Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista i były ambasador, przypomniał, że wyrok, który wydano na niego w Białorusi, był "zaoczny". - Łukaszenka dziś sądził pustą klatkę, w cudzysłowie mogę powiedzieć "w sądzie białoruskim", bo sąd na Białorusi już nie istnieje. Nie ma prokuratorów - podkreślił Łatuszka w TVN24. - Próbowałem skontaktować się z adwokatem, ale odmówił komunikacji. Tak że nie wiem, co było podstawą, nie mam informacji, co było w śledztwie, co było w akcie oskarżenia, nie znam świadków, nie znam dowodów - mówił.
Łatuszka stwierdził, że gdyby nie propozycja wyjazdu do Polski w 2020 roku, prawdopodobnie "siedziałby dziś w więzieniu".
Były ambasador Białorusi w Polsce przypomniał, że białoruscy opozycjoniści są torturowani w więzieniach.
- Dostaję sygnały o tym, że chcą mnie zamordować, że chcą wykraść mnie, wywieźć z terytorium Polski w bagażniku. Nawet specjalnie film nagrali niby z tej okazji, że wywożą mnie do Mińska - opowiedział Łatuszka. - Nawet dostałem list, że będę siedział w więzieniu, gdzie będzie moje miejsce, że będę zajmował się czym? Rąbaniem drewna. Cały czas Łukaszenka chce mnie zdemotywować. Ja go znam osobiście, a on zna mój charakter - mówił. Opozycjonista podkreślił, że nadal będzie walczyć o wolność wszystkich Białorusinów, walczyć o suwerenność i niepodległość" w Białorusi.
W poniedziałek sąd w Mińsku skazał zaocznie na 15 lat pozbawienia wolności liderkę białoruskiej opozycji Swietłanę Cichanouską. Równie wysokie wyroki otrzymali zaocznie inni działacze tak zwanej Rady Koordynacyjnej białoruskiej opozycji. Były ambasador Białorusi w Polsce i minister kultury tego kraju - Paweł Łatuszka został skazany na 18 lat pozbawienia wolności, a wobec trzech innych opozycjonistów orzeczono wyroki 12 lat więzienia.
Swietłana Cichanouska w 2020 roku wystartowała w wyborach prezydenckich jako kontrkandydatka Aleksandra Łukaszenki. Reżim ogłosił zwycięstwo dyktatora, jednak Cichanouska i jej zwolennicy stwierdzili, że wyniki wyborów zostały sfałszowane. Tysiące Białorusinów wyszło na ulice. Protest został brutalnie stłumiony przez milicję, a więzienia zapełniły się przeciwnikami reżimu. Swietłana Cichanouska i jej współpracownicy uciekli za granicę.