Sytuacja strategiczna nie zmieniła się jednak ani odrobinę. Ukraińcy pozostają w defensywie, Rosjanie nacierają na kilku kierunkach. Efekty bardzo mizerne, straty zauważalne. W tle Ukraińcy starają się przygotować do przejścia do ofensywy i odzyskania inicjatywy oddanej miesiące temu. Kiedy to się stanie, trudno powiedzieć. Szerzej możliwe scenariusze opisaliśmy we wcześniejszym tekście.
Na razie trwa jednak ten sam stan co od stycznia. Rosjanie naciskają. W przyciągającym najwięcej uwagi Bachmucie nie przynosi im to wielkich efektów. Ukraińcy niezmiennie trzymają centrum miasta i szeroki na 4-6 kilometrów korytarz wiodący z niego na zachód. Pozycje obu stron nie zmieniły się istotnie od trzech tygodni. Rosjanie nieustannie atakują na kilku kierunkach. Po pierwsze samo centrum miasta, zwłaszcza od południa, gdzie są bardzo blisko głównej drogi wychodzącej z miasta na zachód. Toczą się ciężkie boje o budynki na południe od skrzyżowania, gdzie niegdyś stał pomnik z radzieckim odrzutowcem MiG-17. Teraz już zniszczony. Rosjanie mieli na pewien czas opanować znajdujące się nieopodal bloki, dające im świetny punkt obserwacyjny na całą zachodnią część miasta i ukraińskie linie zaopatrzeniowe. Ze względu na znaczenie tego miejsca, Ukraińcy mieli przeprowadzić kontratak i odzyskać sporo terenu, ale potem znów go stracić. Aktualnie bloki nadal mają być w rosyjskich rękach.
Na północy miasta Rosjanie najwyraźniej ugrzęźli na terenie zakładów metalowych i na przestrzeni tygodnia nie dokonali większych postępów. Podobnie na północny zachód od niego, gdzie starają się wykorzystać wcześniejsze sukcesy i zająć pasmo wzgórz, będące główną przeszkodą terenową w drodze do kluczowych miast Donbasu w rękach Ukraińców - Kramatorska i Słowiańska. Na przestrzeni tygodnia mieli pewne postępy na tym kierunku, ale liczone w setkach metrów. Na południe Bachmutu Rosjanie kompletnie ugrzęźli i miejscami zostali nawet trochę odrzuceni. Przebieg linii frontu nie zmienił się tam istotnie od tygodni.
Sytuacja w Bachmucie i najbliższej okolicy. Mapa ze środy, ale sytuacja nie zmieniła się istotnie do dzisiaj Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Z całego regionu Bachmutu regularnie napływają doniesienia o rosyjskich atakach, ale też o ukraińskich kontratakach. Nie jakichś dużych, które istotnie zmieniłyby sytuację, ale lokalnych obliczonych na odbicie jakiegoś istotnego skrawka terenu, który ułatwi dalszą obronę. Ich skuteczność nie jest jednoznaczna. Raz mowa o sukcesach, raz o porażkach i stratach. To, co można jednak na pewno powiedzieć, to że sytuacja obrońców miasta jest aktualnie względnie stabilna, choć niezmiennie bardzo ciężka. Wśród samych ukraińskich żołnierzy nie milkną dyskusje na temat sensu i opłacalności kurczowej obrony skrawka Bachmutu. Narracja dowództwa jednak się nie zmienia. Ma to być konieczne poświęcenie na rzecz stworzenia lepszych warunków do dużej kontrofensywy wiosennej.
Sytuacja w Awdijiwce położonej opodal Doniecka nie jest aż tak krytyczna dla Ukraińców. Po sukcesach Rosjan na przestrzeni ostatnich 2-3 tygodni robi się jednak niepokojąca i zaczyna przypominać Bachmut w styczniu. Dla Rosjan to od początku wojny bardzo ważny kierunek. Awdijiwka jest około 15 kilometrów od centrum Doniecka i stanowi dla Ukraińców ważną platformę do rozpoznania i ostrzału (według Rosjan terrorystycznego wymierzonego w cywilów) celów na terenie tegoż miasta, które jest dla Rosjan ważnym węzłem logistycznym. Jednak pomimo rzucania tu do ponawianych ataków ogromnych ilości ludzi, sprzętu i zużywania tysięcy ton amunicji, efekty po ponad roku walk pozostają mizerne. To na umocnieniach ukraińskich w rejonie Awdijiwki wykrwawiły się niemal do cna oddziały tak zwanych separatystów donieckiech.
Przykład użycia prostego drona kamikadze kierowanego z użyciem gogli wirtualnych. Wraz z podwieszonym pociskiem wlatuje do uszkodzonego i porzuconego rosyjskiego czołgu. Najwięcej tego rodzaju nagrań jest z rejonu Awdijiwki.
Teraz do ataków idą głównie sami Rosjanie, w tym wielu zmobilizowanych przeniesionych do oddziałów nominalnie separatystycznych. Regularnie skarżą się oni na brak wyszkolenia, broni i łączności, oraz rzucanie do frontalnych chaotycznych ataków na ukraińskie umocnienia, co ma się dla nich kończyć bardzo ciężkimi stratami. Regularnie padają określenia "mięso armatnie" czy "mięsne szturmy". Pomimo tego taka presja, istotnie zwiększona od końca stycznia, najwyraźniej przetrzebiła też Ukraińców. Jak widać na poniższej mapie, Rosjanie w 2/3 okrążyli miasto. Czerwony obszar na północ od niego wokół wsi Krasnohoriwka to efekt ostatnich 2 tygodni walk. W tym tygodniu Rosjanie nieco powiększyli swój stan posiadania, idąc na zachód od niej. Napierają też na północ od lotniska, w rejonie wsi Wodziane i Opytne, gdzie bardzo powoli, ale systematycznie posuwają się naprzód, okopując się w kolejnych liniach drzew pomiędzy polami. Nie jest to jeszcze katastrofa, ale sytuacja robi się nieciekawa, kiedy główne drogi zaopatrzeniowe do miasta są już w zasięgu rosyjskich moździerzy, albo prawie w ich zasięgu.
Sytuacja w rejonie Awdijiwki. Widać, że Rosjanie starają się iść naprzód po bokach miasta Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Na dwóch pozostałych głównych osiach natarcia w obwodzie Donieckim, czyli Marinka i Wuhłedar, na przestrzeni ostatniego tygodnia prawie nic się nie zmieniło. Ewentualnie to, że w rejonie tego drugiego miasta jest wyraźnie ciszej. Prawie dwa miesiące niemal całkowicie bezowocnych ataków i ciężkich strat najwyraźniej wyczerpały dostępne zasoby i skłoniły rosyjskie dowództwo do przemyślenia sytuacji. Na całym odcinku frontu aż do Dniepru w rejonie Zaporoża, panuje względna cisza. Ukraińcy mają częściej niż wcześniej przeprowadzać niewielkie ataki, których celem chyba jest głównie rozpoznanie rosyjskich pozycji. Nie zdobywanie terenu. Ta względna cisza nie znaczy jednak, że jest dosłownie cicho. Trwa nieustanna wymiana ognia, latają drony, giną ludzie.
Reportaż BBC z linii frontu. Odcinek na granicy obwodu donieckiego i zaporoskiego. Świetnie widać i słychać jak wygląda życie pod ciągłym ostrzałem.
Podobnie wygląda sytuacja na północy. Od Bachmutu, przez Kreminną, Swatowe, Kupiańsk i do granicy. Ukraińcy pozostają w defensywie. Ponawiane nieskoordynowane rosyjskie lokalne ataki nie zmieniają istotnie sytuacji. Linia frontu praktycznie się nie ruszyła na przestrzeni tygodnia, nie licząc trudnych do precyzyjnego śledzenia zmian w rodzaju zdobycia przez Rosjan linii drzew po drugiej stronie pola. Obie strony ponoszą przy tym straty, choć najpewniej atakujące rosyjskie wojsko poważniejsze.
Sytuacja w rejonie Bachmut-Siewierski-Kreminna-Swatowe. W tej skali od wielu tygodni nie widać zmian, nie licząc Bachmutu Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Precyzyjnych danych na temat tego, jakie to są straty, oczywiście nie ma. Ukraińskie wojsko w swoich codziennych raportach już od dwóch miesięcy podaje wysokie liczby zabitych Rosjan i zniszczonego sprzętu, ale nie sposób ich zweryfikować. Jest jednak ewidentne, że cała rosyjska ofensywa zimowa, która na pewno oznaczała poważne straty, przyniosła bardzo mizerne efekty. Największe w rejonie Bachmutu, gdzie miejscami front przesunął się o wiele kilometrów. Warto jednak pamiętać o perspektywie. Mówimy o trwających pół roku ciężkich walkach o miasto niewiele większe od Zamościa w Polsce, które nie ma żadnego specjalnego znaczenia strategicznego samo w sobie. Rosjanom w żadnym miejscu nie udało się przełamać ukraińskiej obrony, zniszczyć ukraińskich oddziałów i osiągnąć istotnego sukcesu.
Niezmiennie pozostaje mieć nadzieję, że w tle tego wykrwawiania się rosyjskiego wojska bez istotnych efektów, Ukraińcy są w stanie przygotowywać istotne siły w odwodzie. Nie ma pewności, jak liczna i dobrze uzbrojona oraz wyszkolona jest ta rezerwa najwyższego ukraińskiego dowództwa. Oby była dość duża, aby skrwawieni w zimę Rosjanie mieli problem z powstrzymaniem ukraińskiej presji, kiedy karty się odwrócą.