Czechy a Kościół katolicki. Piwo z księdzem po mszy, puste kościoły i bezrefleksyjne tradycje

W 997 roku Bolesław Chrobry wykupił od Prusów szczątki czeskiego misjonarza i biskupa praskiego św. Wojciecha za złoto ważące tyle, co ciało męczennika. Dzięki tej relikwii w Polsce możliwe było ustanowienie w Gnieźnie niezależnego biskupstwa i ostateczne zalegitymizowanie chrześcijańskiej Polski. Ponad 1000 lat później to Polska musi wysyłać swoich księży, żeby służyli na czeskich parafiach, a piękne czeskie kościoły stoją puste. Według danych ze spisu powszechnego z 2021 roku aż 80 procent Czechów deklaruje się jako niewierzący lub nie decyduje się ujawnić wyznania. Mimo to religia odgrywa w czeskim społeczeństwie większą rolę, niż by się mogło wydawać i niż sami Czesi zdają sobie z tego sprawę.

Żeby zrozumieć obecną niechęć Czechów wobec religii trzeba cofnąć się do XIX wieku. Religioznawca Zdenek Vojtíšek w rozmowie z Gazeta.pl tłumaczy, że sytuacja w Polsce i Czechach była wtedy praktycznie taka sama. Wszyscy byli katolikami. W drugiej połowie XIX wieku w Czechach zaczęło rodzić się jednak silne poczucie patriotyzmu i niezależności narodowej. W tym czasie Czechy były podległe monarchii Habsburskiej i Cesarstwu Austro-Węgierskiemu, które było wyraźnie związane z Kościołem katolickim. - Mieszkańcy Czech zaczęli czuć się Czechami. Religa była więc automatycznie w opozycji do tego myślenia. W tym czasie, jeśli ktoś chciał być postrzegany jako dobry Czech, jako członek narodu czeskiego, musiał zdystansować się do religii katolickiej - tłumaczy Vojtíšek. Wskazuje, że właśnie w tym momencie Czesi zdystansowali się na dobre od Kościoła Katolickiego. Nie pomogły również czasy komunistyczne, gdy w latach 50. w Czechosłowacji zlikwidowane zostały zakony, zabroniono kształcenia nowych księży, a proboszczowie zostali podporządkowani partyjnym sekretarzom.  

Zobacz wideo Piechociński: Coś się z nami złego stało, że utraciliśmy poczucie odpowiedzialności za Polskę

Historia odrzucenia religii przez Czechów

Co więcej, władze komunistyczne odebrały część majątków Kościelnych. Zresztą dopiero w 2013 roku Czechy przyjęły ustawę o naprawianiu krzywd, która zobowiązała władze do wypłaty rekompensat i zwrócenia tych nieruchomości, które nie zostały inaczej zagospodarowane. W 2019 roku te wypłaty jednak opodatkowano w wysokości 19 proc., co uznano jako ostateczne zaostrzenie rozdziału Kościoła od państwa. Ksiądz Radim Cigánek wyjaśnia Gazeta.pl, że od czasów komunizmu państwo narzuciło księżom pensje państwowe, aby ich kontrolować. Gdy jednak zwrócono część skonfiskowanego przez komunistów majątku i przyznano rekompensatę finansową, wpływy z majątku kościelnego oraz środki z odszkodowań zaczęły być przeznaczane przez poszczególne diecezje na wynagrodzenia dla duchownych, a państwo nie wypłaca już pensji księżom.  

Czesi zostali więc historycznie do religii zniechęceni, a państwo od kościoła oddzielone grubą kreską. Wspominane 80 proc. ateistów to jednak - według Zdenka Vojtíšeka - liczba zdecydowanie zawyżona. - Główną różnicą między Polską a Czechami jest społeczne rozumienie kościoła. W Polsce nie trzeba być wierzącym, ale wystarczy nie mieć nic przeciwko Kościołowi i można np. ochrzcić swoje dzieci. Nie trzeba chodzić do kościoła co tydzień, ale można żyć z Kościołem. W Czechach jest odwrotnie. Tylko ci, którzy regularnie chodzą do kościoła, uważają się za wierzących. Inni ludzie nie mówią, że są katolikami, tylko ateistami. To nie znaczy, że w nic nie wierzą. To znaczy, że są przeciwko Kościołowi. Nie należą do Kościoła - tłumaczy religioznawca. Czesi bardziej od samej wiary są bowiem zdystansowani wobec Kościoła. Traktują go jak coś dziwnego i obcego, czego początków należy szukać we wspominanym już XIX wieku. Z tego powodu paradoksalnie w Czechach jest więcej osób wierzących niż pokazują to dane. - Wielu ludzi wierzy w Boga lub jakąś jego wersje, ale nie identyfikują się z chrześcijaństwem. Nawet jeśli identyfikują się z nim to nie chcą identyfikować się z kościołem. Wiele osób wyznaje swoje indywidualne wierzenia. W ciągu ostatnich 30 lat pojawiło się mnóstwo ludzi, którzy wierzą w energię lub "coś boskiego". Nie wiedzą dokładnie co to jest, ale wierzą, że ktoś nad nimi czuwa - dodaje. Ksiądz Radim Cigánek w rozmowie z nami dopowiada również, że komunizm, a teraz sekularyzm narzuciły pogląd, że religia jest tylko sprawą prywatną, przez co ludzie nie chcą deklarować swojego wyznania publicznie.

Czesi przejmują nieświadomie chrześcijańskie tradycje

Co ciekawe, z moich obserwacji, a mieszkam już w Czechach prawie rok, Czesi dużo więcej czerpią z religii chrześcijańskiej nie może się wydawać. Oczywiście obchodzą hucznie Boże Narodzenie, które co prawda od swoich katolickich korzeni odchodzi, ale prezenty małym Czechom i Czeszkom przynosi nie Święty Mikołaj czy Gwiazdor, a Ježíšek, czyli Dzieciątko Jezus. Swoją drogą w czasie kampanii wyborczej kandydat na prezydent Andrej Babisz również pokazywał się publicznie z figurką Praskiego Dzieciątka Jezus i deklarował do niego wielkie przywiązanie. Równocześnie deklarując ateizm. Czesi lubią gromadzić się wokół kościołów. W mojej okolicy regularnie organizowany jest zlot food-trucków na terenie należącym do kościoła. Przypomina to lekko unowocześnione odpusty, które kojarzę z dzieciństwa. Tylko zamiast obwarzanków można kupić churrosy albo kalmary. Jeszcze bardziej symboliczna wydaje mi się Wielkanoc, która mocno związana jest z tradycją chrześcijańską. W Pradze już na dwa tygodnie przed Wielkanocą otwierają się "wielkanocne jarmarki", na których można kupić grzane wino czy zjeść trdelnik. Okolice kościołów przystrojone są jajkami i kolorowymi wstążkami. Co więcej, Wielki Piątek w Czechach to dzień wolny od pracy. Większość Czechów nawet jednak nie wie, co tak naprawdę symbolizować ma Wielkanoc. Czesi traktują ją bardziej jako święto wiosny. Gdy rozmawiam z Czechami są zaskoczeni chrześcijańskimi korzeniami Wielkanocy. Im kojarzy się ona głównie z Pomlazką, czyli czeskim wielkanocnym, zwyczajem ludowym polegającym na gonieniu kobiet przez mężczyzn i symbolicznym "biczowaniu" za pomocą rózgi lub plecionki z wikliny zwanej właśnie pomlazką. Ma to miejsce w Poniedziałek Wielkanocy.  

Jarmark Wielkanocny na Namesti MiruJarmark Wielkanocny na Namesti Miru Eryk Kielak Gazeta.pl

- Czeski to naród jest nie tyle ateistyczny, co ignorancki. Czeskie społeczeństwo nie wie zbyt wiele o religii. Stosunek do kościoła jest podobny jak stosunek do samej religii. Większość ludzi nie chce mieć nic wspólnego z Kościołem i religią. Religia jest czymś, o czym nie chcemy mówić. Nie chcemy wiedzieć, czym jest religia. Czechy to naród ignorantów. Nie ateistów - mówi nam Zdenka Vojtíšeka. - Coś, co dla Czechów nie jest związane z religią czy Kościołem wydaje się bardziej atrakcyjne. Na przykład wiara w energię, reiki, homeopatię, jogę lub mindfulness. Jeśli to nie jest nazywane religią, to Czesi to uwielbiają. Nie mają nic wspólnego z Kościołem i deklarują się jako ateiści, ale są bardzo zaangażowani w inne quasi-religijne aktywności - dodaje religioznawca.  

Czechy. W kościołach pustki

Zdystansowane podejście ma również swoje dobre strony. Gdy pytam wierzących Czechów o to jak są traktowani przez innych, wskazują, że ten temat nikogo nie interesuje. Przeważnie jedyną reakcją jest obojętność. Podobnie z księżami, którzy nie narzekają na szykany społeczne. - Większość ludzi nie ma pojęcia, jak żyje ksiądz i co robi. Najczęściej spotykam się z ciekawością i ludzie nie boją się pytać wprost o różne podchwytliwe tematy. Na pewno nie mam żadnego prestiżu z tego powodu, że jestem księdzem, ale też żadnych problemów - mówi nam ksiądz Benedikt Hudema. Księża, z którymi rozmawiam opowiadają mi, że często chodzą w cywilnych ubraniach, bez koloratki. Co więcej, nie widzą nic złego w pójściu po mszy z wiernymi na piwo. - W naszym kraju, jeśli chcę z kimś szczerze porozmawiać lub załatwić poważne sprawy, idziemy na piwo do pubu i nikt się nie dziwi. To jest rzecz społeczna - wyjaśnia nam ksiądz Benedikt.  

Luźniejsze podejście księży zauważyłem także ja, gdy przed napisaniem tego artykułu udałem się do Kościoła św. Prokopa w Pradze, na msze. Prowadzący liturgie ksiądz swoje kazanie zaczął słowami: "ewangelia była może niepotrzebnie długa, ale …" po czym wyjaśnił przypowieść o ślepcu. Moją uwagę zwróciła również dosyć długa chwila cieszy, po wygłoszeniu kazania. Prawdopodobnie służyć ona miała refleksji nad słowami księdza. To co jednak zdziwiło mnie jeszcze przed przekroczeniem progu świątyni to mała liczba mszy, w niedzielę. W kościele, który znajduje się najbliżej mojego mieszkania była tylko jedna liturgia. Z informacji zamieszczonych na stronie zrozumiałem, że w całej dzielnicy Žižkov, w której mieszka ok. 60 tysięcy osób, są cztery msze niedzielne - każda o innej godzinie, w innym kościele. Gdy udałem się na msze szybko zrozumiałem dlaczego. W kościele było ok. 40 osób. Długie ławki, w większości zajęte były przez dwie-trzy osoby. Ja swoją dzieliłem z Czechem w średnim wieku, a przy przekazywaniu sobie "znaku pokoju" musieliśmy do siebie kawałek podejść. Sama msza nie różniła się wiele od tych, które odprawia się w moim rodzinnym Strykowie. Całość trwałą około 50 minut, a sam obrządek przebiegał tak samo. Moją uwagę zwróciły dodatkowe ogrzewacze "pod tyłek" oraz karteczka z modlitwą za księdza.  

Msza Święta w Kościele św. Prokopa w PradzeMsza Święta w Kościele św. Prokopa w Pradze Eryk Kielak Gazeta.pl

Modlitwa na ławce w Kościele św. Prokopa w PradzeModlitwa na ławce w Kościele św. Prokopa w Pradze Eryk Kielak Gazeta.pl

W Czechach brakuje księży i wiernych. Ale wierni nie tracą nadziei na odbudowę Kościoła


W Czechach jest jednak wciąż problem z powołaniami. Księży brakuje. Większość nie ma swojej jednej parafii i odprawia msze w wielu miastach. Ksiądz Cigánek tłumaczy nam, że w Czechach księży na stałe mają jedynie parafie w miastach powyżej ok. 5 tys. mieszkańców. Małe wiejskie parafie, w których rezydowałby ksiądz jest bardzo mało, a jeżeli już to na Morawach, gdzie liczba wierzących jest większa. - Musimy sprowadzać księży z zagranicy. Kiedyś dużo duchownych przybywało z Polski, ale to już historia. W Polsce też jest spadek powołań i polscy księża nie są już wysyłani do Czech. Myślę, że w przyszłości zdominują nas księża z Afryki, którzy będą przyjeżdżać m.in. do Czech – opowiada nam ksiądz Kliment Mikulka. Konsekwencją tego problemu jest to, że w Czechach zdecydowana większość księży to proboszczowie i administratorzy parafii, dzięki czemu mają trochę większe pensje, choć jak nam mówią, niewiele większe od minimalnej stawki. Diecezja opłaca im również ubezpieczenie zdrowotne czy emerytalne. W przeciwieństwie do Polski, jest tu jednak mniej datków od wiernych. Wynika to również z tego, że samych wiernych jest mniej. Ksiądz nie chodzi w Czechach po kolędzie, a datki na pogrzeby, chrzty, śluby itp. są po prostu mniejsze, a czasem żaden. Między innymi dlatego, że na zlaicyzowanych terenach Czech pogrzeby prawie nie istnieją. Bardzo popularna jest kremacja zmarłych.

Czescy wierni i księża nie tracą jednak nadziei, że sytuacja może się odwrócić. Pokładają ją w katechumenach i konwertytach, którzy chcą przyjmować chrzest jako dorośli i nawracają się. - W samej archidiecezji praskiej (około 3 milionów mieszkańców) chrzcimy co roku około 500 dorosłych. Większość z nich to młodzi ludzie (15-25 lat) lub na skraju emerytury, którzy w dużej mierze zostawili za sobą aktywne życie zawodowe i pytają o sens życia - tłumaczy nam ksiądz Cigánek. Podkreśla jednak, że Czesi w większości są ignorantami w kwestii wiary i Biblii, ponieważ w Czechach nie ma obowiązkowej religii w szkołach. Oczywiście, na życzenie rodziców takie zajęcia mogą być przeprowadzone. Potrzeba jednak zebrać grupę dzieci, które będą chciały na nią uczęszczać. Mówi się, że wystarczy 6-7 uczniów, ale i tak zajęcia religii nie są powszechne. Kliment Mikulka zauważa, że po pandemii ludzie szukają wspólnoty, a chrześcijaństwo może ją dać, dlatego ma nadzieję, że liczba wiernych będzie się z roku na rok zwiększać. Mniej optymistycznie przyszłość kościoła w Czechach widzi ksiądz Cigánek, który mówi, że w kraju promuje się ateizm i świeckość (wypychając wiarę i Kościół z przestrzeni publicznej), przez co ludzie nawet poszukujący religii mogą jej nie znaleźć.  

Więcej o: