We wtorek 28 lutego w kilku regionach Rosji spadły drony. Jak podała "Nowaja Gazieta", jeden z nich wylądował w regionie moskiewskim (we wsi Gubastowo), w okolicy tłoczni gazu Gazpromu.
Według jednego z kanałów na Telegramie dron, który spadł nieopodal Moskwy, miałby być produkowany przez Ukrjet. Strona ukraińska nie przyznała się jednak do ataków.
"Nasze źródło donosi, że prawdopodobnie dron nagle stracił wysokość (być może zabrakło paliwa), zahaczył o drzewa i uszkodził skrzydło, więc spadł" - podaje gazeta, powołując się na jeden z profili. Informacje o zajściu potwierdził także gubernator regionu moskiewskiego.
"Rosyjskie media donoszą, że nieznany dron został zestrzelony w pobliżu obiektu Gazpromu w obwodzie moskiewskim. To jest ponad 500 km od granicy Rosji z Ukrainą. Wkrótce Putin może bardzo bać się pokazywać publicznie, ponieważ drony mogą sięgać dużych odległości" - skomentował sprawę Anton Geraszczenko, doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy.
Do podobnych zdarzeń miało dojść jeszcze także w co najmniej trzech innych regionach Rosji. "The Guardian" podaje, że w nocy z poniedziałku na wtorek drony uderzyły także w rafinerię w Kraju Krasnodarskim, co zakończyło się pożarem. Drony miały rozbić się także w obwodach biełgorodzkim i briańskim (graniczącymi z Ukrainą). Tego samego dnia w Republice Adygeja dwa drony miały zostać natomiast zestrzelone.
Według brytyjskiej gazety atakom towarzyszyły nadawane komunikaty o "zagrożeniach atakiem rakietowym" w kilku kanałach telewizyjnych i radiowych. Do podobnego ataku hakerskiego doszło w ubiegłym tygodniu.
Więcej aktualnych wiadomości dotyczących wojny w Ukrainie znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Associated Press podaje, że w odpowiedzi na poniedziałkowe i wtorkowe zdarzenia z dronami Władimir Putin nakazał uszczelnienie granicy z Ukrainą, a także zamknięcie przestrzeni powietrznej nad Petersburgiem.
"Niektórzy rosyjscy komentatorzy opisywali ataki dronów jako próbę pokazania przez Ukrainę swojej zdolności do uderzenia w obszary głęboko za liniami (granicy kraju - red.), podsycania napięć w Rosji i mobilizowania ukraińskiej opinii publicznej. Niektórzy rosyjscy blogerzy wojenni opisywali naloty jako próbę przed większym, bardziej ambitnym atakiem" - pisze AP.