Niechybna wielka rosyjska ofensywa jest dominującym tematem w kontekście wojny w Ukrainie już od kilku tygodniu. Padały różne daty jej rozpoczęcia, sugerowano, że już to się dzieje. Jednak tak naprawdę ciągle nie widać nic, co by rzeczywiście było poważną i zakrojoną na dużą skalę ofensywą.
- W Ukrainie jest aktualnie około 97 procent rosyjskich sił lądowych, czyli praktycznie całe. I widzimy, że Rosjanie nie są w stanie zgromadzić poważnych sił zdolnych przełamać ukraińską obronę. Mogą jedynie podejmować próby posuwania się naprzód, ale ich sukcesy są liczone w metrach, a nie kilometrach. Towarzyszą temu ogromne straty rodzaju tych z okresu I wojny światowej – mówił w rozmowie z BBC brytyjski minister obrony, Ben Wallace.
Czy należy odczytywać tę wypowiedź i kolejny tydzień bez poważnych rosyjskich uderzeń jako niezdolność Rosjan do większej ofensywy? Wbrew płynącym od tygodni komunikatom, w tym od samych Ukraińców? Nie sposób na razie rozstrzygnąć. To, co jest pewne, to ciągła wysoka intensywność walk w trzech kluczowych obszarach: Bachmut, Kreminna i Wuhłedar.
Bachmut to już na pewno jedna z najsłynniejszych bitew tej wojny, choć jeszcze się nie skończyła. Sytuacja Ukraińców jest nieustannie ciężka, ale w ciągu ostatniego tygodnia nie doszło do jej poważniejszego pogorszenia. Wręcz przeciwnie, miejscami się poprawiła. Stało się tak za sprawą serii niewielkich kontrataków na rosyjskie zdobycze z wcześniejszego tygodnia. Czyli na najdalej wysunięte pozycje na północ w rejonie wsi Błahodatne i Paraskowijiwka i na południe od Bachmutu, w rejonie Iwaniwskiego. Nie było to nic poważnego, co zmieniłoby istotnie realia walk. Jednak na chwilę zahamowało postępy Rosjan i miejscami odrzuciło ich do tyłu, odsuwając w czasie perspektywę odcięcia miasta od zaplecza. Rosyjskie wojsko pomimo tego odnosi też drobne, systematyczne sukcesy. Udało mu się między innymi wkroczyć do części wspomnianej Paraskowijiwki.
W samym Bachmucie nieustannie trwają zażarte walki. Ukraińcy wprowadzili zakaz wjazdu i poruszania się po nim bez specjalnych zezwoleń, oficjalnie z powodu zbyt dużego zagrożenia ze strony rosyjskiego ostrzału. Może to być jednak też dyktowane chęcią ograniczenia napływu wiadomości z miasta. Nie brakuje plotek, w jakim celu Ukraińcy mogą to robić. Najczęściej sugerowany jest zamiar skrytego wycofania się w ogóle z Bachmutu albo z jego wschodniej części za rzeczkę Bachmutówka w celu ułatwienia obrony. Na razie nie ma jednak żadnych pewnych informacji na ten temat.
Sytuacja w rejonie Bachmutu. Tydzień minął bez istotnych postępów Rosjan Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Bachmut stał się już symbolem dla obu stron, więc ma już większe znaczenie niż czysto militarne. Teraz to już też częściowo polityka, propaganda i symbolika. Może to wpływać na skłonność ukraińskiego dowództwa do wycofania się. Kurczowe bronienie miasta w niekorzystnym położeniu może przekładać się na wyższe niż konieczne straty. Jednak dotychczas Ukraińcy generalnie wykazywali się rozsądkiem i gotowością do porzucania terenu w imię wyższych interesów strategicznych.
Nagranie z perspektywy ukraińskiego żołnierza pokazujące realia walk w okopach. Jakoby rejon Bachmutu. Widać śmierć/ranienie jednego rosyjskiego żołnierza, ale bez drastycznych szczegółów.
Z drugiej strony po raz kolejny pojawiło się nagranie, mające przedstawiać artylerzystów grupy Wagnera skarżących się na brak amunicji. Poprzednie takie było późną jesienią. Teraz mówią, że brakuje im właściwie wszystkiego i proszą dowództwo wojska o dostawy. Może to być sugestia ogólnych problemów zaopatrzeniowych albo objaw walk frakcyjnych po ich stronie. Wiadomo, że współpraca regularnego wojska i grupy Wagnera nie jest bezproblemowa, więc nie jest wykluczone, iż ktoś pod kimś kopie dołki. Takie działania nie są niczym niespotykanym w realiach rosyjskiego systemu.
Kilkadziesiąt kilometrów dalej na północ w rejonie Kreminnej Rosjanie kolejny tydzień starają się nacierać, wykorzystując głównie elitarne z nazwy oddziały wojsk powietrznodesantowych. Z nazwy, ponieważ po ciężkich stratach w rejonie Kijowa i Chersonia wiele z nich musiało zostać odbudowanych przy użyciu pośpiesznie przeszkolonych poborowych oraz zmobilizowanych. Efekty są bardzo ograniczone. Na niektórych kierunkach Rosjanie docierają swoimi atakami może o kilka kilometrów dalej niż w uprzednich miesiącach, ale Ukraińcy trzymają się mocno i nie stracili swoich kluczowych pozycji obronnych we wsiach blisko rzeki Żerebiec oraz w lasach nad rzeką Doniec. Istotnych zmian brak.
Rosjanie wyraźnie zintensyfikowali też ataki na wieś Biłohoriwka, położoną po drugiej stronie Dońca. Kilka razy informowali nawet o jej zdobyciu, co by komplikowało sytuację Ukraińców broniących się po drugiej stronie rzeki w lasach przy Kreminnej. Jednak za każdym razem ich sukcesy okazywały się wirtualne. Ukraińcy ciągle trzymają wioskę i jej najbliższą okolicę.
Sytuacja w rejonie Bachmut-Kreminna Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Na północ od Kreminnej, przez rejon Swatowa, Kupiańska po granicę z Rosją, niezmiennie trwają ograniczone starcia. Pojawiły się twierdzenia, że Rosjanie zaatakowali mocniej w rejonie Kupiańska, na krótkim odcinku odrzucając Ukraińców za rzekę Oskoł. Nie ma jednak co do tego zgody wśród obserwatorów. Nawet jeśli to się stało, to mowa o niewielkim obszarze i postępie rzędu 1-2 kilometry w linii prostej.
Raporty ukraińskiego Sztabu Generalnego wskazują natomiast na wzmożenie rosyjskiego ostrzału artyleryjskiego przez granicę w rejonie Charkowa. Przez miesiące był tam względny spokój, ale w ciągu ostatniego tygodnia regularnie dochodzi do ostrzału pozycji Ukraińców. Zdjęcia satelitarne rosyjskich obozowisk na terenie Rosji w tym rejonie (miasto Biełgorod) wskazują też na pojawienie się w nich dodatkowych ludzi. Ukraińcy już od tygodni twierdzą, że trwa tam koncentracja dodatkowych rosyjskich sił.
Na południu w rejonie Doniecka i Zaporoża najintensywniejsze walki trwają niezmiennie w rejonie Wuhłedaru. Rosjanie atakują to miasto już czwarty tydzień, ale praktycznie bez żadnego efektu, poza własnymi ciężkimi stratami. Choć ewidentnie nie są w stanie przełamać ukraińskiej obrony, a nawet tak naprawdę dotrzeć do samego Wuhłedaru, to nie ustają w próbach. Tylko z tygodnia na tydzień ich ataki sprawiają wrażenie przeprowadzanych przy pomocy gorszej jakości oddziałów. Rzucona do uderzenia na wstępie 155 Brygada Piechoty Morskiej miała zostać na tyle przetrzebiona, że została już wycofana na tyły. W zamian wprowadzono do walki pododdziały innych brygad, składające się głównie ze zmobilizowanych. Być może to ci ludzie, o których koncentracji w rejonie Mariupola donosili jeszcze w styczniu Ukraińcy.
Sytuacja w rejonie Doniecka. Wuhłedar na południu w centrum, przy czerwonej strzałce Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Rosyjskie ataki Wuhłedaru rozbijają się głównie na ukraińskich polach minowych pozostających pod kontrolą ukraińskiej artylerii. Rosjanie, próbując nacierać, najpierw wysyłają przodem saperów, którzy czasem oczyszczą jakieś przejścia, albo czasem nie - z powodu ognia Ukraińców. Nawet jeśli im się uda, to ukraińska artyleria dysponuje zachodnimi pociskami rozrzucającymi w locie miny, dzięki czemu jest w stanie szybko wypełniać dziury w polach minowych. W efekcie właściwe grupy uderzeniowe regularnie poruszające się kolumnami po trasach mających być jako tako oczyszczonymi i tak wpadają na miny. Powstaje zamieszanie, natarcie zatrzymuje się, a w tym momencie zaczynają dodatkowo spadać ukraińskie pociski i nadlatują rakiety przeciwpancerne. Trzymający się dotychczas kurczowo wyznaczonej trasy Rosjanie zaczynają panikować, próbują jazdy na przełaj, co notorycznie kończy wpadnięciem się na kolejne miny. Nie mogąc posuwać się naprzód ani w boki, ponoszący coraz poważniejsze straty zazwyczaj szybko salwują się ucieczką, zostawiając za sobą kilka zniszczonych lub uszkodzonych pojazdów opancerzonych i kilka, kilkanaście ciał. Po czym próbują jeszcze raz tego samego z takim samym skutkiem. Skala bezsensownej rzezi pod Wuhłedarem rozgrzewa do czerwoności rosyjskich komentatorów, którzy klną, na czym stoi oficerów odpowiadających za tę operację.
Kompilacja nagrań pokazujących opisany scenariusz rosyjskich ataków w rejonie Wuhłedaru
W rejonie samego Doniecka walki trwają na podobnej zasadzie, choć z mniejszą powtarzalnością. Ograniczone rosyjskie ataki polegające na wysłaniu kolumny kilku pojazdów opancerzonych bez istotnego wsparcia raz po razie są rozbijane przez Ukraińców. Istotnych zmian w terenie brak. Pewne drobne Rosjanie mieli poczynić w Marince i jej okolicach, jednak tam tego rodzaju drobne korekty linii frontu mają miejsce już od wielu miesięcy. Faktycznie ukraińska obrona nie została przełamana.
Widać więc wyraźnie, że choć Rosjanie wzmocnili ogólną presję i mają przynajmniej chwilowo inicjatywę już na wszystkich kierunkach, to niewiele z tego wynika. Nie widać żadnej wielkiej i zdecydowanej ofensywy. Być może to, co widzimy, to próby przygotowania pod nią gruntu i działanie tak zwanego pierwszego rzutu. Wybadanie obrony Ukraińców, osłabienie jej i wymuszenie ściągnięcia na front ukraińskich rezerw, osiągnięcie dogodnych pozycji wyjściowych do większych ataków później, albo wręcz przełamanie pierwszych linii obronnych. Jednak nie widać nic, co by można było nazwać jakimiś istotnymi sukcesami tego pierwszego rzutu. Wręcz przeciwnie, Ukraińcy wytrzymują jego presję bardzo dobrze, co może być bardzo dobrym prognostykiem na przyszłość.
Rosyjskie oddziały przetrzebione przez pierwsze pół roku walk, po czym na gwałt uzupełniane mobilizowanymi, sprawdziły się w ciągu minionych miesięcy jako tako w obronie. Wysłanie ich do ataku to jednak zupełnie co innego. Bez dobrej koordynacji i wsparcia artylerii, rozpoznania oraz lotnictwa, przełamywanie pozycji obronnych Ukraińców będzie poważnym wyzwaniem. Osiągnięcie innego efektu, niż powolne i krwawe postępy pod Bachmutem, być może będzie nieosiągalne.