Biden ma być w Polsce dwa dni, od 21 do 22 lutego. Prawię w rocznicę inwazji Rosji na Ukrainę, która miała miejsce 24 lutego 2022 roku. Podczas wizyty prezydent USA na pewno spotka się ze swoim polskim odpowiednikiem, Andrzejem Dudą. 21 lutego ma wygłosić przemówienie na terenie Zamku Królewskiego w Warszawie. Można się spodziewać, co w jego trakcie powie: potępi Rosję, udzieli moralnego wsparcia Ukrainie, wyrazi uznanie dla zaangażowania Polski i innych państw regionu za wsparcie Ukraińców.
Poza tymi oczywistościami, w treści przemówienia może znaleźć się jednak coś jeszcze. Data symboliczna, miejsce symboliczne, bo jednak bardzo blisko Ukrainy (jak na standardy Amerykanów). Okazja odpowiednia do składania jakichś większych deklaracji. Najczęściej podnoszona jest jedna możliwość, samoloty bojowe.
Mówił o tym między innymi Marek Świerczyński z Polityki Insight w TOK FM albo Bronisław Komorowski w Polsat News. - To nie musi się zdarzyć, ale na pewno zobaczymy pewnego rodzaju eskalację dyplomatyczną. Jest pewnego rodzaju nowa ofensywa dyplomatyczna, także po stronie Polski, która wzięła na siebie rolę tarana, jeśli chodzi o przebijanie pewnych oporów po stronie zachodniej. To nie musi być rola decydująca, zdajemy sobie sprawę, że rozstrzygające zdanie jest po stronie amerykańskiej, natomiast z przyjazdem Bidena należy wiązać pewnego rodzaju oczekiwania – mówił ten pierwszy.
W piątek dodatkowo nadzieje rozniecił trochę John Kirby, rzecznik prasowy Narodowej Rady Bezpieczeństwa USA, ciała doradczego prezydenta w kwestii bezpieczeństwa. W odpowiedzi na pytanie PAP o to, co Biden powie w Warszawie, urzędnik stwierdził, że między innymi "o tym, co będzie potrzebne w przyszłości, jeśli chodzi o wsparcie Ukrainy".
Dotychczas w oficjalnych wypowiedziach Biden i przedstawiciele jego administracji wypowiadali się o dostawach samolotów dla Ukraińców negatywnie. Ich zdanie jest przy tym kluczowe, bo po pierwsze tak poważna decyzja nie może mieć miejsca wbrew zdaniu lidera NATO, a po drugie Ukraińcy najbardziej zabiegają o amerykańskie maszyny F-16. Pisaliśmy już szerzej o tym, dlaczego akurat te. Bez zgody Bidena szanse na zachodnie samoloty bojowe dla Ukrainy są więc nikłe.
Negocjacje w sprawie dostarczenia Ukraińcom takiego sprzętu już się toczą w ramach NATO. Jest to ewidentne po szeregu wypowiedzi i deklaracji wstępnej gotowości przekazania swoich maszyn ze strony choćby Danii czy Holandii. Tak samo, jak wcześniej w sprawie czołgów, ze strony wszystkich zainteresowanych padają jednak zastrzeżenia, że operacja przekazania Ukrainie zachodnich samolotów bojowych wymaga osiągnięcia konsensusu w ramach Sojuszu i stworzenia jakiejś koalicji. Takiej, której przyklasną Amerykanie, ostatecznie potwierdzając całą operację. Tak jak zrobili, deklarując w styczniu przekazanie swoich czołgów M1 Abrams, ostatecznie przełamując opór Niemiec.
Ukraińcy twierdzą po spotkaniach w Brukseli w minionym tygodniu, gdzie odbywała się konferencja państw udzielających wsparcia sprzętowego Ukrainie, że kwestia "samolotów i broni dalekiego zasięgu została rozwiązana". Pisał tak doradca Zełeńskiego, Andrij Jeremak. Ukraińcy od miesięcy wywierają w ten sposób presję na Zachód, uprzedzając swoimi wypowiedziami oficjalne ogłoszenia państw zachodnich. Choć regularnie są nadmiernie optymistyczni, jeśli chodzi o szczegóły, to jeśli chodzi o ogólny trend, raczej się nie mylą.
Jeśli chodzi o "broń dalekiego zasięgu" ze wpisu Jeremaka, to na liście życzeń Ukraińców pozostały właściwie tylko rakiety ATACMS do systemów HIMARS o zasięgu 300 kilometrów. Amerykanie są jednak w tej sprawie niewzruszeni już od ponad pół roku. Na razie zgodzili się na przekazanie GLSDB, które też można odpalać z HIMARS, ale mają zasięg tylko 180 kilometrów i dopiero wchodzą do produkcji na niewielką skalę, a nie są dostępne w znacznych ilościach zalegających w składach US Army. Jest więc wątpliwe, aby Ukraińcy byli w pełni tym usatysfakcjonowani.
Czy wtorkowe popołudnie w Warszawie będzie tym momentem, kiedy Biden rzeczywiście coś zadeklaruje w obu lub jednej z tych spraw? Być może, choć do tej pory prezydent USA informowanie na temat pomocy sprzętowej dla Ukrainy zostawiał swoim podwładnym. On sam mówił raczej o ogólnikach. Choć może miejsce, czas i fakt, że kilka godzin przed nim ma w Dumie przemawiać Władimir Putin, skłonią Bidena do jakiegoś mocniejszego i bardziej konkretnego przekazu.