Willa, w której ma przebywać Alina Kabajewa, znajduje się nieopodal oficjalnej rezydencji Władimira Putina. Na początku marca, tuż po pierwszych doniesieniach medialnych dotyczących luksusowej nieruchomości, terenowi na którym znajduje się budynek nadano status "specjalnie chronionego obszaru przyrodniczego". Niektórzy twierdzą, że troska o środowisko to pozór, a prawdziwym powodem wyznaczenia strefy niedostępnej dla osób z zewnątrz jest stworzenie komfortowych warunków dla pragnącej zachować prywatność pary.
O objęciu terenu w pobliżu rezydencji zakazem wstępu pisał niezależny portal rosyjski Meduza. Decyzję tę uzasadniano względami ekologicznymi, a konkretnie dążeniem do zmniejszenia tempa eutrofizacji wody w jeziorze Wałdaj. Za niezastosowanie się do przepisów grożą wysokie grzywny - nawet do 200 tysięcy rubli dla osób fizycznych i 500 tysięcy dla osób prawnych oraz do dwóch lat prac poprawczych.
Dziennikarze opisujący sprawę przekonują, że argumentacja odwołująca się do kwestii środowiskowych jest niewiarygodna. Zauważają, że teren w pobliżu rezydencji Władimira Putina został zamknięty dopiero po dwóch miesiącach od publikacji raportu Wałdajskiego Parku Narodowego na temat stanu wody w jeziorze Wałdaj, ale zaledwie trzy dni po opublikowaniu wyników medialnego śledztwa w sprawie pobytu Kabajewej w posiadłości.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Podważanie ekologicznych pobudek zamknięcia terenu idzie w parze z interpretacjami, wedle których prawdziwą przyczyną podjęcia tej decyzji była chęć zapewnienia Alinie Kabajewej bezpiecznego schronienia, niedostępnego dla opinii publicznej zainteresowanej losami domniemanej kochanki Putina. Członkowie lokalnej społeczności, niezadowoleni z decyzji o zamknięciu obszaru w pobliżu willi prezydenta Rosji, wyrazili swoje niezadowolenie na forach internetowych oraz w mediach społecznościowych. Wielu stwierdziło, że nowy zakaz nie chroni przyrody, ale "daczy Putina".