Wojna ma bowiem to do siebie, że kiedy my najchętniej koncentrujemy się na jej ludzkim wymiarze, czyli śmierci, cierpieniu, odwadze czy poświęceniu, to tak naprawdę o jej przebiegu decydują nudne procesy w tle. Logistyka, stosunek strat, odtwarzanie sił, koordynacja i planowanie. Tego na nagraniach z frontu nie widzimy, a na dodatek wszystko jest w sposób zrozumiały tajne, więc bardzo trudno cokolwiek oceniać cywilom.
Kiedy więc widzimy skuteczny opór Ukraińców i ofensywę zimową Rosjan, która nie dała praktycznie żadnych istotnych zdobyczy widocznych na mapie, możemy łatwo popaść w entuzjazm. Trzeba jednak zawsze pamiętać, że nie wiemy wszystkiego. Czyli przede wszystkim tego, jakim wysiłkiem Ukraińcy trzymają front, a jaką część swoich dostępnych zasobów Rosjanie przeznaczyli na próby jego przesunięcia od końca stycznia.
Wojskowa teoria mówi, że obrońca zazwyczaj ponosi znacznie mniejsze straty niż atakujący. Najczęściej wymienia się stosunek 1 do 3. Bo to w końcu napastnik musi opuścić bezpieczną osłonę czy schronienie i ruszyć naprzód, wystawiając się na ciosy obrońcy, mogącego tkwić w ukryciu. Problem w tym, że w takich statycznych walkach jak obecnie, przypominających I wojną światową, artyleria strzelająca masowo po pozycjach obrońców tkwiących w okopach i umocnieniach, może wyrównać poziom strat obu stron. W praktyce oznacza to tyle, że Ukraińcy broniący uparcie Bachmutu w statycznych pozycjach pod gradem rosyjskich pocisków, ponoszą odczuwalne straty. Do tego dokłada się fakt, że na przestrzeni ostatniego tygodnia przeprowadzili szereg niewielkich kontrataków w rejonie miasta, co lokalnie czyniło z nich atakujących. Czyli kolejny czynnik mogący prowadzić do wyższych strat.
Celem całego tego wywodu jest uświadomienie, że ustabilizowanie sytuacji w rejonie Bachmutu nie było dla Ukraińców łatwe i musiało być pewnego rodzaju handlem. Wysyłając do miasta i w jego okolice dodatkowe siły, które pozwoliły doprowadzić do obecnej sytuacji, musieli je odjąć ze zbioru "rezerwa, gotowa do ewentualnych działań ofensywnych". Jednak najwyraźniej najwyższe dowództwo ukraińskie uznało taką wymianę za wartościową. Szerzej o sytuacji w Bachmucie i kontrowersjach towarzyszących uporczywej obronie miasta pisaliśmy już w środę. Od tego czasu wiele się nie zmieniło. Ukraińcy kontrolują centrum i zachód miasta oraz szeroki na 4-6 kilometrów korytarz łączący je ze światem. Od ponad tygodnia Rosjanie nie dokonali istotnych postępów, choć zacięte walki trwają na wielu kierunkach. Niewielkie zdobycze strona rosyjska ma jedynie na północny zachód od Bachmutu, posuwając się kilka kilometrów naprzód. Nie sposób ocenić, w jakim stopniu spowolnienie rosyjskich postępów to efekt poniesionych wcześniej strat i wyczerpania, a w jakim dodatkowych ukraińskich sił skierowanych do obrony miasta.
Sytuacja w rejonie Bachmutu. Widoczna na lewym górnym skraju mapy wioska Dubowo-Wasyliwka według najnowszych informacji jest już pod rosyjską kontrolą Fot. Militaryland.net
Dokonanie oceny decyzji ukraińskiego dowództwa jest niemożliwe. Przynajmniej nie w sposób uczciwy i wiarygodny. Po prostu nie ma odpowiednich danych. Najpewniej sami ukraińscy generałowie jeszcze nie wiedzą, czy podjęli słuszne decyzje, poświęcając tyle sił do obrony miasta.
Jedna z dróg prowadzących do Bachmutu. Jak widać, mocno prowizoryczna
Gdzie indziej sytuacja nie jest tak dramatyczna. Między innymi z tego powodu, że Ukraińcy na reszcie frontu zajmują znacznie lepsze pozycje, niż w niemal okrążonym Bachmucie. Patrząc od północy na rejon Kupiańska, sytuacja się nie zmieniła. Rosjanie wytracili impet miesiąc temu po przesunięciu się o kilka kilometrów. Trwają walki takie jak prawie wszędzie indziej, czyli ponawiane raz po razie rosyjskie ataki przy użyciu ograniczonych sił, rozbijające się na ukraińskiej obronie. Do tego wymiana ognia artylerii wspomaganej przez drony oraz bombardowanie granatami przy pomocy tych ostatnich. Podobnie jest dalej na południe w rejonie Swatowa. Przebieg linii frontu właściwie się nie zmienił od tygodni.
Intensywniejsze walki toczą się w kolejnym sektorze, czyli Kreminna i pobliska Biłochoriwka. Rosjanom ewidentnie zależało na dokonaniu tutaj większego przełamania. Już miesiąc temu było ewidentne, że im się to nie udało i Ukraińcy wytrzymali napór, choć stracili część wysuniętych pozycji. Pomimo tego Rosjanie ciągle atakują, ale bez istotnych sukcesów. Walki toczą się głównie w lasach i zagajnikach, na krótkich dystansach i są momentami bardzo intensywne.
Rejon Kreminna-Siewiersk-Bachmut. Efekty wielu miesięcy walk w tym rejonie to w najlepszym wypadku kilkanaście kilometrów terenu w linii prostej Fot. Militaryland.net
Dalej na południe jest odcinek frontu wokół Siewierska, gdzie od wczesnej jesieni sytuacja jest praktycznie bez zmian. Rosjanie czasem przeprowadzają ataki, ale bez przekonania. Ewidentnie to odcinek o trzeciorzędnym znaczeniu, wobec traktowanego priorytetowo Bachmutu położonego niecałe 30 kilometrów dalej na południe. Kiedy albo jeśli padnie to miasto, wtedy najpewniej Siewiersk stanie się nowym priorytetem, ale na razie to przyszłość.
Za Bachmutem jest rejon Doniecka, gdzie Rosjanie koncentrują się na ukraińskich bastionach w Awdijiwce oraz Marince. Robią to jednak z takim samym efektem jak od miesięcy. Walenie głową w mur, który ma postać ukraińskich pozycji obronnych szykowanych w tym rejonie od 2015 roku. To dzisiaj jedyny odcinek frontu, gdzie walki toczą się nadal w rejonie byłej linii zawieszenia broni. To z tego regionu napływa chyba najwięcej narzekań ze strony rosyjskich wojskowych, zwłaszcza poborowych, którzy raz po razie nagrywają apele, w których skarżą się na traktowanie ich jako mięsa armatniego. Na tym odcinku Rosjanie co najmniej kilka razy w tygodniu przeprowadzają dość silne ataki przy pomocy grup kilku czołgów i bojowych wozów piechoty, ale bez ewidentnego większego zamysłu i koordynacji, przez co właściwie każdy kończy się stratami i odwrotem. Ten rejon musi mieć jednak duże znaczenie dla Rosjan. Na przestrzeni ostatnich tygodni dochodzi z niego najwięcej sygnałów na temat nadzwyczajnej aktywności rosyjskiego lotnictwa. Ma ono działać na tyle zuchwale, że zrzuca klasyczne bomby na wysunięte ukraińskie pozycje. Jednak bez wielkich efektów.
Finał jednego z nieskończonych rosyjskich ataków na północ od donieckiego lotniska. Rosyjskie BWP pod ogniem ukraińskiej artylerii i uciekające załogi oraz desant.
W rejonie położonego dalej na południe Wuhłedaru intensywność rosyjskich ataków spadła. Po ponad miesiącu ciężkich strat i praktycznym braku efektów najwyraźniej Rosjanom zaczęło brakować sił. W tym miejscu Ukraińcy na pewno osiągnęli bardzo korzystny stosunek strat, umiejętnie broniąc się z wykorzystaniem rozległych pól minowych, artylerii i broni przeciwpancernej, oraz dogodnie ukształtowanego terenu. Rosjanie w ciągu półtora miesiąca stracili dobrze ponad setkę ciężkich pojazdów opancerzonych i trudną do oszacowania liczbę żołnierzy, ale na pewno przekraczającą tysiąc zabitych oraz rannych.
Codzienność w rejonie Chersonia. Drony obserwują i wskazują cele artylerii. W tym przypadku rosyjski system przeciwlotniczy Osa.
Dalej jest już tylko Zaporoże i Dniepr w rejonie Chersonia. Niezmiennie panuje tam względny spokój, przerywany wypadami sił specjalnych czy zwiadowców, wymianą ognia artylerii i nalotami dronów. Co jednak istotne, po raz kolejny zaczyna się lekka panika Rosjan związana z domniemanymi przygotowaniami Ukraińców do poważnej ofensywy na Zaporożu. Rosyjski gubernator okupacyjny tego regionu ogłosił, że ukraińskie wojsko skoncentrowało już około 40 tysięcy ludzi w rejonie przyfrontowego miasta Hulajpołe i na północ od niego, w kierunku Dnipro. Nawet jeśli to prawda, to nie wiadomo czy są to po prostu odwody całego wschodniego frontu, czy siły szykowane do uderzenia na południe.
Sytuacja na Zaporożu. Linia frontu prawie bez zmian od wiosny 2022. Wspomniane Hulajpołe widoczne nieco na prawo od centrum mapy. Fot. Militaryland.net
Będziemy to wiedzieć dopiero wtedy, kiedy Ukraińcy rzeczywiście zdecydują się wykonać swój ruch. Trudno będzie to przegapić. W tym kontekście ważny jest cały początkowy wywód o cenie skutecznej obrony. Im więcej sił i środków zostało nań poświęconych, tym mniej ich zostało do zadania kluczowego, czyli przeprowadzenia skutecznej ofensywy i wyzwolenia kolejnych obszarów Ukrainy. To operacja nieporównywalnie bardziej ryzykowna i kosztowna niż obrona. Nie ma co liczyć na względnie łatwe sukcesy w rodzaju ofensywy charkowskiej we wrześniu 2022. Rosjanie mają znacznie więcej sił i od prawie pół roku budują umocnienia na praktycznie każdym możliwym kierunku potencjalnego ukraińskiego uderzenia.
Ukraińskie dowództwo będzie więc chciało zgromadzić jak najwięcej sił przed ruszeniem naprzód i jak najbardziej wykrwawić Rosjan. W tabelkach i zestawieniach sytuacja musi być jak najlepsza. Z drugiej strony nie może jednak czekać w nieskończoność, dając Rosjanom czas na umacnianie pozycji i odtwarzanie strat. Nie może też ignorować możliwości słabnięcia poparcia politycznego Zachodu oraz woli walki własnego społeczeństwa. Kolejny sukces jest konieczny, aby podtrzymać te dwa czynniki na wysokim poziomie. Porażka kontrofensywy i niezdolność przełamania rosyjskiej obrony byłyby katastrofą, podającą w wątpliwość całe stanowisko Ukrainy, deklarującej chęć wyzwolenia swojego terytorium. Gdyby nie udało się pójść naprzód, to znacznie bardziej realna stałaby się konieczność przystąpienia do negocjacji z Rosją na obecnych warunkach. Można sobie wyobrazić, pod jak ogromną presją są najwyżsi ukraińscy dowódcy i jaką mają perspektywę, podejmując teraz decyzję o uporczywej obronie Bachmutu. Bo walki o to miasto to tylko element układanki. Ważny, ale nie kluczowy.