HMS Vanguard to okręt, który ma długość 150 m i waży 16 000 ton. Przypłynął do Devonport, w celu konserwacji w 2015 roku. Miał być gotowy trzy lata temu. "The Sun" informuje o kontroli, którą zleciła marynarka wojenna po odkryciu "usterki", a w zasadzie wadliwej metody naprawy awarii.
Chodzi o naprawę ważnych rur chłodzących w komorze reaktora jądrowego. Cywilni pracownicy firm, która wyprodukowała okręt, zrobili to przy pomocy kleju. "Zamiast zgłosić uszkodzenia i poświęcić czas na wywiercenie złamanych szybów, cywilny personel firmy zbrojeniowej Babcock przykleił je z powrotem" - podaje gazeta.
Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Po publikacji "The Sun" sekretarz obrony Ben Wallace zażądał spotkania i "uzyskania gwarancji, co do jakości dalszych prac". Informator dziennika przekazał, że minister był "wściekły", że Babcock, jeden z największych brytyjskich kontrahentów obronnych, nie doszedł do porozumienia z marynarką wojenną.
To hańba. Z energią jądrową nie da się iść na skróty. Standardy są standardami. Standardy jądrowe nie mogą być zagrożone
- cytuje "The Sun". Miejsc, w których rury zostały sklejone, było co najmniej siedem. Znaleziono je w tym miesiącu, zanim inżynierowie po raz pierwszy uruchomili reaktor do pełnej mocy. Śledczy prowadzą dochodzenie, aby ustalić, kiedy wykonano wątpliwej jakości naprawę i kto był za to odpowiedzialny.
Prace HMS Vanguard rozpoczęły się w 2015 roku, są spóźnione o prawie cztery lata i przekraczają budżet o 300 milionów funtów.
BBC podkreśla z kolei, że zidentyfikowany problem "nie ma wpływu na bezpieczeństwo jądrowe". Informatorzy stacji podkreślają, że przygotowania do końcowych testów systemu pokładowego okrętu podwodnego mogą "być bezpiecznie kontynuowane bez żadnego wpływu na program".
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>