Wojsko USA poinformowało Kongres, że Chiny mają obecnie więcej lądowych wyrzutni rakiet dalekiego zasięgu niż Stany Zjednoczone, podsycając debatę na temat tego, jak Waszyngton powinien zareagować na przyrost chińskiego arsenału jądrowego - pisze "Wall Street Journal".
Szef dowództwa Strategicznego USA Anthony Cotton napisał w liście do członków komisji ds. sił zbrojnych Izby Reprezentantów, że liczba chińskich silosów rakietowych i mobilnych wyrzutni ICBM przekracza liczbę wyrzutni, które posiadają USA.
"WSJ", cytując Cottona, podaje, że Amerykanie wciąż posiadają więcej lądowych rakiet ICBM oraz więcej głowic jądrowych umieszczonych w tych pociskach. USA posiada również przewagę na morzu i w powietrzu, jeśli chodzi o liczbę wyrzutni, z których mogą być wystrzeliwane takie rakiety.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl
Stany Zjednoczone stoją przed wyzwaniem powstrzymania zamiarów nuklearnych Rosji, a przyrost chińskiego arsenału jądrowego niepokoi polityków i dyplomatów w Waszyngtonie.
Chiny szybko zmierzają w stronę parytetu ze Stanami Zjednoczonymi. Nie możemy do tego dopuścić. Teraz jest czas na zmianę naszej struktury sił i zwiększenie zdolności, by sprostać temu zagrożeniu
- powiedział szef komisji, republikanin Mike Rogers.
Dyskusja o potencjale chińskiej armii toczy się w momencie napiętych relacji między Pekinem a Waszyngtonem, po tym, jak chiński balon został zestrzelony u wybrzeży Karoliny Południowej.
Do zestrzelenia chińskiego balonu szpiegowskiego doszło, gdy Joe Biden znajdował się na pokładzie Air Force One w drodze do Camp David. Po wylądowaniu prezydent USA poinformował o sukcesie misji. - W środę wydałem rozkaz zestrzelenia balonu tak szybko, jak to możliwe. Pentagon uznał, że najbezpieczniej będzie zrobić to nad Atlantykiem w obrębie naszych wód terytorialnych. Misja zakończyła się sukcesem, dziękuję naszym lotnikom - powiedział.
Chiński balon szpiegowski został zniszczony rakietą wystrzeloną z amerykańskiego myśliwca. W wyniku niewielkiej eksplozji zeszło z niego powietrze i spadł z wysokości 18 tysięcy metrów do Atlantyku. Pentagon potwierdził, że szczątki znajdują się na amerykańskich wodach terytorialnych. Trwa akcja ich wydobycia.
John Kirby z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Białego Domu powiedział, że Stany Zjednoczone będą starały się odzyskać tyle szczątków balonu, ile się da. Odrzucił tłumaczenia Pekinu, że był to balon meteorologiczny, nad którym stracili kontrolę. - Wiemy, że Chińczycy mieli pewną kontrolę nad jego prędkością i kierunkiem. Jesteśmy przekonani, że prowadził on inwigilację potencjalnie wrażliwych obiektów wojskowych w Stanach Zjednoczonych - powiedział.
John Kirby odrzucił zarzuty Pekinu, że Amerykanie złamali międzynarodowe normy, zestrzeliwując obiekt cywilny. - Zrobiliśmy to 10 kilometrów od brzegu, na naszych wodach terytorialnych, zgodnie z normami międzynarodowymi, w odróżnieniu od Chin, które złamały prawo międzynarodowe - powiedział John Kirby. Przedstawiciel Białego Domu poinformował, że chińskie balony trzykrotnie przelatywały nad terytorium USA za administracji Donalda Trumpa, ale nie były to tak długie loty, jak ostatni, który trwał ponad tydzień.
***
Wesprzyj zbiórkę Fundacji PCPM na pomoc poszkodowanym w trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii - przez >>stronę PCPM albo przez >>zbiórkę na Facebooku.