Sardynia po raz kolejny będzie musiała zmierzyć się z plagą szarańczy pustoszącą pola uprawne. W tym roku jednak władze wyspy chcą wprowadzić w życie plan walki z owadami, w którym wykorzystają m.in. wojsko oraz drony. W ten sposób chcą wyeliminować zagrożenie, które w zeszłym roku doprowadziło do zniszczenia około 60 tys. ha pól.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Sardynia w ubiegłych latach doświadczyła ataku milionów szarańczy, który spustoszyły tysiące hektarów pól m.in. w rejonie miast Nuoro, Oristano, czy Sassari. W tym roku włoscy eksperci po raz kolejny biją na alarm, ostrzegając, że jeżeli inwazja nie zostanie powstrzymana na czas, plaga owadów może dotknąć nawet 100 tys. ha pól.
Władze regionu opracowały specjalny plan działania, w którym przewidują m.in. udział wojska. Do walki zostaną wykorzystane także drony pozwalające zlokalizować skupiska niebezpiecznych owadów. W plan mają zostać zaangażowane również takie służby jak: straż pożarna, leśna, czy obrona cywilna. Kiedy gniazda zostaną zlokalizowane, rozpocznie się ich masowa dezynsekcja. Równie istotny jest także czas realizacji planu. Aby mógł zakończyć się powodzeniem, jego wykonanie należy rozpocząć już za kilka tygodni.
Straty spowodowane przez szarańcze są niezwykle dotkliwe dla wszystkich mieszkańców, jednak w szczególności cierpią na tym rolnicy. Od 2017 roku straty poniesione w wyniku inwazji szacuje się na około 100 mln euro. Cytowany przez włoską agencję prasową ANSA prefekt Nuoro Giancarlo Dionisi wyraził gotowość użycia wszystkich środków, w tym wojska, aby zapobiec kryzysom. Podkreślił, że nie chodzi wyłącznie o kryzys finansowy, spowodowany atakiem szarańczy, ale także bezpieczeństwa publicznego, wynikający z niezadowolenia społeczności.