Według Politico, w najbliższych miesiącach NATO będzie chciało wzmocnić wysiłki w gromadzeniu sprzętu wzdłuż wschodniego krańca sojuszu, a także "wyznaczy dziesiątki tysięcy sił, które mogą spieszyć z pomocą sojusznikom w krótkim czasie - co ma powstrzymać Rosję przed rozszerzeniem wojny poza Ukrainę". Aby tak się jednak stało, NATO musi przekonać państwa do wniesienia swojego wkładu.
- Jeśli nie ma kogoś, kto organizuje imprezę składkową i mówi wszystkim, co mają przynieść, to każdy przyniesie chipsy ziemniaczane, ponieważ chipsy ziemniaczane są tanie i łatwe do zdobycia - powiedział były zastępca asystenta sekretarza obrony USA ds. polityki europejskiej i NATO James J. Townsend Jr. Politico zwraca uwagę, że po roku trwającej w Ukrainie wojny państwa martwią się o własne zapasy broni, natomiast Ukraina nadal pilnie potrzebuje jej więcej. "Istnieje ryzyko, że nie wszyscy sojusznicy NATO spełnią swoje obietnice wniesienia wkładu w nowe plany sojuszu" - pisze portal.
Więcej aktualnych wiadomości dotyczących wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Jeden z wysokich rangą urzędników wojskowych NATO podkreślił w rozmowie z Politico, że jego zdaniem, by przeciwstawić się Rosji, potrzeba znacznie większej liczby żołnierzy, a zwłaszcza "żołnierzy w gotowości". Portal zaznacza, że istnieje tu kilka poziomów. Pierwszy może zakładać ok. 100 tys. żołnierzy (z Polski, Norwegii i państw bałtyckich) gotowych do przemieszczenia się w ciągu 10 dni. Drugi zakładałby natomiast żołnierzy z krajów jak Niemcy, którzy mogliby trafić na wschodnią flankę w ciągu od 10 do 30 dni.
"Niektóre siły zbrojne będą musiały zwiększyć wysiłki rekrutacyjne. Wielu sojuszników będzie musiało zwiększyć wydatki na obronę. I każdy będzie musiał kupić więcej broni, amunicji i sprzętu" - czytamy.