Biełsat poinformował, że prezeska Związku Polaków na Białorusi została wraz z matką wezwana do Mińska. Tam urzędnicy wręczyli jej dokument umarzający jej sprawę "z powodu braku znamion przestępstwa".
"Z zadowoleniem odnotowujemy fakt, że Andżelika Borys została oczyszczona z nieprawdziwych zarzutów. To krok w dobrym kierunku. Liczymy, że podobne decyzje zapadną także wobec Andrzeja Poczobuta i innych więźniów. Nie zapominamy o was!" - napisał na Twitterze Łukasz Jasina, rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Jeszcze w ubiegły piątek Aleksander Łukaszenko wygłosił przemówienie do narodu, gdzie poruszył sprawę Andżeliki Borys.
- Nie damy im Borys. To jest dorosła kobieta. Kiedyś upomniała się o nią jej matka. Wiecie, że ja ją ułaskawiłem. Nie oddamy jej nikomu. Niech sama podejmie decyzję. A ja wiem, że ona podjęła decyzję i będzie mieszkać na Białorusi. Jest Polką, ale jest moją Polką, naszą Polką - mówił prezydent Białorusi.
Andżelika Borys została aresztowana przez białoruski reżim 23 marca 2021 roku za organizację wydarzenia kulturalnego, które zostało uznane przez władze za nielegalne: miało upamiętniać żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego. Dwa dni później zatrzymani zostali też Andrzej Poczobut, Irena Biernacka, Maria Tiszkowska i Anna Paniszewa. Formalnie zostali zatrzymani na podstawie artykułu "o podżeganiu do nienawiści na tle narodowościowym", za co grozi kara od 5 do 12 lat pozbawienia wolności.
Po roku Borys została wypuszczona z więzienia, ale karę zamieniono na areszt domowy i zakaz opuszczania kraju.
Co dalej z Andrzejem Poczobutem? "Rzeczpospolita" zapytała o jego dalsze losy aktywistę związanego z prezydentem Łukaszenką. Informator przekazał: "Będziemy oczekiwali na wzajemne przyjazne kroki z polskiej strony. Wizyty, albo chociażby telefonu polskiego ministra spraw zagranicznych do naszego ministra, by omówić mapę drogową normalizacji relacji obu krajów".