11-letni Gannon Stauch z Colorado Springs zniknął pod koniec stycznia 2020 roku. Jego macocha, Letechia Stauch, zgłosiła zaginięcie policji. Powiedziała wtedy, że chłopiec wyszedł do kolegi i już nie wrócił. Wszystko stało się pod nieobecność ojca Gannona, Alberta. Gdy mężczyzna wrócił z podróży, jego żona zupełnie zmieniła zeznania. Twierdziła m.in. do ich domu włamali się dwaj mężczyźni, którzy zgwałcili ją i uprowadzili jej pasierba, a jeszcze później - że jeden z tych mężczyzn porwał Gannona po tym, jak chłopiec rzekomo ucierpiał w wypadku rowerowym - podała amerykańska telewizja CBS i lokalny dziennik "The Colorado Gazette".
Albert zaczął nabierać podejrzeń, że to jego żona zabiła Gannona. Do tego samego wniosku doszli śledczy. Znaleźli ślady krwi chłopca na bucie Letechii, a także w jej samochodzie. Na broni powiązanej ze sprawą ujawnili odciski jej palców. Ustalili również, że krótko przed zgłoszeniem zaginięcia Letechia pojechała na Florydę. Tam - pod mostem w mieście Pensacola - znaleziono walizkę ze zwłokami Gannona. Letechia została aresztowana. Oskarżono ją o postrzelenie chłopca w głowę i dźgnięcie go 18 razy nożem w klatkę piersiową. Według ustaleń śledczych kobiecie w zacieraniu śladów pomagała jej 17-letnia wtedy córka z poprzedniego małżeństwa. Miała przywieźć matce środki czystości, którymi tamta posprzątała miejsce zbrodni. Rzekomo towarzyszyła Letechii także wtedy, kiedy wywoziła ciało Gannona na Florydę.
4 kwietnia br. rozpoczął się proces w tej sprawie. W sądzie odtworzono nagranie rozmowy telefonicznej, którą Letechia Stauch odbyła z byłym już mężem w dniu "zaginięcia" Gannona. Albert pytał Letechię wprost, czy miała z tym coś wspólnego, a ona oskarżała go, że traktuje ją jak przestępczynię. Jednocześnie przyznawała, że "miała tego dnia zaćmienie umysłu", i że "czuła się trochę jak w filmie". W końcu Letechia przyznała się do zabójstwa, ale wraz z obrońcami twierdzi, że nie była poczytalna w chwili zbrodni. Zdaniem oskarżycieli nie jest prawdą. Uważają, że oskarżona próbuje tylko manipulować. Sugerują też, że Letechia była nieszczęśliwa w małżeństwie i że czuła się traktowana jak niepłatna opiekunka do dzieci. Letechii Stauch grozi dożywocie. Proces w sprawie potrwa jeszcze co najmniej kilka tygodni.