Swoją analizę "The Guardian" rozpoczyna od relacji z towarzyskiego spotkania, do którego pod koniec grudnia miało dojść w domu wysokiego rangą rosyjskiego urzędnika. Na przyjęciu, jak podają źródła gazety, obecny był Dmitrij Pieskow, rzecznik prasowy Kremla. Dziennikarze przytaczają słowa, które miał wypowiedzieć przy wznoszeniu toastu. - Zgaduję, że oczekujecie, iż coś powiem. Sprawy będą trudniejsze. To zajmie bardzo, ale to bardzo dużo czasu - powiedział według tej relacji Pieskow.
Autorzy artykułu zwracają uwagę na zmianę retoryki samego Władimira Putina. Dyktator, jak piszą, od dłuższego czasu przedstawia agresję na Ukrainę jako egzystencjalną bitwę, w której stawką jest przetrwanie Rosji. "The Guardian" przywołuje niedawną wizytę Putina w fabryce lotniczej w Buriacji. - Dla nas to nie jest zadanie geopolityczne, ale zadanie dotyczące przetrwania rosyjskiej państwowości, stworzenia warunków dla przyszłego rozwoju kraju i naszych dzieci - mówił prezydent Federacji Rosyjskiej. Politolog Maksym Trudolubow dostrzega pewien wzorzec w ostatnich przemówieniach Putina. Jak zauważa, w ostatnich tygodniach wypowiedzi przywódcy coraz częściej nawiązują do pojęcia "wiecznej wojny" z Zachodem. - Putin praktycznie przestał mówić o jakichkolwiek konkretnych celach tej wojny. Nie proponuje żadnej wizji tego, jak mogłoby wyglądać przyszłe zwycięstwo. Wojna nie ma ani wyraźnego początku, ani przewidywalnego końca - mówi politolog.
W podobne tony Putin uderzał w lutowym orędziu do narodu. Mówił wówczas m.in. o zagrożeniach dla istnienia Rosji. "The Guardian" cytuje anonimowego zachodniego dyplomatę, który interpretuje to wystąpienie jako przygotowanie rosyjskiego społeczeństwa do "wojny, która nigdy się nie kończy". Zgodnie z danymi zachodnich wywiadów Rosja zakładała, że rozpoczęta ponad rok temu napastnicza wojna zakończy się w ciągu kilku tygodni. Tymczasem według zachodnich szacunków w Ukrainie Rosja mogła stracić nawet 200 tys. żołnierzy (sumując zabitych i rannych). Dziś także analitycy wojskowi zakładają, że wojna w Ukrainie będzie trwała długo. - Rosja nie ma zdolności bojowych do przeprowadzenia dużej ofensywy - ocenia w "Guardianie" Rob Lee, amerykański ekspert od wojskowości. Według niego mniej niż 10 proc. rosyjskich żołnierzy obecnych w Ukrainie jest w stanie przeprowadzać poważniejsze ofensywy. Resztę mają stanowić słabo przeszkoleni poborowi. W grudniu ubiegłego roku rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu zapowiedział zwiększenie liczebności armii do 1,5 mln żołnierzy. - Widzimy, że rosyjska armia przygotowuje się do długiej wojny. Putin zakłada, że zasoby jego kraju przebiją zasoby Ukrainy, jeśli Zachód zmęczy się pomaganiem Kijowowi - skomentował Lee.