Najnowszy obiekt latający nad terytorium USA został wykryty w sobotę nad Montaną. Początkowo uznano go za anomalię, ale radary zlokalizowały go ponownie w niedzielę nad Półwyspem Michigan.
Gdy przesunął się nad jezioro Huron, prezydent Joe Biden wydał rozkaz jego zestrzelenia. Amerykańskie myśliwiec F-16 zniszczył go rakietą powietrze-powietrze. Podobnie jak poprzednie, najnowszy obiekt również był bezzałogowy.
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
Miał kształt ośmiokąta i nie zaobserwowano by były od niego dołączone jakiekolwiek czujniki lub kamery. Szybował na wysokości ok. 6 tysięcy metrów i mógł stanowić zagrożenie dla ruchu lotniczego.
Pentagon przekazał w niedzielnym komunikacie, że obiekt stanowił zagrożenie "ze względu na jego potencjalne możliwości obserwacyjne". Zaznaczono, że nie stwierdzono natomiast zagrożenia o charakterze militarnym.
"Nasz zespół będzie teraz pracował nad odzyskaniem obiektu, aby uzyskać więcej informacji" - zaznaczył Departament Obrony Stanów Zjednoczonych.
W poprzednich dniach amerykańskie siły powietrzne zestrzeliły dwa inne obiekty - jeden nad Alaską, drugi nad Kanadą.
- Nie mam zamiaru kategoryzować je jako balony. Nie bez powodu nazywamy je obiektami - mówił w niedzielę cytowany przez CNN gen. Glen VanHerck z Dowództwa Północnego USA i Dowództwa Obrony Lotniczej i Kosmicznej Ameryki Północnej.
- Nie jestem w stanie ocenić, w jaki sposób utrzymują się w powietrzu. Może to być gazowy rodzaj balonu wewnątrz konstrukcji lub może to być jakiś rodzaj układu napędowego - dodał.
Według przedstawicieli Pentagonu były one znacznie mniejsze od chińskiego balonu, który na początku lutego przeleciał nad całym terytorium Stanów Zjednoczonych. Był on wielkości trzech autobusów i został zestrzelony w sobotę 4 lutego nad Atlantykiem, u wybrzeża Karoliny Południowej. Szczątki balonu zostały wydobyte z wody i są analizowane przez amerykańskie wojsko.
***
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>