Amerykańskie samoloty zestrzeliły w niedzielę kolejny niezidentyfikowany obiekt latający, tym razem nad jeziorem Huron przy granicy USA i Kanady. To trzecia tego rodzaju akcja sił powietrznych USA w ciągu ostatnich kilku dni. Na początku lutego Amerykanie zestrzelili także chiński balon wywiadowczy.
Obiekt miał kształt ośmiokąta. Szybował na wysokości ok. 6 tysięcy metrów i mógł stanowić zagrożenie dla ruchu lotniczego.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Pentagon przekazał w niedzielnym komunikacie, że obiekt stanowił zagrożenie "ze względu na jego potencjalne możliwości obserwacyjne". Zaznaczono, że nie stwierdzono natomiast zagrożenia o charakterze militarnym.
"Nasz zespół będzie teraz pracował nad odzyskaniem obiektu, aby uzyskać więcej informacji" - zaznaczył Departament Obrony Stanów Zjednoczonych. Białym Dom wyjaśnił w poniedziałek, że obiekt leży teraz prawdopodobnie na bardzo dużej głębokości.
Amerykański portal The Drive opublikował fragmenty rozmów z pilotami F-16, którzy brali udział w zestrzeleniu obiektu. Wynika z nich, że piloci mieli problem ze stwierdzeniem, z czym tak naprawdę mają do czynienia. Przyczyną było to, że obiekt był niewielkich rozmiarów i poruszał się stosunkowo wolno.
- Balonem bym tego nie nazwał… nie wiem, czym… widzę go na własne oczy - mówił jeden z pilotów. - To jakiś przedmiot, który jest rozdęty… trudno powiedzieć, jest dość mały - dodał.
- Jest tak powolny i tak mały, że po prostu go nie widzę - słyszymy na nagraniu. Stwierdzono także, że obiekt jest "zdecydowanie mniejszy od samochodu" i ma rozmiar quada.
- Wygląda na coś koloru prawie czarnego. Nazwijmy to pojemnikiem, nie potrafię jednak określić, jaki ma kształt - ocenił jeden z pilotów.
Z relacji pilotów wynika również, że z obiektu zwisało coś, co przypominało liny. - Na pewno można zobaczyć linki, ale nie widać niczego, co by zwisało - słyszymy.
Gen. Mark Milley, przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, potwierdził w tym tygodniu, że pierwszy z pocisków wystrzelonych przez F-16 chybił. Generał zaznaczył jednak, że pocisk spadł do jeziora Huron i nie spowodował żadnych szkód.