He Jiankui zapowiedział, że zamierza kontynuować pracę nad chorobami genetycznymi. Pierwszą z nich miałaby być dystrofia mięśniowa Duchenne'a, która jest dziedziczną chorobą postępującego osłabienia mięśni, występująca głównie wśród chłopców. Naukowiec stawia sobie cel przezwyciężyć od trzech do pięciu chorób genetycznych w ciągu maksymalnie trzech lat. Na ten cel zamierza zebrać 50 milionów juanów (prawie 32 miliony złotych), które wykorzysta na rozpoczęcie badań klinicznych - te mają rozpocząć się w marcu 2025 roku w Hongkongu.
Chińscy naukowcy i eksperci wezwali władze do zakazania kontrowersyjnemu biofizykowi przeprowadzania eksperymentów polegających na edycji genomów u ludzi. Jak informuje "South China Morning Post" oficjalne oświadczenie wystosowała grupa 18 naukowców, w tym bioetyków, którzy otwarcie krytykują brak refleksji naukowca nad swoim postępowaniem. "Zdecydowanie potępiamy jego szum marketingowy, który wprowadza w błąd i dotyczy planów badań nad rzadkimi chorobami przy braku naukowej treści i zabezpieczeń etycznych" - czytamy w oświadczeniu.
Jak zauważyli, He Jiankui próbuje stosować metody leczenia, które nie są potwierdzone naukowo. Lekarzy bulwersuje też to, że Jiankui daje pacjentom i rodzinom dzieci szanse na wyzdrowienie, chociaż nie ma ani konkretnych planów badań, ani teorii, jak to osiągnąć.
W 2018 roku na konferencji w Hongkongu He Jiankui ogłosił, że stworzył genetycznie zmodyfikowane bliźniaczki - "Lulu i Nanę", których rodzicami mają być "Grace i Mark". Kolejnego roku urodziła się trzecia dziewczynka. Dokładne dane dzieci i kobiet, które je urodziły, nie zostały podane przez naukowca. Wiadomo jedynie, co podaje Technology Review, że rodzice dzieci zgodzili się wziąć udział w eksperymencie, ponieważ ojcowie byli nosicielami wirusa HIV i zgodnie z chińskimi przepisami nie mieli dostępu do metody zapłodnienia in vitro.
Z archiwalnych dokumentów wynika, że "dzieci CRISPR" miały być poddane ingerencji genetycznej w taki sposób, że miałyby być odporne na wirusa HIV, ale też ospę czy cholerę. "Zmiana genu ludzkiego zarodka niesie ze sobą znaczne ryzyko - w tym ryzyko wywołania mutacji lub urodzenia dziecka, którego ciało jest 'mozaiką' komórek zmienionych na różne sposoby, a skutków takich ingerencji nie da się wychwycić od razu" - czytamy w Technology Review.
Naukowiec został skazany przez sąd w Shenzhen pod zarzutami związanymi z nielegalnym przeprowadzaniem edycji genów ludzkich embrionów w celu reprodukcji, co doprowadziło do narodzin trójki dzieci. Spędził trzy lata w więzieniu, został zwolniony w kwietniu 2022 roku. Groziła ma nawet kara śmierci, jednak dowodził, że działał dla dobra dzieci. Niedawno w swoich mediach społecznościowych ogłosił powrót.
Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl.
Obawy budzą regulacje prawne, które naukowiec w przeszłości naginał do swoich eksperymentów. - Jeśli prywatne przedsiębiorstwa, nawet przedsiębiorstwa państwowe, chcą prowadzić badania z udziałem ludzi, nie ma systemu oceny etycznej, który by je regulował - powiedział Qiu Renzong bioetyk z Chińskiej Akademii Nauk Społecznych.