Jak informuje "The Telegraph", w jednej z piwnic w austriackiej wiosce najprawdopodobniej przez kilka miesięcy mieszkała ośmioosobowa rodzina. To 54-letni mężczyzna, jego 40-letnia żona oraz szóstka dzieci w wieku od siedmiu miesięcy do pięciu lat.
Służby zainteresowały się sprawą po tym, jak sąsiedzi zgłosili, że z piwnicy słyszeli głosy dzieci, jednak kiedy zbliżali się do budynku, głosy te cichły. Na miejsce przyjechali pracownicy socjalni. Mężczyzna wyszedł do nich na zewnątrz, ale był agresywny i zaatakował ich gazem pieprzowym. To właśnie oni zgłosili sprawę na policję.
54-latek zabarykadował się w piwnicy przed funkcjonariuszami, ale ci weszli do środka i aresztowali go. W podziemnej kryjówce policjanci znaleźli broń palną. Jak podaje "The Telegraph", piwnica została wyremontowana, doprowadzono tam wodę i prąd, zainstalowano też kamery. Jednak pomieszczenie i tak nie było przystosowane do życia w nim, szczególnie dla małych dzieci.
Zastępca burmistrza Erich Greil powiedział lokalnym mediom, że 54-latek kupił kilka piwnic w okolicy. - Powiedział mi kiedyś, że ma dziesięcioro dzieci i chce mieć piwnicę dla każdego z nich - zaznaczył. - Jednak piwnice nie mogą być wykorzystywane do celów mieszkalnych - dodał.
"The Telegraph" podkreśla, że lokalna społeczność zaangażowała się w wyjaśnienie, co dzieje się w piwnicy, ponieważ obawiał się, że może dojść do powtórki sprawy Josefa Fritzla - Austriaka, który przez 24 lata więził i gwałcił własną córkę. Źródła policyjne przekazały dziennikowi, że nic nie wskazuje, aby dzieci, które mieszkały w piwnicy, były wykorzystywane seksualnie. Miały być zadbane, jednak przewieziono je do szpitala, gdzie w obecności matki przebadano je.
W Austrii nie ma żadnych dokumentów, które wskazywałyby, że dzieci urodziły się w kraju. Ich ojciec twierdzi, że zarejestrował je w Wielkiej Brytanii.