Członkowie rodziny widzieli 20-letnią Pashun Jeffery razem z dwuletnim synem - Taylenem Mosleyem - w środę po południu. Około trzech godzin później sąsiedzi słyszeli głośne poruszenie dobiegające z mieszkania kobiety, ale nie wezwano policji - podaje ABC News.
Następnego dnia matka 20-latki skontaktowała się z administratorem budynku, ponieważ nie mogła skontaktować się z córką. Wówczas w mieszkaniu odkryto ciało kobiety, wielokrotnie godzone nożem.
Od tej chwili trwały poszukiwania dwulatka, w którym brali udział nurkowie i użyto dronów. Podczas poszukiwań w okolicy jeziora, oddalonego o kilka kilometrów od domu kobiety i dziecka, funkcjonariusze zauważyli aligatora z czymś w pysku. Szybko zorientowano się, że to ciało dziecka. Do zwierzęcia zaczęto strzelać, wówczas wypuścił ciało chłopca w - jak podała policja - stanie nienaruszonym. Aligator został uśpiony.
Policja nie wyjawiła, w jaki sposób zginął mały Taylen i czy przyczynił się do tego aligator, czy może zwierzę znalazło chłopca już martwego.
Ojciec dziecka, 21-letni Thomas Mosley pojawił się w domu swojej matki w środę wieczorem z ranami na rękach i ramionach, a później zgłosił się do szpitala. Teraz odmawia składania zeznań.
Mężczyźnie postawione zostaną dwa zarzuty zabójstwa - 2-letniego Taylena Mosleya i jego 20-letniej matki Pashun Jeffery.