Gdy Rosja rozpoczęła inwazję na Ukrainę na pełną skalę, rosyjska reporterka działająca pod pseudonimem "Natasza Rostowa" zaczęła kręcić nielegalny dokument "CTRL+Z", w którym starała się ukazać "stan umysłu rosyjskiego społeczeństwa". Pokazała wiece poparcia dla "wojskowej operacji specjalnej", porozmawiała z tymi, którzy w niej uczestniczyli - popierając wojnę lub nie. Rozmówcom zapewniła anonimowość, bo za udział w filmie mogliby trafić do więzienia.
Aby jak najwierniej oddać nastroje panujące w Rosji, Natasza pojechała do swojego rodzinnego miasteczka w obwodzie twerskim. Miejsca bez większych perspektyw dla młodych, którzy - jeśli tylko mają ku temu okazję - uciekają do pobliskiej Moskwy lub Petersburga.
Natasza skontaktowała się z dawną przyjaciółką Walentyną. Jej mąż Aleksiej od kilku lat był na kontrakcie w wojsku, często wysyłano go na misje, ale do czasu wojny w Ukrainie nie trafiał do stref konfliktu. Na kilka tygodni przed inwazją został wysłany do Białorusi na ćwiczenia. - Wstąpił do wojska, by bronić ojczyzny, a nie atakować inne kraje - stwierdziła Walentyna.
Rozmówczyni od początku wojny zapisywała relacje mediów powielających propagandę Kremla i porównywała je z tym, co opowiadał jej mąż. Jak zauważyła, rosyjska telewizja podaje informacje z frontu skrótowo, nie wymieniając nawet nazw miejscowości, w których wykonano pokazywane nagrania.
Propagandowymi "fejkami" są karmieni także rosyjscy żołnierze w Ukrainie. W pierwszych dwóch dniach wojny okłamywano ich, że prezydent Zełenski uciekł z Kijowa, aby myśleli, że ich misja idzie zgodnie z planem - wynika ze słów Walentyny i Aleksieja.
- Co chcesz powiedzieć tym, którzy obejrzą ten film? - zapytała męża Walentyna, gdy rozmawiali przez telefon.
- Wojna jest do dupy. Nie idźcie na wojnę. Tyle - skwitował Aleksiej.
Marię, której dwaj synowie uczestniczyli w "operacji specjalnej", Natasza nazwała "czystym produktem kremlowskiej propagandy". - Jakbym miała przed sobą żeńską wersję Putina - podkreśliła reporterka.
Maria uważa, że Rosja "nie walczy z Ukrainą, tylko z całym światem". - Jesteśmy w opozycji do Europy Zachodniej i denerwujemy ich. A jak coś drażni, to chce się to zniszczyć - powiedziała kobieta, przekonując, że rosyjskie działania w Ukrainie to "obrona".
Borys, syn Marii, wierzy w "odrodzenie Wielkiej Rosji", ale krytykuje sposób, w jaki prowadzona jest "operacja". - Byłoby miło, gdyby Putin zebrał się na odwagę i pojechał przynajmniej popatrzeć. Zobaczyłby, w jakiej dupie jesteśmy. Ci na górze donoszą, że jest wspaniale, ale nie jest. [...] Żołnierze siedzą bez kamizelek kuloodpornych, bez hełmów czy nabojów. Ludzie Putina przekazują mu niepełne informacje - przyznał żołnierz.
Borysowi mówiono, że żołnierze są "przygotowani na III wojnę światową", tymczasem "brakuje im pocisków do moździerzy czy ładunków, a co dopiero mówić o broni jądrowej". - Nie wiem, jak to wszystko się skończy. Ale na razie przegrywamy - stwierdził.
Maria jest przekonana - wbrew doniesieniom o zbrodniach w wykonaniu Rosjan - że rosyjscy żołnierze posuwają się w Ukrainie powoli, bo "starają się zostawić cywilów przy życiu i zminimalizować zniszczenia". - Dlaczego nie wysadza się kolei, tak aby pomoc z Polski nie mogła docierać do Ukrainy? - zastanawiała się.
Co Borys sądzi o masowych grobach w Buczy? Oczywiście oskarża Ukraińców. - To ich taktyka zastraszania - powiedział. Pytany, dlaczego Ukraińcy mieliby zabijać swoich, odpowiedział: - Tak, oni tak postępują u siebie, nie bawią się z rannymi, tylko dobijają na miejscu.
Natasza przyznała, że ta wypowiedź była dla niej szokiem, bo nie zdawała sobie sprawy, że wpływ propagandy jest aż tak silny.
Wspomniany już Aleksiej był w Buczy, ale zapewnił w filmie, że wyjechał stamtąd, zanim doszło do masakry cywilów. - Dlaczego człowiek miałby odbierać życie innej osobie? W jakim celu? Tylko dlatego, że ktoś wysoko postawiony tak kazał? A ty co, nie masz własnej woli? - powiedział. - Ostrzeliwać masowo niewinnych, nie rozumiem tego... - dodał.
Więcej informacji o wojnie w Ukrainie na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Gdy we wrześniu Władimir Putin ogłosił "częściową mobilizację", żona Aleksieja wpadła w panikę. - Dlaczego [Putin] nie powie po prostu, że odchodzi, że nie panuje nad sytuacją? "Chłopaki, trochę przegiąłem z tą 'drugą największą armią świata', wracajcie do domu" - mówiła Walentyna, płacząc. Koniec końców, jej mężowi udało się uciec z kraju i uniknąć dalszej walki w Ukrainie.
Cały dokument "CTRL+Z" z polskimi napisami można obejrzeć na platformie Arte pod TYM linkiem.