Sejsmolog IMGW, profesor Paweł Wiejacz w rozmowie z Polsatem News wyjaśnił, że pierwsze trzęsienie ziemi w poniedziałek 6 lutego miało głębokość około 20 kilometrów, a drugie było jeszcze płytsze i miało głębokość około 10-15 km. - Generalnie jest tak, że im płycej jest trzęsienie, tym większe są szkody, mniejszy za to jest obszar ich występowania - wyjaśnił ekspert.
Wesprzyj zbiórkę Fundacji PCPM na pomoc poszkodowanym w trzęsieniu ziemi w Turcji i Syrii - przez stronę PCPM albo przez zbiórkę na Facebooku.
Jak przekazał prof. Wiejacz, "praprzyczyną" trzęsienia ziemi, do którego doszło na granicy Turcji i Syrii był ruch płyt tektonicznych. - W tamtym rejonie od południa jest płyta arabska, od północy eurazjatycka. Te naciskają na soczewkę w postaci mikropłyty anatolijskiej, która jest wypychana do góry i jest to ruch rzędu kilku centymetrów na rok - wyjaśnił i dodał, że tym, co "robi wrażenie" jest fakt, że drgania były odnotowane także w Polsce - a dokładniej na wschodzie kraju. - Były to jednak drgania rzędu kilku minimetrów, niezauważalne gołym okiem - doprecyzował.
Dlaczego trzęsienie ziemi pochłonęło tak dużą liczbę ofiar? Według profesora winna jest architektura, która nie spełnia norm sejsmologicznych. - W Turcji takie wysokie normy sejsmiczne dla budynków wprowadzono po 1999 roku, te są oczywiście wypełniane tylko przez budynki wybudowane po tej dacie - przekazał.
Przeczytaj więcej aktualnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Profesor został też zapytany o to, czy systemy ostrzegania mogłyby pomóc w ratowaniu ludzi i alarmować ich o potencjalnym zagrożeniu. Według sejsmologa IMGW przygotowanie takiego systemu byłoby bardzo trudne, ponieważ "dużo zależy od tego, w jakiej odległości od czujników wystąpi trzęsienie ziemi". Przykładem może być Rumunia, gdzie wprowadzono system wczesnego ostrzegania.
- Tam spodziewane ogniska są zlokalizowane w pewnej odległości od Bukaresztu, a w analogicznym przypadku syreny alarmowe mogłyby zawyć około 20 sekund przed rozpoczęciem trzęsienia ziemi. To nie jest czas, który pozwoli uciec z budynku, ale może dać szansę chociażby na schowanie się pod stołem - wyjaśnił.