Trzęsienie ziemi w piekle. Klęska uderzyła w ludzi, którzy już stracili prawie wszystko

- Otrzymuję pliki z wymienionymi imiennie setkami osób, które zginęły - mówi dr Mansour Alatrash, syryjski lekarz. W kraju od 12 lat toczy się wojna. Teraz do zniszczeń, fatalnej infrastruktury, wysiedleń, biedy, kryzysu gospodarczego i cholery doszły skutki potężnego trzęsienia ziemi, którego epicentrum był w sąsiedniej Turcji. A pomoc dla Syryjczyków jest bardzo utrudniona.

Co najmniej 769 osób zginęło a 1,5 tysiąca zostało rannych na skutek trzęsienia ziemi w Syrii - podaje tamtejsze ministerstwo zdrowia. Jednak rząd w Damaszku nie kontroluje całego terytorium - w tym niektórych północnych regionów kraju, gdzie wstrząsy były najsilniejsze.  Całkowita liczba ofiar to według ostatnich danych 2530. I może rosnąć.

- Otrzymuję pliki z wymienionymi imiennie setkami osób, które zginęły. Do tego dochodzą tysiące rannych. Liczba ofiar wzrośnie: nadal jest wiele rodzin, które są uwięzione w gruzach. Wiem o jednej miejscowości w dystrykcie Harim w Idlib, w której zawaliło się dwadzieścia pięć 5-piętrowych budynków – to może być nawet 700 ofiar w tym jednym miejscu - mówi doktor Mansour Alatrash, syryjski lekarz współpracujący z Polską Misją Medyczną w zakresie pomocy uchodźcom. - Dotyka to również naszych najbliższych: zaginął mój kuzyn, jego żona i trójka dzieci, zginęli też moi trzej kolejni kuzyni, jest też wielu rannych - dodaje. 

Epicentrum trzęsienia znajdowało się w Turcji i to tam największa jest skala zniszczeń i liczba ofiar. Jednak mieszkańcy Syrii są w fatalnej sytuacji. W kraju od 12 lat toczy się wojna domowa. Wciąż dochodzi do walki o bombardowań (w ubiegłym roku zginęło w nich 145 osób, w tym 58 dzieci). Zniszczona jest infrastruktura, co przyczyniło się do ognisk cholery. Ludzie żyją w skrajnym ubóstwie, pogłębianym przez kryzys gospodarczy. A po obu stronach granicy są miliony uchodźców i osób wysiedlonych.

Odcięci 

Nikt nie wie, ilu mieszkańców północnej Syrii znajduje się pod gruzami zawalonych domów. Jednak wszyscy są w dużej mierze odcięci od pomocy takiej, jaka jest niesiona w Turcji. Do niej poleciały grupy ratunkowe z wielu krajów, w tym Polski. Tymczasem, jak zwraca uwagę Polska Misja Medyczna, ponad cztery miliony mieszkańców północno-zachodniej części Syrii są zdane na siebie i bardzo ograniczone zasoby lokalnych grup ratunkowych. - 75 proc. ośrodków zdrowia zostało zniszczonych w czasie wojny. Często dowóz rannego do szpitala to 30-40 km - powiedziała Małgorzata Olasińska-Chart z Polskiej Misji Medycznej. 

Część tego regionu Syrii znajduje się pod kontrolą grup zbrojnych opozycyjnych wobec rządu w Damaszku, w tym organizacji dżihadystycznych. Mieszkają tam miliony ludzi, którzy zostali wysiedleni z innych obszarów w trakcie wojny. Region jest przeludniony, biedny i zniszczony. Co zresztą mogło przyczynić się do zniszczeń wywołanych trzęsieniem, tłumaczy doktor Mansour:

- Dwie trzecie ludzi w północno-zachodniej Syrii mieszka w niekompletnych lub niewykończonych budynkach, dlatego byli najbardziej narażeni na skutki trzęsienia.

Do regionu Idlib pomoc dociera przez granicę z Turcji. Niesienie tamtędy pomocy co pół roku wymaga zgody Rady Bezpieczeństwa ONZ, w tym Rosji - sojusznika reżimu Baszara Al-Asada. Dlatego mieszkańcy regularnie są w niepewności, czy dalsze wsparcie będzie możliwe - informowała Al Dżazira. Teraz dodatkowym wyzwaniem są zniszczenia po stronie tureckiej. Po kilku dniach od trzęsienia oficjalnie ponownie otwarto przejście, ale dostawy pomocy są utrudnione przez zniszczenia, podaje thenationalnews.com.

Zagrożeniem jest także pogoda. Choć Syria kojarzy nam się z tropikalnym klimatem, to zima jest tam chłodna i mokra, a zdarza się też mróz i śnieg. Teraz ludzie, którzy domy zawaliły się lub nie są bezpieczne do zamieszkania, zostali bez dachu nad głową, a nocami temperatura spada poniżej 0 stopni Celsjusza. Niektórych mogą przyjmować meczety lub szkoły, jednak sytuacja i tak jest trudna - tysiące uchodźców wewnętrznych z innych części kraju od lat mieszka w obozach, w prowizorycznych namiotach z folii.

W wielu przypadkach zapewne nie będzie mowy o odbudowie zniszczonych domów - trudno spodziewać się, by ktoś miał na to pieniądze. W obszarze działań wojennych nie ma też raczej mowy o trwałych działaniach pomocowych jak budowanie domów przez zagraniczne organizacje. To oznacza, że kolejne tysiące ludzi może być zmuszonych w prowizorycznych, przeludnionych obozach, w zimnie i fatalnych warunkach sanitarnych. To może napędzić dalsze rozprzestrzenianie się cholery i innych chorób. 

Opuszczeni

Problem z pomocą w Syrii jest długofalowy. Tamtejsza wojna domowa staje się jednym z zapomnianych konfliktów, który coraz rzadziej przyciąga uwagę świata. To, w połączeniu z nowymi kryzysami i rosnącymi potrzebami - klęski klimatyczne, kryzys żywnościowy, wojna w Ukrainie - sprawia, że coraz bardziej brakuje pieniędzy na pomoc Syryjczykom. Według ONZ brakuje teraz prawie 50 proc. środków potrzebnych do udzielania pomocy humanitarnej w północno-zachodniej Syrii.

- Ta część Syrii nie otrzymuje też żadnego wsparcia od rządu w Damaszku. To terytorium, które Baszar Al-Asad chce podbić. O tym, że nie zmienił swojego podejścia, świadczy to, że dzień po trzęsieniu wojsko rządowe zbombardowało dotknięte nim miasto - powiedziała Małgorzata Olasińska-Chart.

Pomaganie na terenach kontrolowanych przez rząd nie jest łatwiejsze. Reżim Asada jest objęty sankcjami, a organizacje chcące pomagać na jego terytorium mierzą się z dylematem - albo nie udzielać wsparcia potrzebującym, albo zgadzać się na warunki reżimu.

Polska Misja Medyczna przekaże na początek pomoc wartą 43 tysiące dolarów, co pokryje koszty m.in. uruchomienia ostrego dyżuru i chirurgii urazowej w szpitalu w Szamarin, dostarczenie niezbędnych leków do ośrodków zdrowia, gotowe posiłki dla osób przesiedlonych i paliwo dla potrzebujących placówek ochrony zdrowia. Organizacja dostarcza pomoc na teren północno-zachodniej Syrii od 2017 roku. - Jako jedyna Polska organizacja mamy rejestrację w Turcji i Syrii, możemy wykorzystywać ten status, żeby sprawnie nieść pomoc - podkreśliła Olasińska-Chart. Dodała, że wcześniej wraz z organizacją partnerską PMM planowała program wsparcia dla skrajnie niedożywionych kobiet w ciąży i młodych matek z dziećmi, ale teraz konieczne jest skierowanie pieniędzy na doraźną pomoc.

Wesprzyj pomoc Polskiej Misji Medycznej:

  • przekaż darowiznę na oficjalnej zbiórce na Facebooku lub pomagam.pl
  •  ustaw płatność cykliczną w Twoim banku na działania PMM lub na pmm.org.pl/chce-pomoc
  •  przekaż darowiznę na numer konta Polskiej Misji Medycznej: 62 1240 2294 1111 0000 3718 5444
  •  przekaż 1,5% wpisując KRS 0000162022
  •  załóż własną zbiórkę na platformie https://misjapomoc.pmm.org.pl/
Więcej o: