Olesia pracowała jako chirurżka we Włoszech, jednak po utracie bliskich postanowiła, że wróci do Ukrainy i będzie pomagać potrzebującym. W rozmowie z portalem RBC - Ukraina kobieta opowiedziała, jak ostatni rok zmienił jej życie i dlaczego wstąpiła w szeregi Sił Zbrojnych Ukrainy.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Rodzice Ukrainki mieszkali w Ługańsku aż do początku wojny w 2014 roku, wtedy przenieśli się do Mariupola. Olesia studiowała wówczas we Włoszech. Po ataku Rosjan na Mariupol w lutym 2022 roku, rodzice Olesi zostali zastrzeleni. Ich ciała przez blisko trzy miesiące leżały na drodze, po czym Rosjanie wrzucili ich zwłoki, razem z innymi zabitymi, do jednego dołu. Olesia była wtedy we Włoszech ze swoim mężem. Ich dziećmi, 4-letnią Sonią oraz 11-letnim Gawriłem, opiekowali się rodzice męża kobiety, mieszkający pod Kijowem - przebywały tam, aby uniknąć pandemii koronawirusa.
Pod koniec lutego 2022 roku mąż Olesi pojechał do Kijowa - był chirurgiem wojskowym, chciał pomóc rannym w Ukrainie. Rodzice mężczyzny wraz z wnukami zdecydowali się wyjechać 15 marca do Włoch. W autobus, którym podróżowali, trafił rosyjski pocisk, wszyscy pasażerowie zginęli, 11-letni Gawriło trafił do szpitala z rozległymi oparzeniami ciała i zmarł kolejnego dnia.
Po tej tragedii Olesi pomagało wsparcie przyjaciół z Włoch. - Litość zabija ludzi. To nie czyni cię silniejszym, ale dziękowałam, że byli ze mną. Nie żałowali mnie, ale wspierali - powiedziała Olesia, cytowana przez portal RBC-Ukraina. Mąż kobiety, Saszka został w Ukrainie i obwiniał się o utratę rodziny, dotarł do Bachmutu, by pomagać potrzebującym. Zginął 5 września podczas ewakuacji rannych z miasta - w jego samochód trafił wtedy rosyjski pocisk.
Olesia straciła najbliższą rodzinę, próbowała pracować we Włoszech, jednak wróciła do Ukrainy i wstąpiła do wojska. Teraz studiuje i jest członkinią brygady szturmowej, pracuje jako sanitariuszka. - Jestem tu potrzebna. Mogę pomóc, uratować komuś życie i sprawić, że czyjeś dzieci będą się uśmiechać. Może to samolubne. Bo to jest taka próba ratowania siebie, odnalezienia celu życia, ale czuję, że powinnam tu być - mówiła kobieta. Olesia przyznaje, że jej nową rodziną są teraz przyjaciele w mundurach wojskowych. Powtarza, że to doświadczenie ją wzmocniło, jednak nie pogodziła się z tym, co przeszła. - Jeszcze nie mam odwagi spojrzeć na rodzinne zdjęcie - mówiła Olesia.