W poniedziałek 6 lutego na granicy Turcji i Syrii doszło do dwóch-trzech bardzo silnych trzęsień ziemi, o magnitudzie 7,8 stopni. Ponadto doszło do ponad 100 wstrząsów wtórnych. W wyniku tych zdarzeń zawaleniu uległo kilka tysięcy budynków. Najtrudniejsza sytuacja ma miejsce w północnej części Syrii, która jest kontrolowana przez zbrojną opozycję. Liczba ofiar śmiertelnych wzrosła w obu krajach do ponad 9400 osób. Zniszczenia spowodowane trzęsieniem ziemi rozciągają się na ponad 330 kilometrów - od syryjskiego miasta Hama do Diyarbakir w Turcji.
Wesprzyj zbiórkę Fundacji PCPM na pomoc poszkodowanym w trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii - przez stronę PCPM albo przez zbiórkę na Facebooku.
We wtorek wieczorem brytyjska posłanka Alicia Kearns przekazała, że siły rządowe w Syrii dokonały bombardowania miasta Mari na północnym zachodzie kraju - które jest w rękach antyrządowych syryjskich rebeliantów. Nastąpiło to niedługo po tym, jak region ten został dotknięty katastrofalnym trzęsieniem ziemi. Polityczka zaznaczyła, że był to "prawdziwie bezduszny i haniebny atak".
- Pani Kearns absolutnie słusznie zwróciła uwagę na całkowicie nieakceptowalne bombardowanie terytoriów natychmiast po wystąpieniu tej katastrofy naturalnej - powiedział z kolei minister spraw zagranicznych James Cleverly. - Niestety, ukazuje to długoterminowy wzorzec zachowania reżimu Asada. Reżimu, który potępiamy, na który nałożyliśmy sankcje i będziemy pracować nad kolejnymi, razem z naszymi międzynarodowymi przyjaciółmi i partnerami, aby spróbować zapobiec podobnemu zachowaniu w przyszłości - dodał Cleverly.
Na terenach Syrii kontrolowanych przez reżim Baszara al-Asada liczba ofiar wynosi 1250. Na obszarach zajętych przez zbrojną opozycję zginęło ponad 1280 osób, jednak liczby te najprawdopodobniej wzrosną. "Oczekuje się, że ten bilans znacząco wzrośnie, ponieważ ponad 50 godzin po trzęsieniu ziemi setki rodzin są nadal pod gruzami" - przekazały Białe Hełmy.
Do północno-zachodniej Syrii nie dociera pomoc humanitarna - ze względu na złą pogodę i zniszczoną infrastrukturę drogową. Przedstawiciele WHO dodają, że w regionie tym brakuje wody czy prądu, a także leków i jedzenia.
Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.