40-letni Robert Castillo przyszedł wraz z żoną, Corinną Woodhull na spotkanie biblijne. Siostra Castillo powiedziała, że początkowo para "zachowywała się normalnie" i usiadła razem na kanapie. Niedługo później mężczyzna miał szepnął coś do ucha kobiecie, a następnie wielokrotnie zranił ją nożem - poinformował serwis CBS News. Castillo miał dźgnąć Woodhull ok. 20 razy, sześciocalowym ostrzem. Świadkowie twierdzą, że kobieta błagała ich, aby nie pozwolili jej umrzeć - podaje z kolei "Daily Mail".
Obserwatorzy zdarzenia obezwładnili napastnika i pilnowali go do przyjazdu służb. Jeden ze świadków powiedział w rozmowie z policją, że jego zdaniem Castillo zaatakowałby więcej osób, gdyby nie został powstrzymany. Poszkodowana została przewieziona do szpitala Regions z poważnymi ranami tułowia, klatki piersiowej i ramion. Po przybyciu do placówki kobieta została uznana za zmarłą.
Według relacji brata Castillo, które opisuje CBS Minnesota, para miała problemy w związku. Napastnik w rozmowie z policją przyznał, że nie mieszkał z żoną, jednak formalnie wciąż byli w związku małżeńskim. Z kolei brytyjski portal dodaje, że Castillo miał zapytać śledczych, czy z Woodhull "będzie dobrze" i kręcił głową z niedowierzaniem, gdy powiedziano mu, że zmarła. Siostra agresora przyznała, że cały czas nosił przy sobie nóż, aby "chronić siebie".
Biuro lekarza sądowego hrabstwa Ramsey stwierdziło, że śmierć Corinny Woodhull była zabójstwem, w związku z czym Robert Castillo został oskarżony o morderstwo drugiego stopnia. Mężczyzna widnieje w policyjnej kartotece jako wielokrotny recydywista, z ośmioma wyrokami skazującymi, w tym m.in. za napaść, włamanie i posiadanie broni palnej. Jeśli Castillo zostanie skazany za morderstwo, grozi mu do 40 lat pozbawienia wolności.
Corinna Woodhull była mamą pięciorga dzieci i pracowała w ośrodku leczenia uzależnień Juel Fairbanks Recovery Services. Znajomi z pracy pożegnali kobietę, pisząc "z przykrością informujemy, że jedna z naszych pracowniczek, Corrina Woodhull, zginęła tragicznie zeszłej nocy". "Corrina miała tak dużo światła i każdego dnia rozprzestrzeniała to światło i pozytywną energię wśród naszych klientów i pracowników. Była siłą, z którą należało się liczyć. Miała wielkie serce i szczerze chciała pomagać innym. Pozostawia po sobie spuściznę w Juel Fairbanks i będzie nam jej naprawdę brakowało. Proszę, miejcie jej rodzinę, naszych klientów i pracowników w swoich modlitwach" - dodali pracownicy ośrodka.