Diego Barrii, 32-letni mieszkaniec miasta Comodoro Rivadavia, ostatni raz widziany był w sobotę 18 lutego. Tego dnia wybrał się samotnie na przejażdżkę quadem po wybrzeżu południowej prowincji Chubut w Argentynie. Jak poinformował telewizja Sky News, dwa dni po jego zaginięciu uszkodzony pojazd odnaleziono na plaży w pobliżu Rocas Coloradas, mężczyzny jednak nie odnaleziono.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Rankiem w niedzielę 26 lutego dwóch rybaków udało się do straży przybrzeżnej, aby zgłosić, że złowili trzy żarłacze białe w pobliżu miejsca, gdzie uprzednio odnaleziono quada zaginionego Argentyńczyka. Kiedy mężczyźni czyścili złowione rekiny, w żołądku jednego z nich odnaleźli ludzkie szczątki.
Służby poinformowały, że szczątki zostaną poddane badaniom DNA, aby oficjalnie potwierdzić tożsamość odnalezionej ofiary. Członkowie rodziny Diego Barrii już teraz są jednak pewni, że ciało należy do zaginionego ojca trójki dzieci. Rodzina dokonała identyfikacji na podstawie charakterystycznego tatuażu, który zachował się na jednej z nienaruszonych części ciała.
Cristian Ansaldo, który kieruje wydziałem policji w mieście Comodoro Rivadavia, cytowany przez dziennik "The Washington Post" powiedział, że żarłacz biały, w którym znaleziono szczątki, miał około 1,5 metra długości. Policja wszczęła śledztwo, by wyjaśnić, w jaki sposób mężczyzna znalazł się w wodzie i dlaczego został zjedzony przez rekina. Zdaniem Ansaldo, najbardziej prawdopodobna hipoteza jest taka, że Diego Barria zginął na skutek wypadku na quadzie, a następnie został pochłonięty przez ocean. Policjant podkreśla, że w weekend, kiedy zaginął, był silny przypływ.
"Moje serce poszło z tobą! Kocham cię na zawsze" - napisała partnerka Barrii w mediach społecznościowych po tym, jak dowiedziała się o śmierci mężczyzny.