Szef estońskiego MSZ Urmas Reinsalu we wtorek 21 marca przybył do Kijowa w celu m.in. omówienia drogi Ukrainy do NATO i Unii Europejskiej, a także uzgodnienia pomocy wojskowej dla ukraińskiej armii. Na czwartkowej konferencji prasowej przyznał jednak, że kiedy przebywał w Kijowie, uczestniczył także w niebezpiecznym incydencie, który zagrażał jego życiu.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Jak napisał portal weeklyblitz.net, szef estońskiego MSZ jeździł po stolicy Ukrainy wraz z ambasadorem Estonii Kaimo Kuuskiem opancerzonym SUVem. - Kaimo powiedział, że coś śmierdzi. A potem nagle za nami wybuchły płomienie - mówił podczas czwartkowej konferencji prasowej estoński minister. Polityk przyznał, że personelowi z trudem udało się otworzyć drzwi samochodu. - Na szczęście tylne drzwi w końcu się otworzyły. W przeciwnym wypadku samochód w ciągu kilku sekund zmieniłby się w komorę gazową - przyznał Urmas Reinsalu. W wyniku niebezpiecznego zdarzenia nikt nie ucierpiał. Polityk nie ujawnił jednak, co było bezpośrednią przyczyną pożaru.
W ubiegłotygodniowym spotkaniu szefów dyplomacji państw UE w Brukseli Urmas Reinsalu wezwał m.in. do wprowadzenia kolejnego pakietu sankcji przeciwko Rosji, w tym obniżenia pułapu cenowego na rosyjską ropę tak, żeby znacząco ograniczyć możliwości finansowania wojny przez Moskwę. - Stanowiłoby to również część szerszego procesu rozprawienia się z wykorzystaniem luk w sankcjach, co w niektórych przypadkach umożliwiło Federacji Rosyjskiej pozyskiwanie mikroczipów używanych w broni ciężkiej, na przykład za pośrednictwem krajów spoza UE, takich jak Turcja i Kazachstan - powiedział polityk cytowany przez portal energetyka24.pl.
Oprócz tego minister zaapelował do państw unijnych o utworzenie specjalnego trybunału, który odpowiadałby za sądzenie rosyjskich zbrodni popełnionych w trakcie trwającej wojny w Ukrainie. - To moralny obowiązek wspólnoty międzynarodowej, by obarczyć Rosję odpowiedzialnością za jej zbrodnie, w tym porywanie ukraińskich dzieci i wywożenie ich do Rosji - powiedział minister spraw zagranicznych Estonii cytowany przez telewizję ERR.