych słów odczują urzędnicy pracujący w Ministerstwie Spraw Zagranicznych i francuskim resorcie sił zbrojnych.
***
Porannej Rozmowy i Zielonego Poranka możecie słuchać też w wersji audio w dużych serwisach streamingowych, np. tu: