Skupisz się na złej części okopu i już nie żyjesz. Tak wygląda walka z perspektywy żołnierza

Rosyjski żołnierz źle ocenia sytuację i natychmiast zostaje ranny, a potem dobity. Nad głowami latają pociski z działek i karabinów, zamieniające w drzazgi resztki drzew wcześniej zmielonych przez artylerię. Chaos, adrenalina i śmierć. Tak to wygląda na pierwszej linii.

Granica pomiędzy życiem a śmiercią w takich realiach jest bardzo cienka, a wojna nie ma w sobie nic heroicznego czy romantycznego. Bardzo dobrze pokazują to nagrania z okopów na pierwszej linii frontu, nagrywane przez pewnego Ukraińca.

Opisywanie tego, co na nich widać, trochę mija się z celem. Trzeba po prostu je zobaczyć. Zwłaszcza to. Pierwsze, które umieścił na swoim kanale na Telegramie po jego założeniu w drugiej połowie lutego. Uwaga, wyraźnie widać na nim śmierć rosyjskiego żołnierza, choć bez drastycznych szczegółów.

(Ze względów ograniczeń narzucanych przez Telegram, wideo poniżej pochodzi z drugiej ręki, umieszczone na Twitterze przez kogoś innego)

Link do oryginalnego nagrania.

Walka na minimalnym dystansie

Autorem nagrania jest ukraiński żołnierz z 22 samodzielnego batalionu 92 brygady zmechanizowanej, posługujący się pseudonimem "Predator". Pochodzi z Charkowa, tak jak większość jego towarzyszy. Walczy od początku wojny. Najpierw w obronie rodzinnego miasta, potem między innymi w ramach kontrofensywy we wrześniu w obwodzie charkowskim, a aktualnie gdzieś na odcinku frontu w rejonie Swatowe-Kreminna, gdzie od końca stycznia to Rosjanie próbują iść naprzód.

*Rosyjska armia stała się memem. Życie ma równowartość kawałka szynki, sera i pstrąga

Według samego autora wszystko działo się pod koniec zmiany warty w okopie na samym przedzie linii obrony. Wraz ze swoim towarzyszem zajęli go kilka godzin wcześniej i już prawie szykowali się na nadejście zmienników, kiedy w oddali usłyszeli charakterystyczny dźwięk silnika bojowego wozu piechoty BWP-2. Jednocześnie przez radio koledzy z punktu dowodzenia mieli próbować ich ostrzec o niespodziewanym i nagłym ataku Rosjan, ale ze względu na działanie rosyjskiego zagłuszania nie szło zrozumieć, o co chodzi. Kiedy już pojęli, że mają do czynienia z natarciem przy pomocy pojazdów, to rzeczony BWP-2 był niemal na wyciągnięcie ręki. Na powyższym nagraniu można go dostrzec przez szczątki drzew. Widać wyraźnie błyski towarzyszące wystrzałom z jego działka kalibru 30 mm i ciężkiego karabinu maszynowego. Latająca wokół ziemia i drzazgi, to głównie efekt tego ognia.

Rosjanie za cel obrali sobie jednak zły fragment ukraińskiego okopu. Widać, że strzelają w jego cześć znajdującą się około 10 metrów przed Predatorem. Ten korzysta ze względnej swobody i raz po razie ostrzeliwuje BWP-2 z granatnika RPG-7. Efekty trudno dostrzec na nagraniu, poza jednym wyraźnym błyskiem wybuchu. Pojazd prowadzi ogień jeszcze przez chwilę, ale później przestaje. Pod koniec nagrania widać już wyraźnie dym unoszący się z miejsca, gdzie powinien być bewup (bojowy wóz piechoty). Ukrainiec najpewniej zdołał go więc zniszczyć.

Podobnie jak załoga pojazdu, tak przewożony w jego tylnej części desant złożony z kilku żołnierzy, obrał sobie za cel złą część okopu. Widać to ewidentnie po najbardziej dramatycznym momencie nagrania, czyli kiedy Predator dostrzega rosyjskiego piechura stającego nad krawędzią okopu około 10 metrów przed nim. Rosjanin patrzy w złe miejsce i zostaje natychmiast powalony na ziemię serią z karabinka Ukraińca. W kolejnych sekundach nagrania można jeszcze dostrzec przebiegające za resztkami drzew dwie kolejne postaci, do których Predator strzela, choć trudno ustalić z jakim efektem. Dobija też ciągle ruszającego się pierwszego Rosjanina, prawdopodobnie naruszając konwencje o zasadach prowadzenia wojny, ponieważ rannego i niezdolnego walczyć wroga nie można zabijać.

Ukraiński artylerzysta w DonbasieZarobki ukraińskich żołnierzy. Kwoty spore, ale nie warte takiego ryzyka

O życiu i śmierci decyduje chwila

Ukrainiec twierdzi, że niedługo później wszystko się skończyło. Ci Rosjanie, którzy przeżyli, uciekli. Wymiana ognia trwała jeszcze trochę, ale już nie było tak intensywnej walki na krótkim dystansie. Wraz ze swoim towarzyszem został zluzowany i wrócił na tyły. Widoczny na całym nagraniu drugi Ukrainiec siedzący w drzwiach ziemianki i podający broń oraz amunicję, miał cierpieć z powodu wyczerpania psychicznego walką i pobliskimi eksplozjami. Wobec tego pełnił funkcję cennego pomocnika-zaopatrzeniowca, co jak twierdzi sam Predator, miało dla niego ogromne znaczenie, bo w błyskawicznie rozwijającej się sytuacji nie musiał szukać magazynków, granatów, czy zakładać nowej taśmy z amunicją do karabinu maszynowego.

Ukrainiec umieścił na swoim kanale na Telegramie jeszcze więcej nagrań z walk na tej samej pozycji, w tym samym układzie. To znaczy Rosjanie atakujący gdzieś nieco z boku, a w wylocie ziemianki towarzysz podający amunicję. Na jednym słychać ciekawostkę, mianowicie fakt, że Predator prosi przez radio przełożonego o zgodę na użycie pochodzącego z zachodnich dostaw granatnika przeciwpancernego Matador. Takiego samego, jaki zdołał odpalić w swoim biurze polski Komendant Główny Policji.

Konieczność proszenia o zgodę na jego użycie pokazuje, jak cennym i rzadkim zasobem jest taki granatnik. Choć tak naprawdę to jeden z najprostszych modeli tego rodzaju uzbrojenia dostarczany z NATO. Pokrywa się to jednak z tym, co często słychać od ukraińskich żołnierzy, czyli że dostawy broni zachodniej są kroplą w morzu potrzeb. Pomimo mogących robić wrażenie dostawach liczonych w nawet dziesiątkach tysięcy granatników. Skala wojny jest taka, że to ciągle mało.

Sam Predator ciągle ma się dobrze. Od połowy lutego odniósł tylko lekkie rany. Udało mu się nawet na krótki czas zejść z linii frontu i odwiedzić Charków. Regularnie wrzuca na swój kanał nowe nagrania (link do jego kanału), w tym historyczne z walk latem i wczesną jesienią 2022 roku na charkowszczyźnie.

Podobne nagrania pojawiają się z drugiej strony. Niestety wśród Rosjan też są zmotywowani i profesjonalni żołnierze, którzy z powodzeniem zdobywają ukraińskie okopy i albo biorą obrońców w niewolę, albo mordują na miejscu. Wszystko to uwieczniają na wideo.

Jeszcze więcej jest nagrań tego rodzaju walk zarejestrowany przez drony obserwujące z góry. O tym, kto przeżyje, często decyduje jedna zła decyzja, reakcja spóźniona o sekundę, albo po prostu pech, który sprawi, że granat wpadnie akurat tam, a nie gdzie indziej. Walki o okopy są brutalne i bardzo wymagające dla żołnierzy, bo prowadzone niemal twarzą w twarz, na minimalnych odległościach. Granica między życiem a śmiercią jest bardzo cienka.

Zobacz wideo
Więcej o: