W okupowanym przez Rosję Mariupolu doszło do wybuchów - poinformowała na Telegramie rada miejska. Jak dodano, to ukraińska armia ostrzeliwuje rosyjskie pozycje i bazy wojskowe. We wtorek w nocy w Mariupolu doszło do 11 wybuchów. Według lokalnych polityków zniszczony został rosyjski skład w pobliżu lotniska.
"Ukraińskie wojska z chirurgiczną precyzją atakują bazy okupantów. Jest dobrze, a będzie (takich przypadków) jeszcze więcej" - napisał doradca mera Petro Andriuszczenko. Przekazał, że do wybuchów doszło na terenie kombinatu metalurgicznego im. Iljicza.
Według przypuszczeń analityków w atakach na rosyjskie bazy wojskowe mogły pomóc amerykańskie pociski Ground Launched Small Diameter Bomb (GLSDB) o zasięgu 150 km.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Oprócz ataku na rosyjskie pozycje w Mariupolu ukraińska armia uderzyła także we wrogie cele w Doniecku, Makijiwce, Charcysku, Debalcewem, Śnieżnem, Iłowajsku i Szachtarsku - podaje portal stopcor.org.
Władze w Kijowie informują ponadto, że rosyjskie wojska przygotowują prowokacje w pobliżu granicy obwodu czernihowskiego na północy Ukrainy. Zdaniem dowództwa zgrupowania operacyjnego "Północ" groźby prowokacji dowodzą dane wywiadowcze, które zarejestrowały ruch kolumn wojskowych z personelem w mundurach bez znaków identyfikacyjnych, za to podobnych do tych, które noszą ukraińscy żołnierze.
Ukraińskie dowództwo zapewnia, że utrzymuje sytuację pod kontrolą i "w przeciwieństwie do oddziałów wroga nigdy nie ucieknie się do prowokacji". W komunikacie dowództwa operacyjnego czytamy, że "każdy żołnierz przestrzega ogólnie przyjętych zasad prowadzenia wojny, nie wkracza na terytorium innych, a wyłącznie broni ojczystej ziemi przed bezczelnym i zdradzieckim wrogiem".