Kolejny pakiet sankcji ma zostać ogłoszony przez Unię Europejską, USA i grupę G7 24 lutego, w rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie. Władimir Putin postanowił jednak udowodnić, że restrykcje bardziej uderzają w Zachód, niż w Rosję. W tym celu nie posłużył się jednak danymi. Prezydent Rosji postawił na anegdotę.
Tę historię miał prezydentowi Rosji opowiedzieć jego przyjaciel z Niemiec. - W pewnej rodzinie syn spytał "Tato, dlaczego w naszym domu jest tak zimno?" - rozpoczął prezydent Rosji.
"Ponieważ Rosja zaatakowała Ukrainę", odpowiedział ojciec. Dziecko spytało więc, jaki ma to z nimi związek? "Nałożyliśmy na Rosję sankcje" - odrzekł ojciec. "Czemu?" - pytał dalej syn. "By Rosjanie źle się poczuli" - powiedział ojciec. A syn na to:"Czy my jesteśmy Rosjanami?"
- zakończył anegdotę Władimir Putin.
Więcej informacji ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Wideo podał dalej na Twitterze Anton Geraszczenko, doradca ministra spraw wewnętrznych Ukrainy. W poście zwrócił się do Niemców, którzy go obserwują, z pytaniem, czy rzeczywiście cierpią.
Rosja wykorzystuje Chiny, Indie oraz kraje Ameryki Południowej (które nie wprowadziły ograniczeń na jej produkty) do obchodzenia zachodnich sankcji - informują rosyjskie media niezależne. Dziennikarze zwracają uwagę, że na rosyjski rynek wciąż docierają produkty objęte restrykcjami i Moskwa znajduje sprzymierzeńców w obchodzeniu embarga na eksport surowców energetycznych.
Podobne wnioski wysnuwają dziennikarze Bloomberga. Jako przykład podają import ropy z Malezji.
"Chiński import ropy z Malezji wzrósł dwukrotnie powyżej tego, co Malezja sama wydobywa. Powód? Do Chin przez Malezję płynie ropa udająca malezyjską, a pochodząca z Iranu, Wenezueli i Rosji" – pisze Javier Blas z Bloomberga.
W Rosji działa także szara strefa, w której przemytnicy wyspecjalizowali się na poziomie detalicznym w sprowadzaniu deficytowych towarów. Z tego właśnie powodu Finowie uszczelniają granicę, żeby rosyjscy tak zwani "turyści" nie mogli docierać do fińskich i norweskich, przygranicznych supermarketów.