16 marca mołdawski parlament przyjął ustawę, według której językiem urzędowym jest rumuński. Zmiany będą dotyczyć przede wszystkim tekstów legislacyjnych oraz konstytucji. W związku z tym, że do tej pory językiem państwowym był mołdawski, który opierał się na bazie alfabetu łacińskiego, konieczna będzie translacja. Mołdawię zamieszkuje ponad 2,7 mln mieszkańców, a ponad 80 procent z nich posługuje się rumuńskim jako językiem ojczystym.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Ustawę dotyczącą zmiany języka przedstawiła prozachodnia rządząca Partia Akcja i Solidarność (PAS). Została ona zatwierdzona w pierwszym czytaniu na początku marca, a przyjęto ją 16 marca przy poparciu 58 na 101 prawodawców. Przedstawiciele prorosyjskiego Bloku Komunistów i Socjalistów (BCS) protestowali przeciwko ustawie. Podczas ostatniej sesji w parlamencie prezentowali transparenty krytykujące PAS. Na jednym z nich napisano "Język mołdawski jest matką, język rumuński jest córką" czy "Konstytucja Republiki Mołdowy: Mołdawia, Mołdawianie, sposób mołdawski" - przekazało Radio Wolna Europa. Liderzy BCS Władimir Woronin i Władimir Bolea powiadomili, że zaskarżą tę decyzję do Trybunału Konstytucyjnego.
Zmiana języka urzędowego to wielki krok dla Mołdawii, jako kandydata do Unii Europejskiej, aby zdystansować się od historycznych związków z Moskwą. "Konstytucja określa obecnie język narodowy jako mołdawski, ale deklaracja niepodległości Mołdawii od Związku Radzieckiego z 1991 r. stanowiła, że językiem urzędowym jest rumuński" - podaje Reuters. Partia PAS zaproponowała więc projekt ustawy, która miała dopasować konstytucję do orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z 2013 r. Zgodnie z nim deklaracja niepodległości ma zawsze pierwszeństwo przed konstytucją.
Język rumuński jest preferowany przez osoby, które chcą bliższych relacji z Rumunią, która jest członkiem NATO i Unii Europejskiej. Mołdawia i Rumunia mają wspólną kulturę, język oraz historię, a wschodni region Rumunii jest też nazywany Mołdawią. "Większość Mołdawii została zaanektowana przez carską Rosję w 1812 roku i była częścią imperium rosyjskiego pod nazwą Besarabia do końca I wojny światowej, kiedy to zagłosowano za zjednoczeniem z Rumunią. Została ponownie zaanektowana przez Moskwę i przekształcona w republikę radziecką pod koniec II wojny światowej, zanim ogłosił niepodległość w 1991 r. po upadku Związku Radzieckiego" - informuje Radio Wolna Europa.
Według wielu Mołdawian zmiana języka to możliwość "naprawienia tego, co uważają za zło, kiedy Związek Radziecki próbował narzucić pojęcie języka mołdawskiego pisanego cyrylicą w celu wzmocnienia mołdawskiej tożsamości" - podaje Reuters.
Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ, przekazała na kanale Telegram, że decyzja zmiany języka narzuca pytania o integralność terytorialną Mołdawii. "Odrzucając język mołdawski, obecna władza w Kiszyniowie stawia pytanie: do kogo należy teraz Besarabia. Teraz język mołdawski, paradoksalnie, został oficjalnie zachowany tylko w Naddniestrzu. Jeśli chcą przepisać nazwę języka, to niech trzymają się logiki historycznej i nazywają język rumuński mołdawskim, a nie odwrotnie" - napisała Zacharowa.
Zwróciła też uwagę na historię języka. "W językoznawstwie historycznym od dawna panuje zgoda, co do języków mołdawskiego i rumuńskiego. Są rzeczywiście podobne, ale są to różne dialekty. Mołdawski to starożytny język Mołdawian, wspominany w pracach z XVII wieku" - napisała Zacharowa. "Sam język rumuński ukształtował się dopiero pod koniec XVIII wieku. Co więcej, mołdawski, jako język współczesnej państwowości, jest ograniczonym symbolem samoidentyfikacji mieszkańców Mołdawii, ukształtowanej we współczesnych granicach w 1940 roku" - dodała.