Przypomnijmy, Dowództwo Europejskie Stanów Zjednoczonych przekazało, że 14 marca nad Morzem Czarnym dwa rosyjskie myśliwce Su-27 próbowały przechwycić amerykańskiego drona MQ-9 Reaper. Pilot kilkukrotnie zrzucał paliwo i przelatywał niebezpiecznie blisko, a następnie uderzył w bezzałogowca, który latał w międzynarodowej przestrzeni powietrznej.
Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Amerykańscy operatorzy byli zmuszeni skierować drona do morza, maszyna została bezpowrotnie stracona - przekazano w komunikacie dowództwa europejskiego Sił Zbrojnych USA (EUCOM). - Incydent, do którego doszło nad Morzem Czarnym, pokazuje całkowity brak umiejętności ze strony Rosjan - skomentował Lloyd Austin, sekretarz obrony USA, dodając, że było to całkowicie nieprofesjonalne i szkodliwe dla środowiska.
Z kolei zdaniem Kremla bezzałogowiec rozbił się przez "zbyt ostre manewry". Anatolij Antonow, ambasador Rosji w Stanach Zjednoczonych twierdził, że "rosyjscy piloci wykazywali się profesjonalizmem, a amerykańskie samoloty nie powinny znajdować się w pobliżu granicy" - podała wówczas BBC.
Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej odznaczyło dwóch pilotów myśliwców Su-27 Orderami Odwagi [którzy strącili amerykańskiego drona - red.] - przekazała w środę (22 marca) prokremlowska agencja TASS.
Order dla rosyjskich pilotów skomentował John Kirby, rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA. - Nie znam ani jednej armii, ani jednych sił powietrznych na świecie, które nagradzałyby pilota za zderzenie z dronem. Jeśli to odwaga, to myślę, że mają inną definicję. To śmieszne i obraźliwe - ocenił. - Nie rozumiem, dlaczego dali nagrodę za odwagę pilotowi, który w najgorszym wypadku złośliwie naraził siebie i amerykańską własność na wielkie ryzyko, a w najlepszym razie był po prostu idiotą - cytuje jego słowa serwis Washington Examiner.