Wuhłedar jest położony tuż obok wsi Pawliwka, o którą toczyły się ciężkie boje na początku listopada. Wówczas Rosjanie za cenę ciężkich strat zdołali ją częściowo opanować. Nie byli jednak w stanie przebić się przez główną ukraińską obronę stworzoną w oparciu o położony kilometr dalej na wyższym terenie Wuhłedar. Teraz próbują kontynuować natarcie i odrzucić Ukraińców od strategicznej linii kolejowej, która bardzo by ułatwiła zaopatrywanie rosyjskich sił na południowych terenach okupowanych.
Atakować mają ponownie elementy dwóch brygad piechoty morskiej, 155 i 40. Teoretycznie jedne z bardziej elitarnych w rosyjskiej armii, ale to było przed wojną. W ciągu prawie roku walk obie poniosły ciężkie straty i teraz mają być w istotnej części złożone ze zmobilizowanych, ochotników i świeżych zawodowców. Pomimo tego mają się prezentować lepiej niż aktualny rosyjski standard. Do ataku ruszyły w połowie tygodnia po silnym przygotowaniu artyleryjskim. Wuhłedar już wcześniej był częściowo zrujnowany, teraz jest stopniowo równany z ziemią.
Wuhłedar to miasteczko-blokowisko w środku pól obok kopalni węgla.
Ukraińcy piszą o ciężkich walkach i trudnej sytuacji, ale na razie względnie stabilnej. Po kilku dobach walk Rosjanie mieli się przesunąć o około dwa kilometry. Według rosyjskich źródeł miejscami czołówki mają docierać do pierwszych zabudowań właściwego Wuhłedaru, po przebiciu się przez ogródki działkowe i otwarte tereny na obrzeżach. Ukraińcy twierdzą, że pierwsze atakujące pododdziały Rosjan poniosły takie straty, że odmówiły dalszej walki, wobec czego ściągane są posiłki. Jako poparcie takich twierdzeń pokazują liczne nagrania z dronów, na których rzeczywiście widać wiele ciał rosyjskich żołnierzy oraz rozbijane czołgi oraz bojowe wozy piechoty.
Uwaga, "specyficzna" muzyka. Widoczne na nagraniu pojazdy to rosyjskie czołgi T-80 i bojowe wozy piechoty BWP-3.
Wszystko wskazuje na to, że Rosjanie nadal nie mają sił albo kompetencji, żeby przeprowadzać operacje oparte o manewr. Nawet przy użyciu swoich najlepszych brygad. Ponownie rzucają się wprost na najsilniejsze ukraińskie punkty oporu, zamiast robić to, co zalecają podręczniki od II wojny światowej, czyli spróbować je ominąć. Czyli szukać słabych punktów w liniach obrony i skupiać na nich siły zapewniające obezwładniającą lokalną przewagę, dającą szansę na przebicie się bez długich i wyczerpujących walk. To, co teraz robią Rosjanie, gwarantuje im wysokie straty i powolne postępy, ale niekoniecznie sukces. Choć przy użyciu odpowiedniej masy ludzi i broni finalnie może zajmą ruiny Wuhłedaru, to raczej nie będą w stanie pójść dalej. Wyczerpani staną po odniesieniu kosztownego lokalnego sukcesu, niezmieniającego istotnie ogólnej sytuacji. Tak jak robią to już od miesięcy.
Rejon Doniecka. Wuhłedar jest na południu, mniej więcej w połowie mapy. Widać strzałkę. Marinka dalej na północ, na zachód od Doniecka. Też jest strzałka. Opisywana linia kolejowa też jest widoczna na wschód od Wuhłedaru, na terenie okupowanym. Odcinek w okolicy Stepnego był zdemontowany po 2014 roku, dlatego nie jest zaznaczony. Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Wuhłedar jest ważny dla obu stron z powodu wspomnianej linii kolejowej, która biegnie około 19 kilometrów na wschód. Łączy Donieck z Mariupolem i Melitopolem. Od 2014 roku jest wyłączona z ruchu, bo najpierw przecinała ją linia zawieszenia broni, a teraz jest za blisko pozycji ukraińskiej artylerii, aby można było na niej bezpiecznie puszczać składy z bronią i zaopatrzeniem. Sprawa szczególnie ważna, od kiedy na początku października Ukraińcy uszkodzili most Krymski i drastycznie ograniczyli możliwości zaopatrywania południowych terenów okupowanych przez półwysep. Rosjanie muszą odrzucić Ukraińców w rejonie Wuhłedaru o 10-20 kilometrów na zachód, żeby otworzyć tę nową drogę zaopatrzeniową. Dlatego od miesięcy bez powodzenia próbują się przebić przez Marinkę dalej na północy, a wcześniej szturmowali Pawliwkę. Gdyby w obu punktach odnieśli większy sukces, to mogliby zmusić Ukraińców do opuszczenia całych rozległych terenów pomiędzy oboma miastami i faktycznie doprowadzić do ich odwrotu o te 10-20 kilometrów na zachód od linii kolejowej. Pytanie, jakie siły ma w tym rejonie ukraińskie wojsko i czy dysponuje odpowiednimi rezerwami gdzieś w okolicy.
Intensywne walki w obwodzie donieckim trwają nie tylko o Wuhłedar i Marinkę. Toczą się też niezmiennie w rejonie Awdijiwki na północ od Doniecka. To front, na którym pozornie niewiele się dzieje, bo zmian na mapie od początku wojny jest bardzo mało. Ukraińcy mają tu tak dobrą obronę, że w wielu miejscach Rosjanie nie posunęli się naprzód w ogóle. Nie oznacza to jednak, że walki nie trwają. Ukraińcy opublikowali niedawno kompilację nagrań z połowy stycznia, pokazujących nieudany rosyjski atak w rejonie donieckiego lotniska i niewielkiej miejscowości Wodiane. Miejsce zaznaczone na powyższej mapie strzałką i ikoną ognia.
Według ukraińskiej narracji, 14 stycznia udało im się zniszczyć rosyjski most szturmowy (specjalny pojazd zazwyczaj na podwoziu czołgu, który wiezie na sobie rozkładany most i może go szybko rozstawić). Widać to na początku wideo. Dzień później do ataku ruszyła kolumna rosyjskich bojowych wozów piechoty, która dotarła do wysadzonego mostku nad lokalną rzeczką i utknęła, bo wspomniany most szturmowy nigdy nie dotarł na miejsce. Ukraińcy otworzyli ogień do zdezorientowanych Rosjan, pogłębiając chaos i niszcząc co najmniej trzy BWP-2 oraz zabijając trudną do określenia liczbę żołnierzy. Jak można nie zorientować się, że mostu nie ma albo nie odwołać/zmodyfikować z tego powodu zaplanowanego ataku.
Tak łatwe zwycięstwa nie są jednak niestety normą. W rejonie Bachmutu Rosjanie niestety systematycznie posuwają się naprzód, w ciągu ostatniego tygodnia odnosząc wręcz groźne sukcesy. Udało im się bowiem częściowo przebić przez kluczowe ukraińskie pozycje obronne na południe od miasta w rejonie wioski Kliszczijiwka. Nie opanowali jeszcze w całości położonych na zachód od niej wzgórz, ale część owszem. Są już bardzo blisko znalezienia się w sytuacji, kiedy będą mogli patrzeć z góry na odległe o kilka kilometrów dwie najważniejsze drogi zaopatrzeniowe biegnące do Bachmutu. Nie jest wykluczone, że jeśli chodzi o jedną z nich, tą biegnącą z zachodu od miasta Konstantynówka, już tak jest. Za te sukcesy Rosjanie płacą ciężkimi stratami w piechocie dziesiątkowanej przez ukraińską artylerię, ale jak widać po kilku miesiącach takich walk, rosyjskiego dowództwa to nie odstrasza.
Podobnie nieciekawie dzieje się na północ od Bachmutu. Od upadku Sołedaru na początku stycznia nie było kolejnych tak dużych sukcesów Rosjan, ale zdołali oni przebić się na tyle daleko na zachód w rejonie wioski Pidgorodne, że mają na wyciągnięcie ręki drugą najlepszą drogę prowadzącą do miasta, M-03. Już od dawna jej ostatni odcinek nie był wykorzystywany przez Ukraińców ze względu na bliskość frontu, ale w praktyce oznacza to postęp w oskrzydlaniu Bachmutu od północy. W samym mieście Rosjanie nie są w stanie odnieść istotnych sukcesów od miesięcy i ciągle są na obrzeżach, ale ryzyko okrążenia staje się coraz bardziej realne. Jeśli Ukraińcy nie zrobią czegoś radykalnego, na przykład rzucając istotne siły do kontrataku w tym rejonie, to biorąc pod uwagę dotychczasowe tempo rosyjskich postępów, ewakuacja Bachmutu jeszcze w lutym jest realna.
Sytuacja w rejonie Bachmutu. Opisywane rosyjskie postępy na południe od miasta to okolice długiej strzałki i ikony ognia. Ostatnie sukcesy Rosjan na północy nie są jeszcze naniesione, to okolice wioski Pidgorodne Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Utrata miasta będzie dla Ukraińców poważną porażką propagandową, ale nie militarną. Dalej na zachód jest również teren dogodny do obrony i na pewno są tam już gotowe umocnienia. Najpewniej nawet łatwiejsze do utrzymania niż obecnie Bachmut. Utrata miasta i okolicznych terenów może jednak skomplikować obronę położonego dalej na północ Siewierska, gdzie od miesięcy jest względny spokój. Bachmut zapewnia tamtejszym obrońcom zabezpieczenie ich prawego, południowego skrzydła. Bez tego będą wystawieni na atak od frontu i z boku, zagrożeni przyciśnięciem do biegnącej na północy rzeki Doniec. Natomiast utrata Siewierska może znacznie utrudnić Ukraińcom walkę o Kreminną, położoną na drugim brzegu rzeki. Efekt domina, choć na pewno niedziejący się szybko i nieprzesądzony. Największe znaczenie będzie miało to, kto straci relatywnie więcej sił w wyniszczających walkach o Bachmut.
Bachmut-Siewiersk-Kreminna. To drugie miasto jest mniej więcej w centrum mapy. W środku wyraźnego jasnego występu wbijającego się w tereny okupowane przez Rosjan. Fot. Militaryland.net
Mapa w większej rozdzielczości
Walki o wspomnianą Kreminną ciągle trwają. Według części ukraińskich źródeł udało się nawet dotrzeć do pierwszych zabudowań miasta po przebiciu się przez lasy na południe od niego. Jednak nie ma co do tego powszechnej zgody wśród obserwatorów. Rosjanie w tym rejonie regularnie kontratakują i odrzucają Ukraińców. W ostatnich dniach pojawiło się nawet więcej nagrań z tych okolic nakręconych przez Rosjan. Widać na nich głównie wycinkę lasu przy pomocy działek i tak naprawdę nie wiadomo, do czego jest prowadzony ogień.
Podobna sytuacja z punktu widzenia żołnierza w okopie nieco dalej z tyłu. Uwaga rosyjskie przekleństwa. Dużo.
Taka jest jednak chaotyczna natura walk wśród drzew. Strzela się w ogólnym kierunku, w którym chyba ktoś zauważył przeciwnika. Powyższe nagrania mają pochodzić z miejsca kilkaset metrów na południe od niewielkiej wioski Kuźmine, na skraju lasów w których mają działać Ukraińcy. Choć ukraińskie wojsko ewidentnie działa w rejonie Kreminnej, to czyni to ograniczonymi siłami i od miesięcy nie ma przełomu.
Podobnie dalej na północ przez Swatowe, Kupiańsk do granicy z Rosją. Ukraińska presja, rosyjskie kontrataki, ciągłe starcia, śmierć i zniszczenie, ale bez istotnych zmian w przebiegu linii frontu już od miesięcy. W ostatnim tygodniu nie pojawiły się żadne wyjątkowe doniesienia z tego rejonu. Ukraińcy ewidentnie albo nie mają dość dostępnych sił albo nie chcą ich zaangażować w jakiś większy atak, który niósłby ryzyko poważnych strat. Trwa więc pat.
Na Zaporożu po fantomowej rosyjskiej ofensywie zapadła względna cisza. Tak jak rosyjskie kanały jeszcze tydzień temu donosiły o przełamaniu ukraińskiej obrony i kolejnych "wyzwalanych" wioskach, tak teraz milczą. Wszystko wskazuje na to, że w kilku miejscach Rosjanie bez większych walk zajęli część ziemi niczyjej albo wysuniętych ukraińskich pozycji, ale na tym sukcesy się skończyły.
Próba ataku na Zaporożu, teraz walki o Wuhłedar i silna presja na Bachmut pokazują, że Rosjanie próbują znów stać się tą aktywną stroną, narzucającą rytm walk. Ukraińcy od wyzwolenia Chersonia pozostają ogólnie pasywni, choć na pewno posiadają duże siły w rezerwie. To gdzie i w jaki sposób ich użyją, pozostaje zagadką. Oby tak też było dla Rosjan, bo zaskoczenie na wojnie jest bezcenne.