Nic nie zwiastowało tragedii, która wydarzyła się na stoku narciarskim 5 marca. Matteo Genta postanowił wyjechać do swojego przyjaciela na weekend. Nastolatkowie jako główną atrakcję wybrali narty. W tym celu udali się na wyciąg krzesełkowy - informuje Torinoggi.
Grupa przyjaciół zdążyła zjechać już kilka razy, kiedy podczas kolejnego wjazdu na szczyt, chłopiec poczuł się gorzej. Matteo wyprostował się nagłym ruchem przypominającym spazm, po czym upadł na bok i tracąc przytomność, oparł głowę na ramieniu siedzącej obok kobiety. Była nią matka przyjaciela, która niezwłocznie wezwała ratowników i udzieliła mu pierwszej pomocy. W tym celu zastosowała sztuczne oddychanie i masaż serca, do którego zatrzymania doszło na kilka minut.
Ratownicy przywrócili akcję serca defibrylatorem i przetransportowali pacjenta lotniczą karetką do szpitala Molinette w Turynie. Lekarze określili stan 16-latka jako ciężki. Włoch zapadł w śpiączkę, a po czterech dniach hospitalizacji zmarł. Przyczyny zatrzymania akcji serca nie są znane, przypuszcza się, że chłopiec zmarł wskutek zawału - poinformował włoski dziennik "La Stampa".
Więcej podobnych treści znajdziesz na Gazeta.pl.
Według "La Stampa" zrozpaczeni rodzice wyrazili zgodę na pobranie organów od swojego syna, twierdząc, że taka byłaby wola ich dziecka. Matteo mieszkał w Chieri, uczęszczał do Instytutu Majorana w Moncalieri. Spędził z przyjaciółmi tylko jeden dzień podczas wyjazdu.