Elwira Wichariewa została otruta solami metali ciężkich. Lekarze wykryli w jej krwi dichromian potasu - silnie toksyczną, rakotwórczą substancję, powszechnie stosowaną w chemii przemysłowej. Spożycie jej kończy się na ogół śmiercią - podał niezależny rosyjski kanał "SOTA", którego autorzy mieli wgląd w wyniki badań opozycjonistki. Wichariewa zrelacjonowała, że pierwsze objawy zatrucia zaczęła odczuwać na przełomie listopada i grudnia, a potem znowu - na początku lutego. Polityczka początkowo uskarżała się na silny ból brzucha, kołatanie serca, wymioty i drętwienie kończyn. Później do listy objawów dołączyły skurcze i omdlenia, a także wypadanie włosów.
- Wystarczy, że delikatnie dotknę moich rzęs, a natychmiast wypadają. Płytki paznokci wyglądają, jakby przejechał po nich pociąg. Moja skóra jest czerwona jak pomidor, co godzinę pojawia się jakiś nowy objaw - opowiedziała Wichariewa w rozmowie z telewizją Dożd'. Dodała, że lekarze często nie potrafili jej pomóc i odsyłali do kolejnych specjalistów. W końcu kobieta trafiła do toksykologa, który zdiagnozował u niej zatrucie. Nie wie, w jaki sposób trucizna dostała się do jej organizmu; lekarze podejrzewają, że drogą kropelkową lub przez żywność.
Elwira Wichariewa w przeszłości pracowała przy kampaniach wyborczych opozycjonisty Dmitrija Gudkowa. W 2021 roku sama kandydowała do Dumy Państwowej, ale przegrała z prokremlowskim kandydatem, Timofiejem Bażenowem, powszechnie oskarżanym o zafałszowywanie wyników - czytamy na łamach brytyjskiego dziennika "The Daily Telegraph".
Rok później działaczka zajęła szóste miejsce w wyborach samorządowych w moskiewskiej dzielnicy Marjina Rosza. W ostatnich miesiącach przed zatruciem prowadziła popularnego wideobloga, często pojawiała się w rosyjskich mediach, gdzie krytykowała politykę Kremla i sprzeciwiała się wojnie w Ukrainie. Dziś zapowiada, że nie ma zamiaru opuszczać Rosji. Wciąż nie pokazuje się publicznie, kontynuuje leczenie, ale chce nadal angażować się w politykę w swoim kraju.