W 1992 roku wyszła z domu i nie wróciła. Kobieta uznana za zmarłą odnalazła się po 30 latach

Aleksandra Boryń
W czwartek władze Pensylwanii poinformowały, że Patricia Kopta z Pittsburga, która zaginęła ponad 30 lat temu i została prawnie uznana za zmarłą, odnalazła się w ośrodku pomocy w Portoryko. - Przez te wszystkie lata byliśmy pewni, że nie żyje - przyznała siostra zaginionej.

- Pewnej nocy wracam do domu, a jej po prostu nie ma i nikt nie wie, gdzie jest - powiedział mąż Patricii, Bob, na konferencji prasowej relacjonowanej przez stację telewizyjną WPXI.

Kobieta była lokalnie znana w Pittsburghu jako uliczna kaznodziejka zwana "Wróblem" (ang. The Sparrow). Chodziła po mieście, zaczepiając nieznajomych i mówiła im, że miała wizję Matki Boskiej i zbliżającego się końca świata.

"Kochała ocean, plażę, ciepłe słońce"

Mężczyzna z trudem wspominał poszukiwania żony. Przyznał, że kosztowało go to wiele pieniędzy. Jednym ze sposobów na odnalezienie Patricii, było zamieszczenie ogłoszenia o jej zaginięciu w gazecie wydawanej w Portoryko. Rodzina miała przeczucie, że to właśnie tam może przebywać zaginiona. 

- Po prostu kochała ocean, plażę, ciepłe słońce - powiedziała młodsza siostra Kopty, Gloria Smith. 

Przed zniknięciem 

Z opowieści rodziny Kopty wynika, że zanim zniknęła, prowadziła normalne życie. Pracowała jako operatorka windy w Muzeum Sztuk Pięknych w Pittsburghu (ang. Art Institute of Pittsburgh). W 1984 roku została zwolniona, ponieważ "widziała rzeczy". Potem zaczęła chodzić po ulicach, aby rozpowszechniać swoje przesłanie. Wierzyła, że "została wybrana jako jedna z niewolniczych sług" na ziemi i porzuciła inne zainteresowania, aby poświęcić swoje życie głoszeniu słowa bożego.   

W przeciwieństwie do większości ludzi, którzy całymi dniami przebywali na ulicach, zachowywała schludny, atrakcyjny wygląd. Codziennie nosiła makijaż i sukienkę lub spódnicę

Przed zniknięciem amerykańscy lekarze w ośrodku zdrowia psychicznego zdiagnozowali u niej "manię wielkości" i powiedzieli, że ma oznaki schizofrenii. Według męża uciekła, ponieważ bała się, że zostanie zamknięta w ośrodku. Miała o tym rozmawiać z krewnymi, mężowi z kolei wspominała o marzeniu, by odwiedzić Portoryko.

Była tam, gdzie podejrzewali

Żadne z wielu działań podjętych przez męża Patricii nie przyniosły rezultatu, jednak okazało się, że kobieta była dokładnie tam, gdzie szukał Bob. Zastępca komendanta policji z Ross Township, Brian Kohlhepp przyznał, że skontaktował się z nimi agent Interpolu i pracownik socjalny z Portoryko, który twierdził, że kobieta przebywa w tamtejszym domu opieki.

- Zgłosili nam, że trafiła pod ich opiekę w 1999 roku - błąkała się po ulicach i wymagała pomocy. Przez lata nie chciała rozmawiać o swoim życiu prywatnym ani o tym, skąd pochodzi - dodał.

Policja powiedziała, że Kopta zachorowała na demencję. W ostatnich latach zaczęła dzielić się kluczowymi szczegółami ze swojego życia z personelem domu opieki, a to skłoniło ich do zbadania sprawy. Skontaktowali się z międzynarodowymi organami ścigania. Jakiś czas później Interpol skontaktował się z wydziałem policji z Ross Township. 

Odnaleziona po latach

Dzięki testom DNA potwierdzono, że starsza pacjentka to ta sama kobieta, która wiele lat temu zaginęła. Bob Kopta przyznał, że przez lata doświadczał wielu emocji, ale jest zadowolony, wiedząc, że jego żona żyje i ma opiekę.

Sprawa zaginięcia Kopty, obecnie 83-letniej kobiety, została oficjalnie zamknięta. Cały proces trwał około dziewięciu miesięcy od momentu, kiedy agenci Interpolu skontaktowali się z policją, a potwierdzeniem zgodności DNA. 

Siostra zaginionej kilkakrotnie kontaktowała się z domem opieki, ale demencja Kopty nie pozwala na prowadzenie z nią rozmów telefonicznych. Gloria Smith ma jednak nadzieję, że będzie mogła odwiedzić siostrę. - Przez te wszystkie lata byliśmy pewni, że nie żyje - mówiła Smith. 

Więcej o: